Śnieg nadal spadał z nieba takimi malutkimi kawałkami. Płomień zastanawiała się czasem, czy mógłby być takim jednym dużym. W końcu na ziemi leżał w jednej kupie.
Wyszła przed żłobek. Dosłownie parę kroków, a jednak szybko zmroziło ją zimno. Zatrzęsła się, jednak nie chciała wracać. Miała dziś świetny humor, o dziwo, nie chciała się wpakować w kłopoty.
Ten dzień, znany jako jeden z wielu Pory Nagich Drzew był zwykłym leniuchowaniem. Nawet Wężowy Wrzask wydawała się zdziwiona spadkiem aktywności u córki. Żłobek nie był aż tak przepełniony, kilka z kociąt zostało uczniami. Płomień było dobrze tak jak jest. No, mogłaby też dostawać nieco więcej komplementów od innych, ale starała się nie narzekać.
Usiadła sobie w śniegu, łapkami depcząc biały puch. Usłyszała za sobą kroki, strzykając uchem z frędzlem. Znała ten chód. Niepewny, płochliwy. Jej brat był tuż za nią, jednak postanowiła go ignorować. Nie chciała sobie w końcu niszczyć humoru.
Machnęła ogonem nerwowo, kiedy podszedł i usiadł za nią. Nie odzywał się, nawet tortie zdawało się, iż ciszej oddychał.
Poczuła dziwne uczucie. On po prostu był sobie za nią i egzystował, nie odzywał się, a ona nie miała pretekstu, żeby go okrzyczeć. Może po prostu za egzystencję by mu przywaliła? On i tak będzie tylko płakać, więc co jej szkodzi?
Odwróciła się, już unosząc łapę, kiedy zobaczyła, że Dym wysuwając język łapie płatki śniegu. Otworzyła szerzej oczy,machając zaintrygowana ogonem.
- Co robisz? - Zapytała znienacka, na co bicolor się skulił.
- N-nic. - Mruknął, a kilka płatków śniegu spadło na jego nosek. Urocze. Znaczy co?? Na pewno nie! On nie jest uroczy! Jej brat nie mógł być bardziej uroczy od niej.
Zmarszczyła nosek, podchodząc bliżej rudego. Cofnął się o krok, więc fuknęła na niego.
- Zostań tu. Pokaż, jak to robiłeś? - Nie siliła się na proszący, miły ton. Chciała wiedzieć w jaki sposób okiełznać ten śnieg, a łapanie go to już kontrola, prawda?
- O-okej - miauknął cicho. - N-no to s-stań i wyciągnij j-język...
Płomień zastrzygła uszami. Tak po prostu? Tyle wystarczy, żeby kontrolować śnieg?
Zrobiła to co jej powiedział brat. Stanęła grzecznie, wypinając język, a płatki białego puchu same na niego spadły. Otworzyła pyszczek ze zdziwienia, patrząc na brata szeroko otwartymi oczami. Dym rozluźnił spięte mięśnie. Nadal jednak był skulony i drżał z zimna.
- Tak! Jestem genialna! - Miauknęła głośno tortie. - ZŁAPAŁAM TEN CHOLERNY ŚNIEG!
Dym słysząc niecenzuralne słowo skrzywił się. Skąd ona je znała, nie wiedział. Płomień z kolei podłapała je od mamusi i kotów z obozu. W końcu jej ucieczki nie pozostały bezowocne.
Usadowiła się i łapała śnieg, dopóki Górski Szczyt nie zgarnął jej do kociarni. Była wymarznięta i z katarem do ziemi, ale szczęśliwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz