*zanim Nagietek dostał ucznia*
Zdawało się, że tym razem czerwony kaszel opuścił Klan Wilka na dobre. Możliwe, że pochłonął wystarczająco dużo istnień i odszedł, zadowolony z łupu. Pytanie tylko, kiedy znów stanie się głodny…
Turkawie Skrzydło, Wiewiórczy Ogon, Stonogowa Łapa, Gorzka Łapa, Błotnista Gwiazda, Płomienisty Świt, Świerkowa Kora. W obozie było tak cicho, że kocur bez wysiłku mógł śledzić żałosne pieśni śpiewane przez wiatr. Martwi odeszli, żywi zamilkli, opłakując ich śmierć. Nie było nikogo, kto był w stanie powiedzieć, że wszystko będzie dobrze i nie powinni się martwić. A nawet gdyby się znalazł, pozostali spojrzeliby na niego jak na wariata. Nawet Wróbelek zrobiła się jakaś cichsza, ograniczając wsparcie do tulenia do swojego miękkiego futra i kojącej obecności.
Nie miał zamiaru tak tego zostawić. Pochłonięty praca, nawet nie zauważył, kiedy kolejne kociaki stały się wojownikami, zajmując puste miejsca w legowisku. Dopiero gdy któregoś wschodu słońca zastał na posłaniu Nagietka i jego siostrę, Trzcinę, zrozumiał, jak czas szybko leci. Z bólem uświadomił sobie, że rodzeństwo straciło już wcześniej ojca, a kolejna fala choroby zabrała zarówno starszą siostrę, jak i młodziutką Stonogę. Ostrożnie wycofał się z legowiska, próbując nie obudzić świeżo upieczonych wojowników.
Gdy kolejny raz spotkał Nagietkową Pręgę, kocur zdawał się być nieobecny. Podszedł do niego bliżej i trącił go łapą.
- Ej, trzymasz się jakoś, młody?
<Nagietku? xD Jak chcesz robić jakiś time skip to proszę xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz