- A skąd pan, pani wie? Nie jesteś takiego samego kololu jak ja i blacisek. A my jesteśmy koculkami. - Miauknął całkiem poważnie kociak
Barwinek zmarszczył brwi. Co on, głupi? W sumie jest jeszcze mały, ale no co za pomysł, żeby nazywać go kotką?? Czy on tak wyglądał? Jego umięśnione, SAMCZE ciało. No chyba nie.
- Pan jest i kotką i koculkiem? Cy koculkiem i kotkom? - dopytywał naprawdę zaciekawiony, podjętego przez niego tematu.
Barwinka ostro zatkało. On tak na poważnie? Czy się zgrywa? Co to w ogóle za pytanie?!
Westchnął, biedna Berberys, ma w stadzie takiego półgłówka. Jednak nie ma tego złego, on go nauczy czego trzeba!
- Jestem w stu procentach kocurem! - Zaczął patrząc na kociaka.
- No nie, ma pana, pani futelko nie wygląda jak moje! - Upierał się.
Barwinek zmarszczył brwi, że jak?
- No wiesz, nie musi wyglądać jak twoje. - Zaczął, próbując opanować chęć zdzielenia go w głowę za nazywanie czarnego "panią".
- Jak nie? - Zdziwił się, otwierając szerzej oczka.
- Ja mam innych rodziców i inne futerko po nich. Przy okazji, widzisz jakie śliczne? Błyszczące i czyste, oraz takie gładkie! - Pochwalił się, ogonem machając przy kociaku, by dobrze zobaczył jego piękność.
Dzieciak Berberys przyjrzał mu się uważnie, nawet wyciągnął łapkę i dotknął wzdychając
- Mieciutkie jak mamusi! - Miauknął z uśmiechem.
- No nie! Jestem kocurem mówiłem ci! Jak ty masz w ogóle na imię? - Podniósł nieco wkurzony głos. Tracił cierpliwość do tego głupka.
- Zimolodek - przedstawił się.
- A. Wiec Zimorodku, wiesz co masz pod ogonem nie? - Zapytał, czując się niezręcznie.
Przecież to jeszcze dziecko! Ale jak mu inaczej wytłumaczyć różnice między kocurem a kotką?
- Co mam? - Zapytał tak niewinnie, że Barwinek powoli zaczął się załamywać.
No tak, pewnie jeszcze nie rozumiał, że kocury mają no wiecie, coś innego niż kotki.
- No, jak się dowiesz co masz po ogonem, to daj mi znać. - Odpowiedział, chcąc zakończyć tą żenadę. Miał tylko nadzieje,ze nikt ich nie słuchał. - Bo wiesz, ja mam to samo. Tylko trochę większe.
Otworzył szerzej oczy, kiwając głową. No, to sprawa załatwiona, nie? Mógł już oddalić się i zapomnieć o tym, co tu zaszło??
Czekał jeszcze, czy kociak się odezwę czy pójdzie do żłobka. W końcu nie powinien się zbyt oddalać, bo znowu jemu się dostanie! No bo przecież, obrywa nie kocie, a ten, kto z nim siedzi!
Już czuł dreszcze na wyobrażenie wkurzonej Berberys, która podrażnienia kolejny bije go za wykradanie kociąt poza bezpieczny żłobek.
<Zimorodku? I co teraz <.< >
Bawi xD
OdpowiedzUsuń