Małe ślepia Żmii świdrowały po żłobku, skupiając się głównie na Nocku. Gdy ten, leżący dotychczas na przeciwko niej wstał, trzasnęła jak z długiego bicza ogonem. Czarny przechylił pysk i z nieco zdezorientowaną miną postanowił się przybliżyć
― A ty co? ― Miauknął znużony, mieląc powietrze w pysku.
― A co? ― Odpowiedziała z pod pyska.
― A mogę! ―Dodała bez większego sensu po chwili.
Nocek spojrzał na nią ponownie znużonym wzrokiem i odszedł. Zdumiona tym, że odbyło się bez bójki miała ochotę rozpłakać się ze szczęścia. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łezka, spowodowana tym razem radością. Chciała przeturlać się prosto do mamy, jednak na jej trasie stanął jakiś kształt. Zanim zdążyła się połapać że tym kształtem jest Berberysowa Bryza, już na niej wylądowała. Odskoczyła od łapki kotki i szybko zorientowała się że powinna się przywitać, jednak Berberyska zrobiła to pierwsza.
― Hej, Malutka. Nic ci nie jest? ― Zapytała miłym tonem wojowniczka, uśmiechając się.
Na jej pytanie zrobiło się jej tak miło, że chciała się rozpłakać. Ktoś się o nią troszczy! Musze się dobrze zaprezentować, pomyślała.
― Nie. ― Odparła dumnie. Nie mogła ukazać słabości, chociaż trochę bolała ją głowa
― A ty kim jesteś? ― Zapytała po chwili, starając się ujarzmić nadmierną ciekawość.
Jednak przyglądała się kotce z uwagą. Dużo większa kotka przedstawiła swoją osobę, a gdy Żmijka już szykowała się do odejścia o kilka kroczków, w jej uszach znów rozległ się głos kotki.
― A ty jak masz na imię? ― Wzięła wdech, szykując się do odpowiedzi.
― Żmija! Lisia Gwiazda mnie tak nazwał! ― Odparła i wypiela pierś.
To że lider ją nazwał było prawdziwym powodem do dumy, przecież nie każdy mógł tego doświadczyć. Berberyska na chwilkę się zawahała i mała nie potrafiła odczytać wyrazu jej pyska. Z tyłu poruszyła się Cyprys, a na jej widok Żmija nieco się skuliła. Zazdrość.
Uczucie, którego się nie pozbędzie.
Nigdy.
Przenigdy.
Uczucie, które tak bardzo ją przybijało.
Strząsnęła głową, nie może się zamartwiać przy gościach! W między czasie do żłobka wpadło zimne powietrze i można było usłyszeć głośne świstanie wiatru, oraz syk jakiegoś wojownika. Chwiejnie nóżki kotki prawie nie wytrzymały a ona desperacko rzuciła się w stronę Berberysowej Bryzy, która była najbliższym ciepłym obiektem. Normalnie przytuliła by się do mamy, ale to zajęłoby więcej czasu.
― Zimno ci, tak? ― Zapytała przyjaznym głosem kotka.
Żmija uniosła pysk, zwracając uwagę na uśmiech i mierzwione przez wiatr futro wojowniczki.
― No, tak ― Odpowiedziała cicho.
Okazała słabość i nie czuła się z tym dobrze, jednak w tym momencie potrzeba ciepła była najważniejsza.
<Berberys? Mam nadzieje że nie zniszczyłam charakteru. >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz