Westchnął. Krzątał się po legowisku, sprawdzając, czego im jeszcze brakuje, gdy dobiegł go cichy szloch. Odwrócił pysk w stronę małej pacjentki.
- Ty płaczesz?
- Wpadło m-mi tylko coś dio oka... - miauknęła, próbując uspokoić płacz. Nic nie pomagało, za to wręcz przeciwnie rozpłakała się jeszcze bardziej. Jej nóżka od ruchowo zaczęła się ruszać. Zaczęła tuptać lewą, tylną łapą, przez co zaczynała bardziej przypominać małego królika nić kilkumiesięczne kocię.
Ojej...
W niebieskich ślepiach Jeżyka, odbiło się zmartwienie. Czekoladowy medyk znalazł się przy koteczce, siadając obok. Przyjrzał się czujniej owocowi miłości Cętkowanego Kwiatu i Orlikowego Szeptu (których nie raz shipował). Tupot, trafiła do nich z kocięcym kaszlem. Była to poważna choroba dla kocięcia, mogąca przerodzić się w Zielony Kaszel. Ostatnio choroby dawały się we znaki każdemu burzakowi, ważne było ich szybkie wyeliminowanie, zanim przerodzą się w coś poważniejszego, a wręcz śmiertelnego.
- Boli cię coś, malutka? - spytał z troską. - Możesz mi powiedzieć. Jestem od tego, żeby ci pomóc.
- N-nie boli. - miauknęła koteczka, pociągając noskiem. Oczka dalej miała pełne łezek, pojawiających się z każdym uderzeniem serca coraz więcej.
Jeżowa Ścieżka ostrożnie przytulił ją ogonem. Kociaki lubiły czuć przy sobie kogoś obecność, wtedy miały poczucie większego bezpieczeństwa. A skoro malutka trafiła do nich pierwszy raz, musiała być strasznie nieswoja.
- Gdzie mamusia?
- Siedzi w żłobku z twoim rodzeństwem. Mogę ją zawołać. - miauknął spokojnie Jeżowa Ścieżka. - Albo twojego tatę. Oboje pewnie chętnie dotrzymają ci towarzystwa, tylko nie mogą być tu cały czas. Obowiązki... gdy będziesz uczennicą, zapewne też będziesz spędzała na ich wykonywaniu sporo czasu. Ja ci jednak mogę dotrzymać towarzystwa cały czas, aż nie wrócisz do żłobka. A to już jutro, jeśli kaszel ci przejdzie. - miauknął kocur.
<Tupot?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz