Ktoś zdzielił ją mocno po pysku, sycząc, aby się uspokoiła.
– NIECH WSZYSCY PATRZĄ! – tylko te słowa Stwórcy dostały się do jej świadomości.
Czarny kocur złapał pointa za kark, brutalnie oznajmując, co zaraz nastąpi.
Nie… Ona nie mogła patrzeć. Ból jej bliskich dawał się we znaki znacznie bardziej niż jej własny. Odwróciła wzrok.
*Igłę wypuścili z więzienia*
Tak… Tak strasznie tęskniła. Te kilka… czy kilkanaście? Księżyców, wschodów słońca, godzin, nie wiedziała ile, ale usychała z przerażenia cały ten czas. Bała się, że Igiełka nie wyjdzie z tego żywy. Z resztą, teraz to wcale nie było takie ważne. Ważne było to, że znowu widzi swój największy skarb pod słońcem. Wtuliła się w liliowe futro najmocniej jak potrafiła, wylewając wszystkie złe emocje, które wcześniej kłębiły się tonami w jej wrażliwej głowie. Było ich tak dużo, że wręcz odeszła od zmysłów.
Już… Już wiedziała dlaczego.
Dotarło do niej, jak bardzo potrzebuje swojej rodziny i przyjaciół. Poprawka – jak oni potrzebują jej. Zrozumiała, że ktoś musi ich wszystkich wspierać psychicznie. A kto jak nie Miedź codziennie łaził z uśmiechem na mordce, dodając sił witalnych każdemu napotkanemu członkowi klanu? Kto był wsparciem w trudnych chwilach? Kto zawsze potrafił wysłuchać, aby potem doradzić najlepiej, jak tylko to było możliwe? No Miedź. Podobno była silna. Wiele kotów mogło jej tego zazdrościć. Ale czy na pewno taka była? Tak, chyba tak. Co prawda miała chwile załamania, jak teraz, ale przecież miała po co żyć. Dla nich. Nie dla siebie, dla nich. I postara się wypełniać swój obowiązek aż do końca swoich dni. Postara się być silna, jak to mówili.
Podniosła głowę znad liliowego futra i posłała Igle pokrzepiające spojrzenie.
Dadzą sobie radę.
***
Siedziała na widoku, rozmyślając. Zastanawiała się, co się stało z Wilczakami którzy postanowili uciec. Z Potrójnym Krokiem i Leszczynową Bryzą. Martwiła się o nich. Czy żyli? Są cali? A może już dawno martwi? Tej ostatniej myśli starała się nie dopuścić do siebie za wszelką cenę. Nagle ktoś pojawił się u jej boku. Drgnęła niespokojnie.
– Trzymasz się jakoś? – cichy szept dobiegł do jej wrażliwych uszu.
Kiedy rozpoznała w osobniku Żabkę, od razu się rozluźniła. Zastanowiła się chwilę nad odpowiedzią.
– Tak… Już tak. Już jest troszkę lepiej – miała tu na myśli też swoją własną psychikę.
Żabi Skok obejrzała się nerwowo na lewo i prawo.
– M-może znajdziemy jakieś bezpieczniejsze miejsce na rozmowę?
– Jasne – odmiauknęła cicho Miedź, od razu wstając.
Schowały się w legowisku.
– Myślę, że damy radę się z tego wydostać. Musimy być silni – rzekła płowa, wpatrując się gdzieś w dalszy, bliżej nieokreślony punkt.
<Żabko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz