Zaczął się miotać, przez co popchnął Barwinka, a sam zaczął sunąć przed siebie. Czarny zatrzymał się przed nim, czując jął kręci mu się w głowie od tej jazdy. Zamknął oczy próbując to opanować. Wszystko wydarzyło się tak szybko. Szczawiowy Liść nie zdążył zahamować. Swoim pyszczkiem dotknął tego Barwinka. Dotknęli się niemalże klatkami piersiowymi. Serce liliowego zabiło szybciej.
Poczuł się lekki, wolny, spełniony. Zalała go fala ciepła, którą tak bardzo chciał okazać swojemu rywalowi. Właśnie jednak myśl, że nie są zbyt... w zbyt dobrej relacji sprawiła, że odsunął się zmieszany, przerywając ich nieoczekiwany pocałunek. Zauważył zmieszanie na pysku i w oczach Barwinkowego Podmuchu. Poczuł jak pieką go wąsy ze wstydu. Nie, nie, nie! Nie miało to tak wyglądać! Spuścił głowę, spoglądając na własne łapy. Nie jego wina, że lód był zbyt śliski! Miał ochotę zapaść się pod ziemię, chociaż jego ciało żądało więcej. I więcej.
- L-l-lód jest ś-śliski. To.. to twoja wina! Było.. było mnie nie.. nie zmuszać! - mruknął Szczawik, ciągle nie patrząc na Barwinka, będąc zbyt zażenowany tym wszystkim. - W-w-wrócę do obozu...
- Naprawdę nic się nie stało! - miauknął Barwinek, obserwując, jak Szczawik najszybciej jak może usuwa się z lodu.
Czując miękki śnieg pod swoimi łapami, ruszył w stronę pobliskich krzewów. Patrol poradzi sobie bez niego a teraz nie mógł tak po prostu przebywać blisko Barwinka. Dalej czuł te same emocje i żałował, że nie mógł ich okazać. Dopiero gdy nikt nie widział, rzucił się w stronę obozu biegiem.
Uśmiechnął się lekko.
Ciekawy pierwszy pocałunek.
***
Wiatr zerwał się, wpadając prosto do legowiska wojowników. Zwinięty w kłębek Szczawiowy Liść, skrzywił się niezadowolony, gdy poczuł na sobie nieprzyjemny chłód. Pora Nagich Drzew nie dość, że niosła ze sobą śnieg, to jeszcze zimno, a on miał krótką sierść.
- AAA!
- AAA!
Zerwał się momentalnie na równe łapy, słysząc w obozie krzyk. Wojownicy poszli w ślad za nim, również jeżąc sierść i wysuwając pazury. Czyżby jakiś atak?
Szczawiowy Liść wyskoczył z legowiska, chociaż miałby ochotę wrócić do krainy snów. Liliowy kocur rozejrzał się po obozie, aż spojrzenie pomarańczowych oczu natrafiło na zmartwioną Berberysową Bryzę, stojącą obok jakiegoś kształtu. Sierść wydała się taka znajoma. Szczawikowi na chwilę zabrakło wdechu. Noc była wyjątkowo mroźna. Spadło dużo śniegu. Zbyt mocno wiał wiatr. Nie jeden kot by nie poradził sobie w takich warunkach. Rozpoznał grubszą sylwetkę leżącą na ziemi bez życia. Chociaż modlił się do Klanu Gwiazdy, by tylko zemdlał.
Kasztanowy Pień!
Pobiegł w stronę kocura. Nachylił się nad dawnym uczniem, chcąc sprawdzić czy oddycha. Klatka piersiowa wojownika nie poruszała się jednak, a żaden cichy pisk nie opuścił pyszczka syna Lwiej Grzywy.
Pobiegł w stronę kocura. Nachylił się nad dawnym uczniem, chcąc sprawdzić czy oddycha. Klatka piersiowa wojownika nie poruszała się jednak, a żaden cichy pisk nie opuścił pyszczka syna Lwiej Grzywy.
- Ka-kasztanek? - za nim rozległ się głos Lwiej Grzywy.
Szczawiowy Liść zerknął na starszego kocura, kręcąc głową z niedowierzaniem. Nie sądził, że spotka ich kiedykolwiek tak duża strata.
Sokole Skrzydło i Firletkowa Łapa zaczęli zajmować się kocurem. Miał małą nadzieję, że jeszcze uda się go uratować. Niestety oboje stwierdzili, że było już za późno. Musiał pogodzić się ze śmiercią kocurka, którego zaledwie wczoraj zabrał na ostatnie polowanie.
Zostaniesz wojownikiem, Kasztanowa Łapo! Moje gratulacje!
Zamknął ślepia. Już nie znajdowali się przy wyjściu z obozu. Kasztanowy Pień leżał na samym środku, otoczony przez rodzeństwo, ojca, mentora i znajomych z legowiska. Każdy chciał się pożegnać z wesołym kocurkiem. Szczawiowy Liść zamierzał odbyć czuwanie nad jego duszą całą noc, a rano pomóc zakopać młodego wojownika.
- Ja, Lisia Gwiazda, przywódca Klanu Klifu, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilnie, aby poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu. Polecam go wam jako kolejnego wojownika.
Szczawiowy Liść poczuł jak zalewa go duma. Wyprostował się, z radością spoglądając na swojego ucznia, który z szerokim uśmiechem stał przed obliczem rudego lidera.
- Kasztanowa Łapo, czy obiecujesz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia?
- Obiecuje! - miauknął kocurek.
- Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Kasztanowa Łapo, od tej pory będziesz znany jako Kasztanowy Pień. Klan Gwiazdy ceni twoją wytrwałość i lojalność, oraz wita cię jako nowego wojownika Klanu Klifu.
Szczawiowy Liść do końca ceremonii czuł prawdziwe szczęście. Podszedł jako pierwszy do kocura, ocierając się o niego zadowolony.
- Gratulacje! - zamruczał.
Wczorajsze wydarzenie zdawało się być tak odległym wspomnieniem. Westchnął, nachylając się, żeby wtulić nos w futro Kasztana, żegnając się tym gestem z dawnym wychowankiem. Ktoś przy nim usiadł, jednak Szczawiowy Liść nawet nie zerknął na pobratymca. Dopiero gdy uniósł pysk, dojrzał znajome czarne futro.
<Barwinkowy Podmuchu?>
Będzie płakanko
OdpowiedzUsuń