Słysząc słowa niebieskiego, niemal zakrztusił się śliną. Z niedowierzeniem spojrzał na Imbir.
— Kto ci takich głupot nagadał, co? — warknął ściszonym głosem, wbijając parę pomarańczowych ślip w uczniaka.
Kocurek uciekł wzrokiem w lewo, a jego ogon owinął ciasno długie łapy młodzika.
— Czy to ważne...? — mruknął. — To jak było w końcu?
Aronia westchnął, rozglądając się po klanie. Musiał odkryć kto rozgadywał takie bzdury i dlaczego. Pstrągowa Gwiazda nie była może idealna, ale na pewno nie zabiłaby od tak swojego lidera. Tak przynajmniej mu się wydawało. Końcówka ogona zastępcy drgnęła niespokojnie.
— Podobno Dwunogi go porwały... — miauknął zamyślony. — Ale parę księżyców później znaleźliśmy jakieś kości na naszym terenie... Możliwe, że samotnika. Chyba najprawdopodobniej, ale... możliwe też, choć wątpię, że to były szczątki Deszczowej Gwiazdy. Choć raczej to mało prawdopodobne. Przecież ta niebieska kupa futra była zbyt miękkim mysim bobkiem, by mieć wrogów — stwierdził cicho, spoglądając na niebo.
Oczy Imbiru otworzyły się szerzej.
— Czyli, jest szansa, że...
— Nie — przerwał mu Aroniowy Podmuch, wstając. — Dużo się wtedy działo w klanie i prawie nie odstępowałem Pstrągowej Gwiazdy na krok. Poza tym to Pigwowy Kieł był przy tym jak Dwunogi porwały kocura. Pstrągowa Gwiazda wtedy była ze mną w klanie. — wyjaśnił.
Cała prawda kryła się u Pigwy. Jego nieszczęsny syn, przekleństwo od losu i życiowa pokraka wchodząca mu w wszelkie plany musiała mieć coś na sumieniu. Aronia zmarszczył brwi.
— Muszę coś sprawdzić — mruknął do Imbiru. — Skup się na treningu, a nie na jakiś durnych plotkach.
Imbir syknął coś za nim, ale zamyślony Aronia był już myślami gdzieś indziej. Musiał dorwać tego niedorobionego szczura jak będzie miał czas.
* * *
Nerwowo krążył wokół starej wierzby. Przez Imbir zaczął znów rozmyślać śmierć poprzedniego lidera. Tamte kości... pomimo minimalnych szans, wciąż była opcja, że to były szczątki Deszczowej Gwiazdy. Nie miał na to dowodu, ale nie często na ich terenach padali od tak samotnicy. Tym bardziej, że wyczuliby smród jakby jakiś kręcił się po ich terenie. Niezadowolony wbił pazury w ziemie. Nie podobało mu się to wszystko. Ani trochę. Rozejrzał się niespokojnie po obozie. Widząc niebieskie futro, skierował łapy w jego stronę. Wolał chwilowo nie dzielić się swoimi teoriami z Pstrągową Gwiazdą. Wnuczki to jedyne co jej pozostało po córce i póki nie miał dowodów, wolał nie ryzykować z jej pochopną opinią.
— Porzeczko... znaczy Imbirze — mruknął, dając znać, by ten poszedł z nim na ustronną część wyspy. — Wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale możesz mieć oko na Pigwowy Kieł?
<sister?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz