W kociarni nigdy nie było cicho. Jeśli Firletka, Srebrny i Kasztanek nie robili hałasu zabawą, to robił to Meszek. Och tak, nawet, jeśli kocur niedawno wyszedł z łona matki, nie dawał pozostałym maluchom o sobie zapomnieć. Właśnie sepleniąc awanturował się z Berberys, która właściwie nie tyle się z nim kłóciła, co próbowała uciszyć malucha. Rosa schowała się za ogonem matki, wierząc, że to miejsce najdalsze i najbezpieczniejsze od niepotrzebnej afery. Nie lubiła, kiedy jej braciszek złościł się z byle powodu, a tak właśnie było i tym razem. Właściwie, to nie miała pojęcia, o co poszło i nie wiedziała, czy chce to wiedzieć. Najważniejsze było, aby w końcu zrobiło się cicho. Gdyby był tutaj tatuś, którego ta nigdy nie poznała, na pewno umiałby zrobić tak, aby było cicho. Nie, żeby narzekała na mamusię, bo ta też była wspaniała. Malutka położyła uszy po sobie i zakryła je łapkami, gdy nagle coś wsunęło pysk do jej kryjówki. Niemalże podskoczyła, widząc niebiesko-białego kocurka, jej kolejnego braciszka.
– Simorodku? Co ty lobisz? – zapytała zdziwiona. Kocur uśmiechnął się szeroko.
– Mam cię! Wyglałem! – zawołał, dość głośno. Na tyle głośno, że mógłby zdradzić jej kryjówkę, co ją zaniepokoiło. Oczywiście nie wzięła pod uwagę, że jej ukrycie zdradzał już fakt wystającego z niej tyłka młodego kocurka.
– Co? Co wyglałeś? – Zdziwiła się. Nie przypominała sobie, aby w ogóle w coś grali.
– To nie bawiliśmy się w chowanego? – W jego głosie usłyszała zawiedzenie i wiedziała, po prostu wiedziała, że musi potwierdzić jego teorię. Przecież nie chciała, aby było mu przykro, nawet, jeśli coś sobie dopowiedział. Zresztą, zabawa w chowanego brzmiała jak pretekst, aby opuścić kociarnię, a jej się to bardzo podobało. Skupi się na czymś innym, mniej strasznym, w bardziej cichym miejscu. Idealnie.
– Bawimy! A ty mnie znalazłeś. Więc, telaz ja szukam, no nie? – Uśmiechnęła się szeroko do braciszka, chcąc zachęcić go do schowania się przed nią.
<Zimorodku? Wybacz, że tak króciutko>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz