Była właśnie w trakcie zaznawania kojącego wypoczynku po ciężkim dniu, gdy ni stąd, ni zowąd obudził ją krzyk Porannej Zorzy.
- Mglista Łapo! Wstawaj! Poród trzeba odebrać! - jej mentor nie zwrócił nawet uwagi na ledwie otwierającą oczy uczennicę i niemal biegiem ruszył po potrzebne zioła. No cóż, musiała wstać. Była tylko ciekawa, jakiej to kotce zachciało się rodzić w środku nocy! To wybrała sobie porę. Wzdychnęła i powstała z legowiska.
- Szybciej! - wrzasnął medyk i spojrzał morderczym wzrokiem w stronę uczennicy - To jest twój kolejny trening, więc radzę ci go nie zawalić. Jeśli Ropuszy Język padnie z bólu, osobiście dopilnuję byś go nie ukończyła - wycedził przez zęby i szybko ruszył w kierunku wyjścia z legowiska. A więc to o nią chodziło! Mgiełka nie rozmawiała ani razu z kotką, ale już postanowiła sobie zapamiętać, kto śmiał ją obudzić w nocy. Mogła przecież poczekać, chociaż do świtu! Zdenerwowana strzepnęła ogonem i usłyszała słowa medyka, że zapomniał kocimiętki.
- Ja już wezmę! Leć do tej umierającej kotki! - wrzasnęła wściekła i chwyciła szybko roślinkę, po czym wybiegła za medykiem. Była pewna, że już dzisiaj się nie wyśpi, poza tym została obudzona w środku nocy. Czego innego można by oczekiwać po wkurzonej na maxa Mgiełce?
Gdy dotarli na miejsce, Mgiełkę zmroziło, więc to tak wyglądał poród! Słyszała wiele teorii od Porannej Zorzy, ale nigdy nie uczestniczyła w praktyce. To był jej pierwszy raz. Ropuszy Język leżała rozwalona w kącie kociarni i widocznie bardzo ją bolało, bo otóż czasem wydawała piski bólu. Co tym kotom w głowie, żeby sobie latorośle robić? Takie męki przechodzić dla chwastów, które niemal nigdy nie potrafią okazać, choć odrobinę wdzięczności? Pff, kotki serio czasem były głupie, a może to pomysł samców? Zapewne, oni to są "mądrzy" bo nigdy nie rodzili. W sumie Mglista Łapa też nie, ale przecież to wszystko jedno! Razem z mentorem przybyli do kotki i ten od razu wziął się do roboty, za to Mgiełka podsunęła zioła pod pysk kotki.
- Zjedz to, poczujesz się lepiej - rzuciła niemal obojętnie, siląc się na lekki uśmiech i starając się wymazać z pamięci to, że to właśnie poród gówniaków tej kotki wybudził ją z tak błogiego snu. Ropuszy Język zmierzyła ją morderczym wzrokiem.
- Rodziłaś ty kiedyś?! - Wrzasnęła krzykiem pełnym bólu w kierunku uczennicy medyka. Ta zdziwiona spojrzała na rodzącą. A tej co? To ona się stara być miła, mimo iż ta ją obudziła, a pointka tak się odwdzięcza?
- Nie to nie, tylko pamiętaj, że nie wolno ci zdechnąć z bólu, bo Poranna Zorza nigdy nie postanowi mnie mianować. - obojętnym tonem rzuciła Mgiełka. Kiedy karmicielka nie chciała poczuć się lepiej to nie i już. Nie jej to oceniać.
- Czy ty cokolwiek wiesz o rodzeniu?! - ponownie się wydarła i niemal od razu połknęła przygotowaną dla niej mieszankę ziół. Przynajmniej tyle, ale co jej odbiło? Szczyciła się tym, że będzie mieć gówniaki? Zaczynała coraz bardziej denerwować uczennicę medyka, a ta nie mogła jej odpuścić. Zamachała nerwów ogonem.
- Tak się składa, że nigdy tego nie robiłam! Więc może w takim razie mnie poinstruujesz, skoro jesteś taka mądra?! - teraz to ona się wydarła. Niech przyszła matka latorośli wie, że nie można Mgiełką pomiatać. Z niejaką dumą i wyższością spojrzała w kierunku rywalki.
- Mglista Łapo! Zaprzestań kłócenia się z przyszłą matką, bo jak tam podejdę, to pożałujesz! - Teraz nieco w jej żyłach zastygła krew. Czyżby przegięła? Poza tym ona się nie kłóciła! To Ropuszy Język zaczęła! Czyli co, kotkom w ciąży wszystko wolno?! Prychnęła. Teraz to rodzicielka spojrzała z wyższością na zdezorientowaną uczennicę i chciała coś dodać, kiedy to Poranna Zorza wydał z siebie kolejny krzyk, informując o zaczętym porodzie. Mgiełka nawet nie zastanawiając się nad tym, co robi, wepchała patyk w pyszczek kotki i podbiegła do mentora. W końcu z teorii usłyszanej od płowego dowiedziała się, że czasem tak się robi, więc czemu nie teraz? Przynajmniej nie będzie musiała słuchać tego krzyku i jęków karmicielki. Ta jednak szybko wypluła patyk i zaczęła na nowo wydawać z siebie odgłosy o bardzo wysokim natężeniu. Mgiełka spojrzała się morderczym wzrokiem po karmicielce. Trudno, wytrzyma. Musi.
- Wychodzi! - krzyknął mentor - Mglista Łapo przygotuj się, będziesz wylizywać! - że co proszę? Ona miała przykładać swój czysty język do tej pokraki, która właśnie wychodziła z brzucha kotki, która to z kolei budzi ją w samym środku nocy i jeszcze jej pyskuje? Niedoczekanie! Nagle pomieszczenie przepełnił znowu bardzo głośny krzyk i niemal od razu potem, pisk kocięcia. Poranna Zorza szybko podał je uczennicy, a ta była zmuszona zlizać całą glutowatą maź z nowo narodzonego chabazia. Z obrzydzeniem wykonała tę czynność, po czym na polecenie mentora przyłożyła kulkę do brzucha matki.
- Jedna kotka - Poranna Zorza uśmiechnął się do świeżej matki - gratulacje. - Czyli teraz Ropuszy Język jeszcze otrzymywała gratulacje, z powodu wydania na świat tego plugastwa. Mgiełka wzdychnęła. Wypadało również pogratulować. Pod ciężkim tudzież morderczym spojrzeniem mentora, ugięła się i również pogratulowała kotce. Skuliła uszy. Będzie musiała sama przed sobą to odpokutować.
- A tobie Mglista Łapo gratuluję, tego, że istnieje możliwość twojego zostania medykiem.
- Super - wyszeptała ironicznie. Przecież i tak musiałaby kiedyś być mianowana no nie? Więc co to za gratulacje. Jednak nie to teraz się liczyło, teraz dla uczennicy medyka najważniejsze było to, by wrócić spać oraz najchętniej zapomnieć o okropnym smaku mazi, którą musiała usuwać z nowo narodzonego kociaka.
- Szybciej! - wrzasnął medyk i spojrzał morderczym wzrokiem w stronę uczennicy - To jest twój kolejny trening, więc radzę ci go nie zawalić. Jeśli Ropuszy Język padnie z bólu, osobiście dopilnuję byś go nie ukończyła - wycedził przez zęby i szybko ruszył w kierunku wyjścia z legowiska. A więc to o nią chodziło! Mgiełka nie rozmawiała ani razu z kotką, ale już postanowiła sobie zapamiętać, kto śmiał ją obudzić w nocy. Mogła przecież poczekać, chociaż do świtu! Zdenerwowana strzepnęła ogonem i usłyszała słowa medyka, że zapomniał kocimiętki.
- Ja już wezmę! Leć do tej umierającej kotki! - wrzasnęła wściekła i chwyciła szybko roślinkę, po czym wybiegła za medykiem. Była pewna, że już dzisiaj się nie wyśpi, poza tym została obudzona w środku nocy. Czego innego można by oczekiwać po wkurzonej na maxa Mgiełce?
Gdy dotarli na miejsce, Mgiełkę zmroziło, więc to tak wyglądał poród! Słyszała wiele teorii od Porannej Zorzy, ale nigdy nie uczestniczyła w praktyce. To był jej pierwszy raz. Ropuszy Język leżała rozwalona w kącie kociarni i widocznie bardzo ją bolało, bo otóż czasem wydawała piski bólu. Co tym kotom w głowie, żeby sobie latorośle robić? Takie męki przechodzić dla chwastów, które niemal nigdy nie potrafią okazać, choć odrobinę wdzięczności? Pff, kotki serio czasem były głupie, a może to pomysł samców? Zapewne, oni to są "mądrzy" bo nigdy nie rodzili. W sumie Mglista Łapa też nie, ale przecież to wszystko jedno! Razem z mentorem przybyli do kotki i ten od razu wziął się do roboty, za to Mgiełka podsunęła zioła pod pysk kotki.
- Zjedz to, poczujesz się lepiej - rzuciła niemal obojętnie, siląc się na lekki uśmiech i starając się wymazać z pamięci to, że to właśnie poród gówniaków tej kotki wybudził ją z tak błogiego snu. Ropuszy Język zmierzyła ją morderczym wzrokiem.
- Rodziłaś ty kiedyś?! - Wrzasnęła krzykiem pełnym bólu w kierunku uczennicy medyka. Ta zdziwiona spojrzała na rodzącą. A tej co? To ona się stara być miła, mimo iż ta ją obudziła, a pointka tak się odwdzięcza?
- Nie to nie, tylko pamiętaj, że nie wolno ci zdechnąć z bólu, bo Poranna Zorza nigdy nie postanowi mnie mianować. - obojętnym tonem rzuciła Mgiełka. Kiedy karmicielka nie chciała poczuć się lepiej to nie i już. Nie jej to oceniać.
- Czy ty cokolwiek wiesz o rodzeniu?! - ponownie się wydarła i niemal od razu połknęła przygotowaną dla niej mieszankę ziół. Przynajmniej tyle, ale co jej odbiło? Szczyciła się tym, że będzie mieć gówniaki? Zaczynała coraz bardziej denerwować uczennicę medyka, a ta nie mogła jej odpuścić. Zamachała nerwów ogonem.
- Tak się składa, że nigdy tego nie robiłam! Więc może w takim razie mnie poinstruujesz, skoro jesteś taka mądra?! - teraz to ona się wydarła. Niech przyszła matka latorośli wie, że nie można Mgiełką pomiatać. Z niejaką dumą i wyższością spojrzała w kierunku rywalki.
- Mglista Łapo! Zaprzestań kłócenia się z przyszłą matką, bo jak tam podejdę, to pożałujesz! - Teraz nieco w jej żyłach zastygła krew. Czyżby przegięła? Poza tym ona się nie kłóciła! To Ropuszy Język zaczęła! Czyli co, kotkom w ciąży wszystko wolno?! Prychnęła. Teraz to rodzicielka spojrzała z wyższością na zdezorientowaną uczennicę i chciała coś dodać, kiedy to Poranna Zorza wydał z siebie kolejny krzyk, informując o zaczętym porodzie. Mgiełka nawet nie zastanawiając się nad tym, co robi, wepchała patyk w pyszczek kotki i podbiegła do mentora. W końcu z teorii usłyszanej od płowego dowiedziała się, że czasem tak się robi, więc czemu nie teraz? Przynajmniej nie będzie musiała słuchać tego krzyku i jęków karmicielki. Ta jednak szybko wypluła patyk i zaczęła na nowo wydawać z siebie odgłosy o bardzo wysokim natężeniu. Mgiełka spojrzała się morderczym wzrokiem po karmicielce. Trudno, wytrzyma. Musi.
- Wychodzi! - krzyknął mentor - Mglista Łapo przygotuj się, będziesz wylizywać! - że co proszę? Ona miała przykładać swój czysty język do tej pokraki, która właśnie wychodziła z brzucha kotki, która to z kolei budzi ją w samym środku nocy i jeszcze jej pyskuje? Niedoczekanie! Nagle pomieszczenie przepełnił znowu bardzo głośny krzyk i niemal od razu potem, pisk kocięcia. Poranna Zorza szybko podał je uczennicy, a ta była zmuszona zlizać całą glutowatą maź z nowo narodzonego chabazia. Z obrzydzeniem wykonała tę czynność, po czym na polecenie mentora przyłożyła kulkę do brzucha matki.
- Jedna kotka - Poranna Zorza uśmiechnął się do świeżej matki - gratulacje. - Czyli teraz Ropuszy Język jeszcze otrzymywała gratulacje, z powodu wydania na świat tego plugastwa. Mgiełka wzdychnęła. Wypadało również pogratulować. Pod ciężkim tudzież morderczym spojrzeniem mentora, ugięła się i również pogratulowała kotce. Skuliła uszy. Będzie musiała sama przed sobą to odpokutować.
- A tobie Mglista Łapo gratuluję, tego, że istnieje możliwość twojego zostania medykiem.
- Super - wyszeptała ironicznie. Przecież i tak musiałaby kiedyś być mianowana no nie? Więc co to za gratulacje. Jednak nie to teraz się liczyło, teraz dla uczennicy medyka najważniejsze było to, by wrócić spać oraz najchętniej zapomnieć o okropnym smaku mazi, którą musiała usuwać z nowo narodzonego kociaka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz