Zamrugał zaskoczony. Lekki uśmiech wkradł mu się na pysk, lecz szybko go zamaskował poważną miną. Pamiętał jak jeszcze Jesionowy Wicher sam był kociakiem w żłobku. Biegał, krzyczał i skakał po wszystkim po czym się dało i nie było kota w żłobku, który go nie znał. Spojrzał na kocura. Wyrósł. Spoważniał. Stał się prawdziwym wojownikiem jakich potrzebowali w Klanie Nocy. A teraz na dodatek został jeszcze ojcem?
— Moje gratulację — miauknął szczerze zastępca. — Oby nie wszystkie odziedziczyły charakterek po tobie, bo wykończą Brzoskwiniową Bryzę — dodał z przekąsem.
Jesionowy Wicher uśmiechnął się lekko.
— Trochę się stresuje — wyznał czekoladowy. — W końcu wiesz, kociaki to nie lada wyzwanie, a jeszcze trzeba być dla nich wzorem.
Aronia słysząc słowa wojownika, opuścił uszy. Jego na pewno nie można było uznać za dobrego ojca, lecz wiedział, że z Jesionkiem będzie inaczej. W końcu widział, jak z Brzoskwiniową Bryzą się kochali. Na pewno lepiej niż Lodowa Sadzawka i Kaczy Pląs.
— Nie masz czym — mruknął Aronia cicho. — Jestem przekonany, że będziesz jednym z lepszych ojców w Klanie Nocy.
— Dzięki, Wujku — miauknął Jesionowy Wicher. — Mam nadzieję, że i moje kociaki czasem poniańczysz — dodał z uśmiechem.
Aronia machnął ogonem, zrywając się na łapy.
— Zapomnij.
* * *
Wpatrywał się w martwe ciało kocicy w oszołomieniu. Zamknął oczy i ponownie uchylił je powoli. Zimne i sztywne ciało Pstrągowej Gwiazdy nie zniknęło. Nadal leżało bez ruchu. Wiedział, że musiał coś zrobić, ale w jego łbie panowała pustka. Liderka jeszcze wczesnym porankiem była zdrowa jak ryba, a teraz z dziwną pianą w pysku leżała na swym łożu. Aroniowy Podmuch nie wiedział nawet za bardzo na co ta zmarła. W końcu ani nie kaszlała, ani nie narzekała na nic zdrowotnie. Na naturalną śmierć też to nie wyglądało przez pianę w pysku.
— Pstrągowa Gwiazdo! — zawołał głos z nad gałęzi przy wejściu przy dziupli.
Aroniowy Podmuch wyjrzał i ujrzał dobrze mu znaną czekoladową sylwetkę.
— Jesionowy Wichrze, nie tak głośno! — syknął na kocura. — Właź tu prędko — rozkazał wojownikowi.
Ten nieco zaskoczony nerwowością zastępcy, wykonał rozkaz bez pytań. Na widok leżącej bez życia liderki wybałuszył oczy.
— Co...? Co tu się stało? Czemu ona tak leży? Sprawdzałeś czy oddycha? Aroniowy Podmuchu, czy ona... ona nie żyje? Zawołałeś już medyka? Ta piana dziwnie wygląda? Myślisz, że coś jej zaszkodziło? — zalał go falą pytań wojownik.
Aroniowy Podmuch już otworzył pysk, by mu odpowiedzieć, gdy Jesionek spojrzał na niego pełnym powagi wzrokiem.
— Myślisz... myślisz, że mogła zostać otruta...? — zapytał ściszonym głosem.
Zastępca spojrzał na liderkę. Trucizna wyjątkowo wpasowywała się do dziwnej okoliczności śmierci. Tym bardziej, że piana ściekająca z pyska nie wyglądała jak efekt, żadnej znanej Aronii chorobie.
— To chyba najbardziej prawdopodobne — stwierdził Aronia, spoglądając na wojownika. — To musiał być ktoś z klanu. Żaden z Klifiaków nie zakradł się tu niezauważenie. Przyprowadź tu Poranną Zorzę, niech potwierdzi nasze domysły. Ja muszę coś sprawdzić — mruknął, wychodząc z legowiska liderki.
Jesionowy Wicher wciąż oszołomiony kiwnął łbem i podążył za nim. Rozdzielili się dopiero przy legowisku medyków. Kątem oka zastępca zauważył, że było ono puste. Czyli każdy bez wiedzy medyków mógł się tam zakraść i coś podrzucić liderce. Aronia przegryzł wargi. Odnalezienie winnego coraz bardziej się komplikowało. Podszedł do stojącego na straży obozowiska Borsuczego Warkotu.
— Widziałeś, żeby Pigwowy Kieł wrócił do obozowiska? — zapytał ściszonym głosem wojownika.
Ten pokręcił łbem.
— A co? Mysia strawa znów się zgubiła? — prychnął z kpiną czarno-biały.
— Wrócił, czy nie? — warknął na wojownika Aronia.
— Nie. Tylko parę kotów wracających z patrolu łowieckich wchodziło. — mruknął Borsuczy Warkot.
Aronia machnął ogonem. Jego główny podejrzany nie mógł dostarczyć trucizny liderce.
— Jakbyś go zobaczył to przywlecz go do mnie — rozkazał kocurowi. Widząc niezadowolenie na jego pysku, dodał. — Możesz siłą. Byle dało się z nim rozmawiać.
Kocur mruknął coś pod nosem, ale kiwnął łbem. Aroniowy Podmuch odszukał wzrokiem Jesionowy Wicher i zauważywszy czekoladową sylwetkę, podbiegł do niego.
— Musimy dowiedzieć się, kto jako ostatni odwiedzał Pstrągową Gwiazdę — mruknął do wojownika. — Co dowiedziałeś się od Porannej Zorzy?
<Jesion?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz