- Takie roślinki. Służą do leczenia. Każde zioło ma jednak inne właściwości. - miauknął cierpliwie Jeżowa Ścieżka. - Mogę cię trochę o nich pouczyć, chciałbyś? Przy okazji spędzimy trochę czasu. Z wujkiem ci nic nie groźne. - mrugnął. - Pod wieczór zaniosę cię do mamy.
Chwilę zastanowił się nad propozycją wujka. Spędzenie z nim czasu, było jak najbardziej fajne! Bardzo go lubił, ale... nie wiedział zbytnio, co ciekawego było w roślinkach. Były ohydne w smaku i takie zielone. Mimo to kiwnął łepkiem, aby nie skreślać tak szybko zainteresowania medyka. A może mu się spodoba?
Kocur widząc to, uśmiechnął się i zaczął pokazywać mu różne zioła. Opowiadał przy tym, gdzie można je znaleźć i do czego służą. Im więcej słuchał, tym bardziej czuł, jak jego oczka powoli się kleją. Jednak był twardy i obiecał sobie, że nie zaśnie, o nie! Pozwalał sobie jedynie na dyskretne ziewnięcia, kiedy wujek oddalał się po nową roślinkę.
- Masz jakieś pytania?
Chwilę się zastanowił. Pomimo przynudzania medyka, trochę pozostało mu w głowie. Jednak nie wiedział o co zapytać.
- A te lekarstwa mogą mi pomóc?
Wujek na chwilę się zamyślił.
- Nie zadręczaj się tym. Na pewno cię wyleczymy.
Kiwnął nieprzekonany głową. W końcu już tak długo próbują ustalić, co z nim jest nie tak.
- Pokaże ci teraz pokrzywę...
Pokrzywę? Siedział tam i czekał aż medyk wróci ze swojego składziku. Przyjrzał się przez ten czas leżu, aż nagle poczuł dziwny uścisk w piersi. Rozejrzał się z panika po otoczeniu. Nie. Co się znów dzieję?! Zakrył uszka łapkami, chociaż tak naprawdę nie wiedział przed czym się ukrywa. Ściany coraz bardziej i bardziej zbliżały się! Nie! To nieprawda! Wcale się nie zbliżały! One... One... One migały! Szybko cofnął się z przerażeniem. Musiał się ukryć, musiał. Gdzieś po lewej mignął mu ciemny kształt. Nie. To jego cień? Ale... Pokręcił głową. Mama tłumaczyła mu przecież, że cień to nie potwór. Jednak to sprawiło, że zaczął drżeć jeszcze bardziej i bardziej.
- Co się dzieję? - Widząc wujka, szybko wpadł mu pomiędzy łapy i przytulił mocno do jego sierści.
Niech te potwory w końcu go zostawią. Czemu się uparły by go dorwać? Dlaczego wszyscy uważali, że nie są one niebezpieczne? Przecież czuł ten ból w głowie, piski i trudno mu się oddychało. To musiało być to!
- Zabierz ich! Zabierz! - Wskazał na wyjście, gdzie cienie pozostawiane przez koty na zewnątrz, rosły i rosły. Zaraz miały go dosięgnąć i pojmać!
- To oni porwali, Konwaliowe Serce! - pisnął w końcu, informując kogoś o swoich podejrzeniach.
W końcu kotka zniknęła! Nie przychodziła do niego już tak długo! A sam się bał iść jej poszukać!
- Teraz chcą mnie zabrać, bo wiem o ich tajnym planie! - dodał spanikowany.
Poczuł jak język wujka, powoli przygładza mu futerko. No tak... Przecież był tu wujek. On go uratuję. Cienie nie podejdą do niego, ponieważ jest bohaterem. Już raz go uratował. Wtulił się bardziej w jego sierść, powoli uspokajając oddech. Dlaczego nagle tak się wystraszył? Przecież teraz widział doskonale, że te cienie to jakieś lamusy! Wcale nie podejdą. Nie przekroczą magicznej granicy.
- Przepraszam - pisnął cichutko.
<Jeżyku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz