- Mylisz się, młody. Będziesz przez niego jeszcze ryczał. - pokręcił łbem z niezadowoleniem. - Nie mów, że nie ostrzegałem, Omszona Łapo.
- Spadaj! Nie znasz Czerńca! - warknął Meszek, jeżąc sierść i groźnie wysuwając pazury, na co Szczaw jedynie ze świstem wypuścił powietrze. - On jest fajny, nie to co wasza banda frajerów i miękkich faj!
Szczawiowy Liść poruszył ogonem ze zirytowaniem.
- Kogo nazywasz frajerem, dzieciaku? - syknął. - Ja mam zawsze rację. Jeszcze zobaczysz, że wrócisz do mnie z podkulonym ogonem.
Wojownik odwrócił się i odmaszerował do legowiska. Wskoczył na posłanie z mchu, czując jak emocje buzują w nim potężnie. Poruszał ogonem po bokach, w myślach zastanawiając się, jak może pomóc Omszonej Łapie. Mimo wszystko byli rodziną i zależało mu na kocurku.
Gdy następnego dnia się obudził, słońce dopiero wschodziło po niebie. Wojownik mruknął niezadowolony pod nosem. Czemu tak wczeeeśnie? Musiał się dla urody wysypiać, a nie! Podniósł się, opuszczając legowisko. Przeciągnął się przed nim, zaczynając się zastanawiać nad planem treningowym na dzisiaj dla swojego ucznia. Chłodny wiatr musnął jego pyszczek, przynosząc ze sobą dobrze znajomą mu woń. Szczawiowy Liść dojrzał przy wyjściu z obozu Czerńca, który najwyraźniej pełnił wartę. Zerknął na chwilę w stronę legowiska uczniów, gdzie spało jego rodzeństwo i uczeń, zanim w kilku susach znalazł się przy młodszym wojowniku. Ten najwyraźniej nie spodziewał się jego widoku. Syknął zaskoczony i zły, gdy Szczawiowy Liść na niego skoczył, przyciskając go do ziemi. Uniósł brzuch, żeby nie oberwać kopnięciem. W pomarańczowych ślepiach odbijała się stanowczość.
- Co ty wyrabiasz?! - warknął Czerńcowy Mrok.
- Ciszej, mysi bobku. Większość dopiero na drugi bok się przekręca. - mruknął liliowy, wbijając pazury w wojownika. Zniżył pysk do jego poziomu. - A teraz słuchaj mnie uważnie, bo dwa razy powtarzać nie będę. Trzymaj się z daleka od Omszonej Łapy. Gówno mnie obchodzi, co od niego chcesz. Nie pozwolę go wykorzystywać.
- Taaak? Gówniarz się przykleił, to chyba mogę się zabawić? - wredny uśmiech wkradł się na jego pysk.
Liliowy trzepnął zirytowany ogonem.
- Nie polecam, chyba, że chcesz stracić swoje śliczne oczka. - syknął.
- Nie boję się ciebie. - burknął młodszy, starając się wyrwać, jednak liliowy kocur mocno go przyciskał do ziemi.
- Może nie mnie, ale Lisiej Gwiazdy to już inna sprawa. Dobrze wiesz, że nasz przywódca mnie uwielbia. Jestem też synem zastępczyni. Mogę rozwalić ci głowę o kamień, a nie spotkają mnie żadne konsekwencje. - mruknął. - Więc radzę się zastanowić, czy naprawdę chcesz mi podpaść.
Splunął, zanim zostawił wojownika, odchodząc w tylko sobie znanym kierunku, a tak konkretnie to po Kasztanową Łapę.
***
Usłyszał od Berberysowej Bryzy o tym, co zrobił Omszona Łapa, gdy doszło do jego spotkania z ojcem. Starał się nie dziwić jego zachowaniu, przecież widzieli się pierwszy raz od wielu księżyców, nie znali się praktycznie, do tego Meszek miał ostrzejszy charakter. Mimo wszystko nie mógł zignorować, gdy jego brat dalej syczał na ojca i otwarcie z niego drwił.
Złapał go, gdy tylko uczeń wrócił z treningu. Miętowy Strumień pochwalił się sukcesami młodzika i Szczaw poczuł rodzaj dumy, że jego braciak sobie dobrze radzi.
- Czego chcesz? - mruknął Mech, gdy odeszli na bok.
Szczawiowy Liść zmrużył oczy.
- Czy naprawdę tak ciężko ci zaakceptować fakt, że Żywiczna Mordka wrócił do klanu? Do nas? - mruknął wojownik. - Nie zachowuj się jak kociak, Omszona Łapo. Nie mówię, że masz mu od razu łapy lizać i rzucać się w ramiona, ale mógłbyś chociaż przestać okazywać mu wrogość. To twój ojciec!
<Mech? Kłótnia braci?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz