Tak właśnie minęło czuwanie Króliczego Serca, nowego wojownika Klanu Nocy. Było nie tak trudno jak się spodziewał. Właściwie poszło mu łatwo. Liściasty Kamień dotrzymał mu towarzystwa, chociaż Króliczek nie odzywał się do niego, zbyt zajęty obserwacją i nasłuchiwaniem. Nad ranem, wraz z wschodzącym słońcem, Aroniowy Podmuch zwolnił go z czuwania. Syn Szałwiowej Chmury z wdzięcznością skierował swoje zmęczone ciało do legowiska wojowników. Padł na pierwszy lepszy mech, pozwalając zabrać się do krainy snów.
Obudził się zmęczony. Zajęło mu dwa uderzenia serca zrozumienie, dlaczego tak właśnie się stało. Królicze Serce niechętnie otworzył ślepia, mrużąc je przez promienie słońca wpadające do nowego legowiska. Ziewnął szeroko, rozprostowując przed siebie łapy. Było dość późno. Musiał porządnie pospać, zanim przyjdzie mu pełnić nowe obowiązki.
Króliczek wyjrzał na zewnątrz. Wiatr przyjemnie popieścił jego pyszczek. W obozowisku panował ruch, chociaż pora wskazywała na to, że większość pobratymców jest zajęta pełnieniem obowiązków. Niebieski powoli opuścił legowisko. Tęsknie zerknął w stronę sterty zdobyczy. Poczuł jak burczy mu w brzuchu. Zdawało mu się, że minęły wieki, zanim coś jadł! Wojownik nieśmiało zbliżył się do sterty, ściągając z niej niewielką rybę. Przysiadł blisko kępy pokrzyw, zabierając się za zjedzenie posiłku.
Niespodziewanie ktoś na niego skoczył, przyciskając go do ziemi tak mocno, że prawie się udławił swoim obiado-śniadaniem. Automatycznie wysunął pazury, jednak natychmiast je schodził, gdy zrozumiał, że to nie kto inny jak Zwinkowa Łapa.
- Wróciłaś z treningu.
- A ty swój skończyłeś. Jak tam pierwszy dzień jako wojownika, Królicze Serce? - kotka usiadła obok niego, lekko się uśmiechając. Musiał przyznać, że taka uwaga ze strony przyjaciółki była przyjemna.
- Całkiem... inaczej. Niby zmienił się tylko rozkład moich zajęć oraz legowisko, a mi jakoś tak dziwnie z nową perspektywą. Do tego nowe imię... jest super, ale brzmi inaczej. Na początku też miałem problemy z przyzwyczajeniem się do bycia uczniem, zatem wierzę, że to tylko początkowy szok. Jestem taki podekscytowany, że wreszcie zostałem wojownikiem! - miauknął, ciut za głośno, przez co skulił się przepraszająco.
- Też chce już być wojowniczką. - miauknęła Zwinka.
Nic dziwnego. Według Króliczka jej umiejętności były na dobrym poziomie, ale niestety wiek wciąż niezbyt pomagał w podjęciu decyzji. Musieli liczyć, że to kwestia księżyców i Zwinkowa Łapa zostanie doceniona jako uczennica, awansując na wojowniczkę.
Ponieważ kotka zaproponowała, że zaskoczą Murówkową Łapę i Jaszczurzą Łapę, gdy ci będą wracać ze wspólnego szkolenia walki, Królicze Serce wraz z kotką opuścił obóz. Niewiele czasu później oczywiście wrócił, cały rozpromieniony i wygadany. Złożyło się, że i z przyjaciółmi musiał się rozstać. Nie narzekał, na widok matki i ojca, od razu do nich podszedł, rozpoczynając rozmowę. Byli z niego bardzo dumni.
W całym tym zamieszaniu, Króliczek nawet się nie zorientował, że był poszukiwany przez Jesionowy Wicher. Dawny mentor znalazł go dopiero, gdy niebieski przechadzał się po obozie. Miał zamiar znowu zapaść w sen, w legowisku wojowników oraz lepiej zająć się nowym posłaniem, jednak na widok czekoladowego kocura, szybko porzucił te plany. Miał mu tak wiele do powiedzenia! Jak miał podziękować Jesionowi za wszystko co ten dla niego zrobił? Gdyby nie wojownik, może by nic nie umiał!
- Królicze Serce, a ty gdzie byłeś? Już poszedłeś zapolować dla klanu? - zapytał.
Niebieski przystanął, uśmiechając się lekko.
- Tu i tam. Spędziłem trochę czasu z przyjaciółmi, a potem rodzicami. Jeszcze nie byłem na pierwszym polowaniu jako wojownik. - miauknął Królicze Serce.
- Możemy wybrać się razem. - zaproponował Jesionowy Wicher. - Przy okazji opowiesz mi, jak ci się podoba bycie wojownikiem.
- Jest cudownie, Jesionowy Wichrze! Nie mogę się doczekać pełnienia obowiązków! - zamruczał niebieski kocur. - Mama się nawet śmiała, że przyszedł czas na poszukiwanie miłości. Ale chyba nie jestem dobry w relacjach... no wiesz... z kotkami.
Zaszurał łapką po ziemi.
- Możemy wybrać się razem. - zaproponował Jesionowy Wicher. - Przy okazji opowiesz mi, jak ci się podoba bycie wojownikiem.
- Jest cudownie, Jesionowy Wichrze! Nie mogę się doczekać pełnienia obowiązków! - zamruczał niebieski kocur. - Mama się nawet śmiała, że przyszedł czas na poszukiwanie miłości. Ale chyba nie jestem dobry w relacjach... no wiesz... z kotkami.
Zaszurał łapką po ziemi.
<Jesionowy Wichrze?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz