- Kolec! Jesteś wreszcie, chciałam cię obudzić, ale nie mogłam wydostać się z tłumu... - miauknęła Różana Łapa.
- Przepraszam, coś mnie ominęło? Dostałem ucznia?!
- Nie..., ominęła cię jedna ceremonia, ale może dostaniesz adepta, więc siedź cicho. - poruszyła wąsami ze śmiechem Kotka.
Z niecierpliwością patrzyłem się jak na kamień wchodzi Skra, ta malutka koteczka, która tak bardzo jest smutna po stracie rodziców. Może dostanę ją na ucznia? Starałem się nie być tak pewny siebie, jak zazwyczaj.
- Skro, jesteście z nami już od sześciu księżyców. Dziś zaczniecie swój trening. Skro, od dzisiaj aż do czasu, gdy zdobędziesz imię wojownika, będziesz nazywać się Skrząca Łapa. Twoim mentorem będzie Kolczasta Skóra.
Moje źrenice się powiększyły, a w mych oczach można było zobaczyć wielkie iskierki szczęścia.
- No już, Kolec, idź! - popchnęła mnie do przodu przyjaciółka. Kiwnąłem głowę i wspiąłem się na skałę.
Dotknąłem nosem nosa świeżo upieczonej uczennicy. Usłyszałem z tyłu głowy wiwaty i krzyki ''Skrząca Łapa! Skrząca Łapa!'' szeroko się uśmiechnąłem i też krzyknąłem nowe imię koteczki.
- Gratuluję... - szepnąłem jej do ucha. - Odpocznij, jutro rano zaczniemy trening...
***
Znajdowałem się nad śpiącą Skrą, moje ciepłe oddechy padały na jej futro, ciepła mgła zaraz znikała. Pacnąłem ją kilka uderzeń serca później łapą, by wstała.
- No już, Skrząca Łapo, wstawaj. - mruknąłem. - Na trening.
- C-co? Gdzie? Pali się?! - krzyknęła kotka i stanęła na równe łapy. Poruszyłem wąsami ze śmiechem.
- Nie, głuptasie. - uśmiechnąłem się do niej. - Trening.
<Skrząca Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz