Starł ślinę kotki z pyska z obrzydzeniem. Tylko tego dziś mu brakowało. Śliny Burzaka na mordzie.
— Co to ma znaczyć? — burknął na nią i mierząc ostrym wzrokiem. Niech Burzak zna swoje miejsce, a nie się mu pałęta po obozie.
Kotka wzruszyła jedynie ramionami, zerkając na niego ukradkiem.
— Też na mnie naplułeś — odpowiedziała po uderzeniu serca.
Nie miał na to argumentu. Kawcza Łapa położył to co zostało mu z uszu.
— Co tu robisz? — mruknął, zmieniając temat i przechadzając się kawałek.
Niebieska kotka podążyła za nim wzdłuż granicy. Dreptała na nieco dłuższych łapkach od niego równym krokiem zostawiając w śniegu odciski łap. Kawcza Łapa nie rozumiał jak Burzaki czuli się dobrze na tak otwartym terenie. W każdej chwili mógł zaatakować ich jastrząb, czy inne ptactwo.
— Jestem na polowaniu, a ty?
Kawcza Łapa drgnął ogonem. Od kotki nie czuł zapachy zwierzyny, więc nie tylko mu tak źle szło polowanie.
— Też. — odparł. — Takich wypierdków jak ty puszczają już na samodzielne patrole?
Burzowa Łapa zmarszczyła brwi.
— Kto tu jest wypierdkiem — burknęła śmiało.
Kawka położył to co pozostało mu z uszu.
— Gdybym nie uszy to byłbym wyższy od ciebie o cały mysi ogon. — stwierdził i widząc zaciekawienie w ślipiach kotki szybko zmienił temat. — I jak twój flaczały lider? Wydawało mi, że mój jest starym dziadem, ale twój jednak go pobił.
Burzowa Łapa zamyśliła się na chwilę.
— Może ma i swoje lata, ale jakoś się trzyma — mruknęła. — A twój? Zdawał się na zgromadzeniu przysypiać...
Kawka westchnął.
— Staruszek ma swoje lata — mruknął. — Powinien już starszyźnie spać, ale ciołek od was się u nas prowadza — warknął.
<Burzowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz