Słysząc pretensjonalny głos ucznia wysunął pazury i machnął mu łapą, delikatnie trafiając go w pysk. Kocurek stojąc sztywno i starając się schować swoje zaskoczenie, wlepiał w niego czekoladowe ślepia. Liliowy podniósł się ciężko, czując, jak łapy mu drżą, zaraz jednak prychnął, stawiając je równo i sztywno. Miał dosyć opryskliwości Kawczej Łapy, w głowie jednak powtarzał sobie, że to syn Wilczego Serca i nie może wydrzeć na niego mordy, aczkolwiek im dłużej trening ucznia trwał, tym trudniej było mu utrzymać język za zębami.
— Rusz dupę, co tak stoisz? — mruknął, zatrzymując się przy wejściu. Kocur pozbawiony uszu bez słowa wyszedł z jego legowiska, kierując się w stronę wyjścia z obozu. Po drodze zatrzymał ich Hiacynt, pretensjonalnym tonem oświadczając, że jeden z uczniów klanu wilka nasrał do legowiska jednego z burzaków. Chcąc czy nie, Igła rzucił w myślach podejrzenia na Kawkę, jednakże milczał. Wyminął pseudo-zastępcę, strosząc futro na karku. Niebieski próbował zagrodzić im drogę. Point ostrzegawczo pokazał kły.
— Zejdź. Nam. Z. Drogi — wycedził przez zęby, popychając wroga, aż ten upadł na piach — Sram na to — splunął, gdy usłyszał za sobą, że ma meldować o wszystkim, co robi. Nie miał zamiaru. Nie był niczyją własnością. Gniew pożerał go od środka niczym ogień las. Z każdym mijającym wschodem słońca co raz bardziej miał ochotę zatopić kły w karku jakiegoś burzaka — Słuchałeś na ostatnich lekcjach? — zapytał, sprawiając wrażenie jakby znudzonego. Kawcza Łapa kiwnął głową.
— Pozycja łowiecka, teraz — miauknął krótko obserwując ucznia — Polujesz na ptaka — dodał zaraz, chcąc mu lepiej naświetlić sytuację.
Obserwował jak uczeń przybiera pozę łowiecką, kręcąc łbem. Niemalże wszystko było źle. Podszedł do kocurka kuśtykając, po czym docisnął jego zadek oraz łeb do ziemi.
— Jak tak będziesz wymachiwać tym dupskiem, to nigdy niczego nie złapiesz. Jeszcze raz! — zawołał, przyglądając mu się uważnie — Tylne łapy masz za daleko — pokręcił łbem rozczarowany. Poprzednich uczniów potrafił wyszkolić bardzo szybko, dlaczego więc z Kawką mu nie szło? Przez chwilę przez głowę przebiegła mu myśl, że kocurek jest zwyczajnym tłukiem, dlatego tak długo zajmuje mu nauka. Zaraz jednak starał się porzucić to przypuszczenie.
Przecież dzieciak Wilczego Serca nie mógł być aż takim pustakiem.
Bo nie mógł, nie?
Chyba, że wdał się w babcię albo w coś.
Igła westchnął, zaś z jego pyska nareszcie uciekła pochwała względem młodego ucznia. Czarny kocur nareszcie wykonał pozycję łowiecką poprawnie. Point kazał mu trochę odpocząć, chyba, że aż tak mu się nudziło, czy tam rwało do treningu, to w takim razie miał uderzać pazurami w pień sosny, pod którą siedzieli.
Dostrzegał w jego ruchach coś na wzór gniewu, może nawet nienawiści, frustracji. Nie rozumiał co może przechodzić taki chłystek, jednakże ani śmiał podważać, iż Kawcza Łapa mógł zmagać się z własnymi demonami. A jeśli o demonach mowa, kilkoro z nich pałętało się po obozowisku klanu wilka. Zacisnął szczęki mimowolnie na myśl o tych pchłach. Końcówka ogona lidera zadrżała.
— Chcesz zrobić sobie z jakiegoś burzaka worek treningowy? — zaproponował mimochodem, głosem niemalże całkowicie pozbawionym emocji. Zerkał tylko na Kawczą Łapę, który dopiero analizował propozycję.
< Kawko? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz