Kociak otworzył ślepka. Spragniony zabawy i zwycięstwa, rozejrzał się po żłobku, pozostającym jak zwykle cichym, przytulnym miejscem. Dreptał łapkami w miejscu, pragnąć już rozpocząć zabawę. Spojrzał na swoją kuzynkę. Była super fajna! Polubił ją, nawet jeśli była starsza. Rzeczna Łapa wskazała mu ogonem na kawałek ryby. Podszedł niepewnie, pochylając się i wąchając martwą istotkę. Pachniała normalnie, Króliczek już nie raz czuł tą woń i za każdym razem mu się podobała. Kojarzyła mu się z Klanem Nocy, który przecież uwielbiał.
Kocurek zapamiętał tą woń, pozostającą teraz na jego języku. Ruszył przed siebie, próbując ją wywęszyć, przy tym cały czas się rozglądając. Zapach był mocny, ale tropienie nie szło mu zbyt dobrze, był w końcu jeszcze maluchem. Nie chciał się jednak poddawać.
Długo łaził po żłobku, udając, że wychwycił trop kawałka ryby. W rzeczywistości wszystkie zapachy mu się mieszały, kręciło mu się od nich w głowie. Węszył w nadziei, że wychwyci ten jeden konkretny.
— Długo jeszcze? Pośpiesz się.
Zastrzygł uszkami na głos Rzecznej Łapy. Skulił się, zanim nieśmiało pokiwał łebkiem, wracając do poszukiwań. Zabawa była naprawdę fajna, szkoda tylko, że nie był w niej za dobry.
Coś przykuło uwagę kocurka. Zatrzymał się, zerkając w stronę dziury w "ścianie", z której wystawało coś srebrnego. Machnął radośnie ogonkiem, podbiegając w tamtym kierunku. Wcisnął łebek, chwytając za skórę i pociągając w swoim kierunku. Ryba! Znalazł! Udało się! Spojrzał lśniącymi oczkami w stronę córki Szakłakowego Cienia, zanim pociągnął znalezisko w jej stronę, prosto pod łapy uczennicy.
— Udało się. — miauknął. Oczywiście szkoda, że nie od razu, ale nauka cierpliwości jak najbardziej była mu potrzebna. Teraz rozumiał słowa mamy, że cierpliwość przynosi efekty. Czuł się dumny, że wygrał zabawę. — Możemy jeszcze raz? Prooooszę!
***
Królicza Łapa wrócił do legowiska uczniów. Po całym dniu treningu, każda część ciała odmawiała mu posłuszeństwa, a zwłaszcza łapy. Padł od razu na swoje posłanie, nawet nie zabierając się do spojrzenia na ubrudzone błotem i kawałkami paproci futerko. Położył pyszczek na łapach, śledząc ruch panujący w legowisku. Niektóry uczniowie rozmawiali ze sobą podekscytowanym tonem głosu, inni natomiast odpoczywali. Z łatwością dojrzał swoją kuzynkę, zwijającą się w kłębek. Pewnie szykowała się do snu. Gdy jednak kotka wyczuła na sobie jego spojrzenie, odwróciła pyszczek w kierunku niebieskiego, posyłając mu niechętne spojrzenie.
— Czego?
— C-cześć R-rzeczna Łapo. — przywitał się, przenosząc się do siadu. Nie był już tym małym kociakiem, którym się opiekowała, ale przecież dalej mogli się pobawić, prawda? Albo po prostu spędzić trochę czasu, chociaż nie był najlepszy w rozmowach. — J-jak ci i-idzie trening?
Rzeka i jej rodzeństwo dalej pozostawali uczniami, mimo iż zdaniem Króliczka, powinni już dawno grzać tyłki na stanowisku wojowników. Wierzył w swoje kuzynostwo. To musiała być kwestia czasu.
<Rzeczna Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz