Nie potrafiła znaleźć sobie miejsca w obozie, gryziona przez sumienie. Gdy bicolorka miała taki humor, trzeba było trzymać język za zębami, a ona oczywiście musiała powiedzieć słowo za dużo… Kopnęła leżący na jej drodze kamyk i zaraz tego pożałowała, widząc puste miejsce, które po sobie zostawił. Nie miała prawa go stamtąd ruszać, wymościł sobie dom, było mu dobrze, a ona bez powodu go pacnęła. Wróciła, chwyciła go w zęby i ulokowała z powrotem na miejscu. Już trochę spokojniejsza, ponownie zatopiła się w myślach.
Nie lubiła, gdy siostra była zła, a już na pewno, gdy to ona była tego powodem. Powinna wesprzeć Nostalgię w jej gorszym nastroju, a ona jeszcze ją wkurzyła, brawo.
Westchnęła, unosząc wyżej łeb. Niebo miało dziś ciekawą, jasną barwę. Było chłodno, ale pięknie - powietrze było przejrzyste, chmury puchate i białe. Największe poruszały się powoli i majestatycznie i Iskra mimowolnie poczuła do nich szacunek.
Wędrowała, a smutne myśli ulatywały z jej głowy, wywiewane chłodnym wiatrem. Po jakimś czasie zwolniły i skupiły się na podziwianiu tego, co otaczało koteczkę. Chłonęła widoki całą sobą, ciesząc się z całkowitej swobody. Kłótnia, Nostalgia, klan, to wszystko odpływało w siną dal, gdzieś za horyzont, tam, gdzie kończyły się bagna i to, co znała…
Nawet nie zauważyła kiedy przekroczyła granicę i znalazła się na terenie sąsiedniego klanu (całe szczęście, że gdy przecinała Drogę Grzmotu nie pojawił się żaden Potwór…). Dotarło to do niej dopiero, gdy do dobrze znanych nut dołączyły zupełnie nowe zapachy. I oczywiście obudziły w niej żyłkę odkrywcy. Zamiast zawrócić, podążyła ich śladem. Ile by dała w takich momentach, żeby mieć więcej nosów, par uszu i oczu! Nowy teren był dużo bardziej fascynujący niż przewędrowane wzdłuż i wszerz bagno.
Nagle dotarł do niej zapach kota. Oczami wyobraźni zobaczyła Sokoła, mówiącego coś o klanach i granicach… O co mu wtedy chodziło? Że jak się pójdzie do kogoś, to koniecznie trzeba się przywitać? Nie, to były słowa mamy… Żeby nie wychodzić poza swój teren? Iskra rozważała to przez chwilę, ale zanim doszła do jakiś wniosków, zza drzewa wyłoniła się czekoladowa sylwetka.
- Hejka! - Jeśli kot wcześniej jej nie zauważył, teraz dostrzegł ją na pewno. Stała dumna i uśmiechnięta, jakby las należał do niej równie mocno co do przybysza.
<Jeżyku? c:>
Aww ^^
OdpowiedzUsuń:3
Usuń