- Wujku Króliczkuuu - miauknęła, robiąc przesłodkie, brązowe oczka grzecznej koteczki. - Naucz mnie wchodzić na drzewa. Wyglądasz na pięknego, mężnego i wspaniałego wojownika. Pozbieram z tobą sople, ale zgódź się. Proszęęęęęę
O nie, nie, nie! Wojownik poczuł jakby ziemia zapadła się pod jego łapami. Umiał wchodzić i schodzić z drzew, wręcz robił to bardzo dobrze, mimo śliskiej, oszronionej powierzchni. Posiadał dość dużą wiedzę, żeby zadbać o siebie. Co innego jednak, gdyby miał uczyć tego Malinki. Znaczy w przyszłości będzie miał własnego ucznia, którego tego nauczy, ale to nie będzie kociak! I jeszcze koteczka nie była zwyczajnym dzieciakiem. Była córką Jesionowego Wichru, jego mentora! Królicze Serce oczami wyobraźni zobaczył scenę, gdzie mała z płaczem biegnie do taty, a ten wyrywa dawnemu uczniowi uszy za to, że zrobił przykrość jego córeczce. Drgnął na samą myśl. Jeśli odmówi, Malinka poskarży na niego swojemu ojcu. Ale jak się zgodzi, to mała może spaść i zrobić sobie krzywdę. Był rozdarty.
- WUJKU! - wrzasnęła Malinka.
Nazwała go wujkiem? Był aż taki stary? Potrząsnął szybko łbem, a na jego pysku pojawił się mały uśmiech. To było miłe być dla kogoś wujkiem. Sam nigdy zapewne takim prawdziwym nie będzie. Westchnął, gdy koteczka ugryzła go w łapę, żeby odzyskać skupioną na niej uwagę. I jak miał odmówić malutkiej?
- Z-zgoda, ale n-nie mów t-tacie, d-dobrze?
- Jasne! - miauknęła.
Trochę bardziej spokojny, skierował się z córką Brzoskwiniowej Bryzy do drzewa. Spojrzał na samą górę. Nie było może wielkie, ale lepiej mieć się na baczności.
- Więc naj-najpierw wy-wysuwasz pazurki i wb-wbijasz je w k-korę. O tak. - zademonstrował, wysuwając błyskawicznie pazury i umieszczając je na powierzchni drzewa. - Po-potem podciągasz się d-do gó-góry. Cały czas mu-musisz uważać.
Starał się wyrównać oddech, żeby się nie jąkać. Obserwował jak Malinka wbija pazurki w korę drzewa. Podciągnął ją głową, żeby mała mogła znaleźć się wyżej. Dalej poszło lepiej, bo koteczka sunęła na górę, do najniżej położonej gałęzi. Królicze Serce ruszył za nią, mając obniżoną głowę, żeby w razie potrzeby ją złapać.
Docierając do gałęzi, usiadł na niej, pilnując przycupniętej u jego boku koteczki. Ta szeroko otwartymi z podekscytowania oczkami, wpatrywała się w rozległy obóz Klanu Nocy z wysokości. Królicze Serce musiał przyznać, że zapierał wdech w piersiach.
- WOW!
- To wszystko należy do Klanu Nocy. Chociaż to nic w porównaniu do terenów. - miauknął Króliczek. Przełknął ślinę. Pomodlił się do Klanu Gwiazdy, żeby tylko nie namówiła go na wyjście z obozu. - Albo tłumu panującego na Zgromadzeniu. Ten spokój naszego obozu, jest bardzo przyjemny.
<Malinko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz