Dawna uczennica Lisiej gwiazdy musiała przyznać, że nowe nabytki Klanu Klifu były po prostu przeurocze. Każdy z nich posiadał w sobie coś wyjątkowego i niepowtarzalnego, przyciągającego uwagę przechodnia. Dlatego, gdy malutka Żmija wtuliła się w jej łapy, kotka nie była w stanie powstrzymać uśmiechu pchającego się na pyszczek. Jednak czując, jak mniejsza zaczyna się lekko trząść, schyliła łebek w jej stronę.
— W takim razie nie stójmy tak w progu i chodźmy głębiej, bo tam jest cieplej — miauknęła zachęcająco i lekko popchnęła kociaka w stronę Zachodzącego Promyka, która chrapała w kącie. Nie chcąc budzić zmęczonej królowej, calico przysiadła w bezpiecznej odległości i posłała Żmijce szczery uśmiech. — Cieplej?
— Hm, tak — odparła, przyglądając się z uwagą wojowniczce. Po chwili namysłu z jej gardełka wydobyło się pytanie skierowane do szylkretki. — A ty znasz Lisią Gwiazdę?
— Oh, oczywiście, że tak — odpowiedziała Berberys. — Jest naszym liderem, a w dodatku był moim mentorem, gdy byłam mniej więcej w twoim wieku — dodała, a oczy kociaka zalśniły na jej słowa.
— Tata był twoim mentorem?! — miauknęła zaskoczona, lekko otwierając pyszczek ze zdziwienia.— Wow, ale fajnie! Też chciałabym zostać uczennicą — powiedziała nieco smutniej, spuszczając wzrok czekoladowych ślipi na łapy.
Berberys zrobiło się trochę szkoda kociaka; sama pamiętała całe to podniecenie spowodowane oczekiwaniem na mianowanie. Pomimo tego, gdy już została terminatorką, po całodniowym treningu wracała do obozu półżywa, a czasu na odpoczynek nie miała wcale tak wiele. Nie chcąc, żeby malutka kotka się smuciła, machnęła tuż przed jej noskiem swoją kitą. Orzechowe oczęta skupiły się na ogonie wojowniczki, jednak gdy ich właścicielka miała już wykonać skok, Berberys prędko uniosła cel tej całej zabawy.
— Zanim zostanie ci przydzielony mentor, ja mogę cię trochę potrenować — żóltooka uśmiechnęła się tajemniczo i rzuciła koteczce zachęcające spojrzenie.
< Żmijo? Przepraszam, że tak długo :( >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz