- Nie?! Nie?! Nie wyjdziesz?! - wściekł się jeszcze bardziej Trójka, widząc postawę młodszego.
- Nie. - odpowiedział szybko drugi i wytknął mu język.
Kolczasta Skóra wysunął pazury i wbił się w ziemie dając znak, że żadna siła go z stamtąd nie oderwie.
Kolczasta Skóra wysunął pazury i wbił się w ziemie dając znak, że żadna siła go z stamtąd nie oderwie.
Co za gówniarzernia rosła w jego cudownym klanie. Dobrze pamiętał pojawienie się kociaka, który został sprowadzony przez Wilcze Serce. Oznaczało to, że oczywiście nie miał szacunku do starszych i klanowych obyczajów. Nie zdziwiłby się, gdyby nawet nie wierzył w przodków. W końcu takie podrzutki są przekonane do swoich racji. Ale żeby tak kpić sobie z jego cennych ziół, które mogą uratować mu życie? Chyba nie wie z kim zadziera.
- Słuchaj no ty lisi bobku. Powiem ci teraz coś i dobrze to sobie zapamiętaj. Nie należy mi przeszkadzać w pracy. Udajesz takiego groźnego, ale wiedz, że jak będziesz się wykrwawiał na śmierć, to przyjdziesz do mnie, a wtedy zobaczymy kto będzie zgrywał twardziela! Więc trochę szacunku!
- Mogę iść do Fasolkowej Łapy. W końcu ona też jest medyczką. - odpowiedział.
- Myślisz, że twoja ukochana Fasolka jest tu cały czas? Widzisz, że w tej chwili jej nie ma! Więc się zastanów co mówisz - warknął.
Musiał chyba na serio pomyśleć, o jakimś zabezpieczeniu przeciwko zdrowym kotom, którzy przychodzą do jego jaskini, kłócąc się i zabierając mu powietrze. Kolczasta Skóra nadal siedział w środku, czekając na swoją przyjaciółkę.
- Wyjdź. Stąd. Już. Nie rozumiesz mysi móżdżku, co do ciebie mówię?! Możesz poczekać w obozie, bo skoro jej tu nie ma, to znaczy geniuszu, że wejdzie z innej strony. Nie wyskoczy nagle z leża medyka!
- Ale...
No naprawdę! Co za mysi móżdżek! Serio nie rozumiał, że ktoś kogo nie ma, nie pojawi się nagle przed nim? Powinien czekać przed wejściem do obozu, a nie w jego jaskini! Idioci, idioci, idioci, wszędzie tylko idioci. Czy kiedykolwiek spotka kogoś, kto miałby szansę z nim normalnie porozmawiać na inteligentne tematy?
- To jaaaa! Leśny Świt! - Nareszcie zrozumiał, aby krzyczeć przed wejściem do środka.
- Czego?
- Boli mnie brzuch! - Wojownik wtoczył się powoli do środka, upadając na pysk.
Szybko przystąpił do oględzin pacjenta. Dotknął łapą jego brzucha, a z pyska badanego wyrwało się jęknięcie. W konsystencji był też jakiś twardy. Nagle zwymiotował, ale na szczęście pod łapy Kolczasatej Skóry. No i po co się tak zapierał swoimi pazurkami?
- Nie widzisz, że przeszkadzasz? Wyjdź, mam robotę. - Nadal starał się go przepędzić trójłapy.
- Mogę pomóc...
- Nie! Nie jesteś medykiem. Znajdź Fasolkową Łapę, już. Tylko do tego się teraz przydasz. - Przeciągnął Leśnego Świta na posłanie, którym targały dreszcze.
Wyglądało mu to na zatrucie. Szybko włożył mu do pyska pokrzywkę. Po chwili znów wstrząsnęły jego ciałem torsje, zwracając to co ostatnio jadł. Miał nadzieję, że to nie zaraza, która panowała w Klanie Burzy. Przyjrzał się z obrzydzeniem jego wymiocinom, ale o dziwo nie dostrzegł żadnego pokarmu. Tylko żółć i pianę.
- Jadłeś coś ostatnio?
Wojownik pokręcił głową. Znów spojrzał na Kolczastą Skórę, który wycierał łapy w mech.
- No idźże po Fasolkę! - warknął na niego, by pobudzić go do poszukiwań.
<Kolczasta Skóro?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz