Od już kilku dni po pamiętnym wybuchu i porozwalaniu kociarni, Skierka nie mogła jeść. Autentycznie żadne jedzenie nie chciało przejść przez jej gardło. Poza tym czuła, że jakby zjadła cokolwiek, zwymiotowałaby, po prostu. Jej brzuszek nie był głodny i w pełni to akceptowała, jednak były koty, które tego nie rozumiały. Takowym kotem była Wężowy Wrzask, która nigdy nie musiała przejmować się liliową, a teraz uczepiła jej się jak rzep ogona, że ma zjeść cokolwiek. Ona jednak nie odczuwała takiej potrzeby. Nikt nie będzie jej mówił jak ma prowadzić swoje już i tak bezużyteczne życie, czekając na ten jedyny dzień kiedy spotka się z rodzicami. Po prostu nie, nie będzie jadła i tyle. Kiedy karmicielka zdenerwowała się na kociaka już dość bardzo to powiedziała jej, że ta umrze jak nie będzie jadła, po czym wróciła do zajęć swojego codziennego życia, nie przejmując się więcej tego dnia liliową. Za to Skierka, jak usłyszała taką wiadomość była niemal w niebo wzięta. Dla niej słowo „umrzeć” nie brzmiało strasznie, a szczególnie że dowiedziała się, że jej rodzice możliwe, że są w niejakim Klanie Gwiazd, do którego też chciała trafić. Do nich. Do kochanej mamusi, żeby ta ją przytuliła, polizała po główce i powiedziała, że będzie dobrze. Tylko tego oczekiwała, a może, aż tego?… Może posiadanie mamy jej się nie należało? Kolejna fala żalu ogarnęła jej serduszko, ale szybko ją stłamsiła. Nie pokaże, że ją coś boli, bo i kogo to obchodzi? W każdym razie kolejnego dnia, gdy Wężowy Wrzask kazała jej zjeść jakąś przerośniętą małą myszkę, a Skierka odmówiła i udała się w swój kąt, ta wrzasnęła na nią, mówiąc, że jeśli nie zje, nie odejdzie od piszczki. Ponadto nakazała powrót w miejsce „posiłku”. Skierka niczym rażona gromem powstała na swoje łapki i obrażona, bez słowa udała się w stronę wyjścia z kociarni. Słysząc zaś krzyki karmicielki, przyspieszyła i wybiegła ze żłobka. Nikt nie zmusi jej do jedzenia! Niedoczekanie! Ona przecież za niedługo stanie się uczniem, jest prawie dorosła! To jej życie i nikt nie będzie się w nie wtrącał! Postanowiła ukryć się gdzieś, dopóki karmicielce nie przejdzie chęć zmieniania świata. Prychnęła. Nagle jej uszka zarejestrowały głos z pewnością należący do jakiejś kotki.
– Ty jesteś Skra? – miauknęła Żabka.
– T-tak, proszę pani. – nie wiedziała, jak zwrócić się do towarzyszki, ponadto ta ją zaskoczyła. Skierka była przerażona, nie mogło się wydać, że uciekła ze żłobka. Miała nadzieje, że kotka nie zwróci uwagi na krzyki dobiegające z wnętrza kociarni. – Jesteś córką mojego przyjaciela. Leśnego Świtu. – miauknęła cicho Żabka, jednak kotka mogła ją usłyszeć. – Miło mi cię poznać. – czyli owa kotka była przyjaciółką taty? Poniekąd poczuła dzięki temu, że może jej zaufać. Nie chciała się zawieść na PRZYJACIÓŁCE taty. Miała w planach jeszcze ją zapytać o pewne rzeczy związane z jej rodzicem, kiedy to krzyki ze żłobka się nasiliły. Skierka coś czuła, że rozgniewana kotka z kompleksem zbawcy świata postanowiła pójść samodzielnie po liliową. Skuliła uszka i wzrokiem „co za lisi bobek” spojrzała w kierunku żłobka.
– M-może pomogłaby mi pani się u-ukryć? – nie wiedziała jak zareaguje ta osobniczka, ale nie miała żadnego pomysłu na kryjówkę, a niebezpieczeństwo zdawało się być coraz to bliżej. W głębi serduszka podkładała nadzieje w przyjaciółce taty, skoro on się z nią przyjaźnił, to musiała być fajna, nie? Spojrzała ze strachem i nadzieją w oczach na starszą kotkę. W końcu nawet kiedy ona nie zechce „uratować” Skierki, to ta i tak zwieje. Tak, ucieknie im wszystkim, a potem spotka się z mamą – to był jej plan.
<Żabka? Pomożesz biednemu kociakowi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz