Przekrzywił łepek, po czym gorliwie nim pokiwał. W końcu na tym polega chowanego! Trzeba się ukrywać, a ktoś cię szuka!
- To ne podglondaj - powiedział.
Siostra zamknęła oczy, a wtedy on szybko zaczął rozglądać się za jakąś kryjówką. Co tu wybrać, co tu wybrać? Może za ogonem mamy? Ale tu już była przecież Rosa! A może pod? Czy by zobaczyła go, gdyby schował się tuż za nią? Pewnie nie! Wierząc w swój genialny plan, wskoczył pod ogon mamy, szybko zakrywając się jej sierścią.
- Szukam! - zawołała Rosa, po czym zaczęła się rozglądać.
Hihihi nie znajdzie go tu! Nagle jej wzrok spoczął na nim. Pewnie tylko się zgrywa. Nie ma szans, by go tu znalazła! Usłyszał jej westchnięcie.
- Znalazłam ce. Powinieneś gsieś iść indziej, jesce las.
Co? Jak jeszcze raz? Nadal siedział w swojej "genialnej" kryjówce, będąc pewnym, że siostra próbuje tym sposobem odgadnąć, gdzie tak naprawdę się chowa. Zachował więc milczenie, czekając aż ruszy się na poszukiwania.
Rosa widząc, że brat najwidoczniej nie wierzył w tak szybkie zakończenie zabawy, zaczęła się rozglądać dla nie poznaki.
- Och... gdzie on jest? Chyba go nie znajdę. Tak dobse się uklył.
Zimorodek poruszył wibrysami. Ha! Był genialny! Nagle włos mamy załaskotał go w nos, przez co kichnął, zwracając tym sposobem uwagę siostry. Ta zadowolona, że sam się wydał, strzepała z niego ogon zastępczyni.
- Jus naplafde cię znalazłam. Jesce las - powiedziała. - Ale tym lasem sklyj się dalej.
Wyszedł ze smutną miną, ale słysząc słowa siostry, uniósł czujnie uszy. Czy ona właśnie dawała mu drugą szansę? TAK!
- Dobse! - Nie czekając na to, aż kotka zamknie oczy, wybiegł na zewnątrz, co zaalarmowało mamę.
- Zimorodku! Wracaj tu! - Kotka się podniosła i skierowała swoje kroki w stronę uciekiniera.
O nie! Mama chciała się bawić w berka! Zawrócił więc, przemykając jej pod łapami, nie chcąc zostać złapanym!
- Aaa! Losa uciekaj! Mama jest belkiem! - zawołał zderzając się z siostrą, ze zduszonym jękiem.
O nie. Teraz na pewno przegrają! Widział już jak kotka się zbliżała. To koniec! Pociągnął szybko Rose za kark, pomagając jej wstać i dał jej znak ogonem, by za nim pobiegła. Mama widząc, że jej pociechy zaczęły się bawić na terenie żłobka, odpuściła i położyła się na posłaniu, uważnie się im przyglądając.
Zimorodek dysząc, w końcu się zatrzymał pod ścianą.
- Musimy... telas... oplacofać plan... Mama to wielki stlasnik światłości. Nie psepsuści nas!
<Roso?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz