Mała wpatrywała się w jeden, jej zdaniem, najbardziej skrzący punkt, myślami będąc przy mamie. Kwaśny też odczuł jej brak, Wronka sprawiała wrażenie, jakby miała to gdzieś, aczkolwiek Lisiczka czuła podświadomie, że szylkretka również martwi się o ich mamusię... Calico potarła nosek, czując jak zimny wiatr po raz kolejny rozwiewa jej długie futro. Miała ledwie cztery księżyce, powinna bawić się beztrosko ze znajomymi a jednak nie potrafiła. Czuła dziwną niechęć względem ojca, który zaczął ich olewać, zjawiał się jedynie, gdy ktoś podkablował mu, że jedno z jego kociąt opuściło kociarnię. Córka Słodkiej zagryzła dolną wargę, nie chcąc po raz kolejny się rozpłakać. Nie wiedziała skąd ojciec dowiedział się, że próbowała przekonać Szczawiowego Liścia do wpuszczenia jej do mamusi... Myślała, że skoro był na patrolu to o niczym się nie dowie.
A jednak wiedział.
Wiedział i wymierzył swoim zdaniem adekwatną karę, zabierając ją z obozu pod pretekstem spaceru i szczerej rozmowy. Nie miała pojęcia, dlaczego większość klanu mu wierzyła. Lisia Gwiazda był przerażający, świadomość, iż to on ją spłodził napawała małą niewyobrażalnym strachem oraz mdłościami.
Ukradkiem zerknęła na swoją prawą tylną łapkę, która nadal bolała potwornie, gdy tylko stawała ją na ziemi. Ojciec jednak zabronił iść jej do medyka. Mówił, że nawet jeśli pójdzie gdy go nie ma, on się dowie o wszystkim. Lisiczka czuła się jak w więzieniu. Teraz, na swój własny dziecięcy sposób rozumiała, dlaczego mama mówiła, że wszystko naprawi. Że wrócą do domu. Klan Klifu był horrorem dopóki Lisia Gwiazda żył. Mała miała wrażenie, że każdy kot jest jego szpiegiem, był jednak ktoś, komu mogła się zwierzyć, nie chciała jednak, żeby rudy kocur zrobił wujkowi jakieś ałka, czy coś gorszego, jak mamie.
— Hej, Lisiczka! — podniosła głowę, słysząc znajomy głos. Puchatym ogonem zakryła bolącą kończynę. Ten pierwszy w życiu raz nie chciała, żeby wujek z nią rozmawiał — Chcesz się ze mną pobawić? — zagaił wesoło, machając ogonem.
— N-nie, w-wujku... — bąknęła smętnie, odwracając na prędce główkę. Kocur miauknął coś cicho, stojąc w miejscu. Młoda nie wiedziała, czy zamierza zaraz odejść, czy jednak zostać ale... nie zaszkodzi jeśli o coś zapyta, prawda? Ostrożnie, uważając by nie dotykać łapką podłoża, podeszła do czarnego kocura, spoglądając na niego smutnymi oczyskami. Gdy ten usiadł na śniegu, Lisiczka przycupnęła obok.
— To... tata zrobił to mamusi, prawda wujku? — szepnęła, nie chcąc aby ktokolwiek ich usłyszał. Razem obserwowali środek obozu oraz spadające z nieba płatki śniegu. Barwinkowy Podmuch westchnął ciężko, sprawiając wrażenie skrępowanego tym pytaniem.
— Tak, Lisiczko. Twój tata jest bardzo zły — miauknął. Wszystkie jej przypuszczenia się potwierdziły. Tata był okropny i straszny. Chciał skrzywdzić swoją rodzinę... Calico uchyliła pyszczek, czując jak pojedyncze łezki zaczynają spływać po jej mordce.
— N-nie p-poz-zwol-lisz, a-aby t-tatuś s-skrzywdz-ził m-ma-amus-się... P-praw-wda w-wuj-jku...? — pisnęła przerażona — B-bo m-mi zro-ob-bił j-już a-ałk-ka... — dodała zaraz, kuląc się odruchowo.
< Barwinek? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz