Nie był świadomy nawet upływu czasu. Ile minęło? Dwadzieścia uderzeń serca? Kwadrans? A może cały dzień i noc? Pobratymcy dowiedzieli się o śmierci Kucykowego Ogona. Wielu z nich siedziało przed legowiskiem, składając swoje kondolencje i współczucie. Czekoladowy wysłuchiwał ich jedynie kontem uszu. Co miały mu dać? Nie ukoją bólu straty, tęsknoty i żałoby.
Reakcja Rzecznego Nurtu i Oślego Ucha, zakuły go tylko bardziej. Chociaż żadne z nich go nie obwiniało, widział w ich ślepiach ból. Siostra wtuliła się w jego futro, wypłakując swe smutki. Ośle Ucho położył się natomiast przy ojcu, żegnając się z nim ostatni raz. Widział jego załamanie. Nic dziwnego, oboje zostali tego dnia sierotami.
- G-gdzie Dreszczyk? - spytał kocur, podnosząc głowę, by spojrzeć na młodszego.
Czekoladowy westchnął cicho. Nie pamiętał. Nie potrafił sobie przypomnieć, gdzie pobiegł uczeń, gdy on się tutaj pojawił i dowiedział o śmierci starszego.
- Nie wiem. Drżąca Łapa obwinia się o śmierć taty. Uważa, że go zanudził na śmierć. Niedorzeczne. - mruknął Jeżowa Ścieżka, siląc się na powstrzymanie kolejnej fali łez. Te jednak zalały jego oczy, spadając na ziemię.
Rzeczny Nurt odsunęła się od niego.
- Biedny Dreszczyk. To jeszcze dziecko. Poszukam go.
- Wybiegł z obozu. - miauknął Jeżyk, mrużąc oczy. - Chyba.
- Wybiegł? Co? Kiedy? - Ośle Ucho skoczył na równe łapy. Widział jego panikę. Martwił się o syna. Nic dziwnego. Jeżowa Ścieżka obserwował jak wybiega, by powiadomić Mokrą Gwiazdę. Rzeczny Nurt została natomiast z nim, tuląc się do jego sierści. Wspólnie płakali, wspominając najlepsze wspomnienia z dzieciństwa u boku taty. Potrzebowali się teraz najbardziej.
Żałoba podobno zbliżała. Ich natomiast nigdy nie musiała.
W obozie panowała napięta atmosfera. Drżąca Łapa dalej nie wrócił. Ośle Ucho prawie wychodził ze skóry, martwiąc się o pierworodnego. Chodził niespokojnie. Nikt nie mógł go uspokoić, chociaż podzielali obawy kocura, że coś mogło się stać uczniowi. Jeżowa Ścieżka również martwił się o kocurka, ale nie pokazywał tego aż tak bardzo, pochlipując cicho i zajmując się przygotowaniami do pogrzebu. Rzeczka cały czas była przy nim. Podzielali swoją rozpacz po stracie taty.
Wkrótce mieli zakopać jego ciało. Miał zniknąć. Tak jak Brzozowy Szept, Psiankowa Szyja i Zajęcza Stopa. Pozostaną po nim jedynie wspomnienia. Modlili się, żeby ich nigdy nie zostawiły.
Wreszcie usłyszeli poruszenie.
- Dreszczyk wrócił. - szepnęła mu Rzeczny Nurt.
Wtulił się w jej ciepłe futro. Martwił się również o siostrę. Powinna w swoim stanie odpoczywać.
- Wróć do żłobka. - miauknął jej cicho. - Potem cię odwiedzę.
- Na pewno? - upewniła się kotka.
Jeżowa Ścieżka pokiwał powoli głową. Wyszedł pomału z legowiska. Jego ślepia od razu ujrzały Drżącą Łapę. Nie miał jednak siły z nim rozmawiać. Co miał mu powiedzieć? Że dziadek zasnął na zawsze? Wiedział to. A jeśli w tym stanie powie coś złego i Dreszczyk znowu ucieknie?
Ze spuszczoną głową, ciągnąć ogon po ziemi, ruszył przez obóz, wpatrzony jedynie we własne łapy. Drżąca Łapa podbiegł do niego. Jeżyk zmusił się, by na niego spojrzeć. W takich samych jak jego oczach, widział smutek i poczucie winy.
- Ja... Ja przepraszam. - miauknął do medyka. - Nie chciałem, aby to tak się skończyło.
- Wiem, że nie chciałeś. To nie twoja wina. - miauknął. - Czasami tak się dzieję, że gdy kot jest stary i schorowany, odchodzi polować z Klanem Gwiazdy. Twój dziadek był w złym stanie, gdy do mnie trafił. Myślałem, że dam radę mu pomóc, ale los okazał się zupełnie inny. Każdy kot rodzi się z jakimś celem na ziemi i twój dziadek wykonał już swoje zadanie. Odszedł spokojnie. Otoczony bliskimi.
- Ale... ale ja...
- Nie zanudziłeś go na śmierć, Drżąca Łapo. Pamiętasz, że w ostatnich dniach więcej pił i pomału tracił siły? Zabrała go choroba. Ty po prostu znalazłeś się u dziadka w złym czasie. Chociaż... myślę, że dziadek był szczęśliwy, że mógł mieć okazję do ostatniej rozmowy ze swoim wnukiem. Bardzo cię kochał, Dreszczyku. Teraz będzie kroczył po Srebrnej Skórze z babcią. - miauknął Jeżowa Ścieżka. Klepnął ogonem po grzbiecie swojego bratanka, zanim obszedł go i ruszył w stronę Mokrej Gwiazdy oznajmić, że mogą już rozpocząć czuwanie.
Łapy ledwo go niosły. Pogrążony w smutku kocur chciał, by ten ból już minął. Wiedział jednak, że nigdy to się nie stanie, a jedynie zostanie przysłonięty.
<Dreszcz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz