- Misję? Była straszna? Sama?
Czyli jednak nie została porwana! Jak dobrze! Widok kotki całej i zdrowej bardzo go ucieszył.
- Nie, nie. Była ze mną Cętka, a misja nie była taka straszna. - spojrzała na śpiące kilkanaście lisich ogonów dalej Burze i Stokrotkę.
- Ciągle śpią. - miauknął cicho Dreszcz widząc, w którym kierunku patrzy się Konwaliowe Serce. - A jak już się obudzą piszczą, nie rozumiem ich.
- Nie, nie. Była ze mną Cętka, a misja nie była taka straszna. - spojrzała na śpiące kilkanaście lisich ogonów dalej Burze i Stokrotkę.
- Ciągle śpią. - miauknął cicho Dreszcz widząc, w którym kierunku patrzy się Konwaliowe Serce. - A jak już się obudzą piszczą, nie rozumiem ich.
Te małe istoty pojawiły się jakby znikąd. Kiedy pierwszy raz je zobaczył zastanawiał się, czy to przypadkiem nie jest jego kolejne urojenie. Ale nie. Kociaki żyły i coś piszczały. Nie podobały mu się. Oznaczało to, że będzie więcej konkurencji, a nie chciał się dzielić niczym z nowymi członkami klanu. Jego brat Wiewiór również nie cieszył się z wizyty kociaków. Widział czasami jak je zaczepiał, ukazując im swoje niezadowolenie. Dreszcz wolał jednak trzymać się od nich z daleka.
- Gdy byłeś takim maleństwem jak one też tak się zachowywałeś.
- Serio? - zapytał
Kotka pokiwała głową.
- Jeszcze kilka księżyców, a zostaniesz uczniem, wiesz?
- Tak, tatuś opowiadał mi dużo o nich. - ożywił się kremowy. - Nie mogę się doczekać. - po chwili przerwał drżąc. Znów ten cień! A raczej cienie. Zbliżały się coraz bardziej i bardziej w stronę żłobka.. - Tam są jakieś potwory! - zapiszczał kuląc się.
- Gdy byłeś takim maleństwem jak one też tak się zachowywałeś.
- Serio? - zapytał
Kotka pokiwała głową.
- Jeszcze kilka księżyców, a zostaniesz uczniem, wiesz?
- Tak, tatuś opowiadał mi dużo o nich. - ożywił się kremowy. - Nie mogę się doczekać. - po chwili przerwał drżąc. Znów ten cień! A raczej cienie. Zbliżały się coraz bardziej i bardziej w stronę żłobka.. - Tam są jakieś potwory! - zapiszczał kuląc się.
- Gdzie? - zapytała się kotka.
Wskazał jej ogonem wejście, próbując uspokoić się i nie popaść ponownie w histerie. Przecież wiedział już, że te cienie nie mają wstępu do żłobka. Że znikają, gdy tylko dotkną progu. Mimo to, jego ciało reagowało instynktownie, a on niestety nie mógł nic na to poradzić.
Kotka skierowała wzrok na wyjście, po czym rozluźniła się widząc Orlikowy Szept z Cętkowanym Kwiatem. Syn Piaskowej Ścieżki patrzył pod ich łapy, z radością przyjmując fakt, że potwory zniknęły. Ufff...
- Witajcie - zawołali oboje. - Przyszliśmy zobaczyć maluchy.
Maluchy? Przyszli tu dla tych małych klusek? Musiał przyznać, że poczuł się zazdrosny. Na dodatek Orlikowy Szept, który miał władzę nad białymi potworkami, zawsze przychodził do niego, a nie do innych. Musiał najwyraźniej coś zrobić, aby to całe zainteresowanie kociakami znikło z ich głowy. Szybko podbiegł do wojowników i usiadł im na drodze.
- Nie ma przejścia. - powiedział, robiąc niezadowoloną minę.
- Oj on tylko żartuje. Wejdźcie - zachęcała Konwalia.
Widząc, że goście kierują się do kociąt, poczuł jak wypełnia go gniew. Co było w nich takiego wyjątkowego? Były takie małe i nie dało się zrozumieć co mówią! A on był wyjątkowy! Mówiła tak przecież Konwaliowe Serce! Szybko naskoczył na ogon kotki i wgryzł się w jej futerko. Ta zdziwiony spojrzał na kremowego zdziwiona.
- Co robisz, Dreszczyku?
Młodszy opadł na ziemie, wypluwając czarno-białe kłaki z pyska.
- Nie pozwolę by to małe coś, zabrało mi was!
Konwalia i Orlik byli jego. Tylko do niego mogli przychodzić, do niego, do niego i tylko do niego!
- Należycie do mnie! - warknął, czując powoli jak ten cały stres, zbiera mu się w oczach.
O nie. Znów się zacznie. Nie chciał tego. Nie potrafił jednak opanować drżenia i łez skapujących na łapy. Piaskowa Ścieżka zatkała sobie uszy łapami, wiedząc co zaraz nastąpi. Kolejna histeria. Kolejna z byle powodu. Ale przecież powód był! Chciał by to na nim skupiali uwagę, a nie na jakichś nowych kociakach! Zaczął płakać, drąc się na cały obóz. Do jego lamentu dołączyły smutne popiskiwania, obudzonych kociaków. Miał to gdzieś. Nie znosił tych klusek. Nie znosił. Widział jak Konwaliowe Serce na nie spoglądała. Jakby obchodziła się bardziej ich losem! Dlaczego, dlaczego, dlaczego?!
- JESTEŚCIE MOI! MOI! - krzyczał, czując jak powoli zaczyna go boleć gardełko.
<Konwalio? Powodzenia>
Jejku Dreszczyku:(( Konwalia pora wymienić dzieci na Dreszcza
OdpowiedzUsuńO jeju, biedny Dreszczyk :<
OdpowiedzUsuń