- Tak nie wolnoooo! - znowu przydusił ją do ziemi, radząc sobie z koteczką jeszcze łatwiej niż z myszą. Widziała, że nie jest zadowolony, a przecież tak nie mogło być! Sokół powinien być z niej dumny, tylko że jak na razie, nie dawała mu do tego powodu. Była rozdrażniona i zniechęcona, bo wcześniej powalił ją już parę razy.
- Słuchaj, mała. Podczas walki nikt się ciebie nie zapyta, czy może cię przydusić do ziemi i ugryźć.
- Wiem, ale… - zaczęła marudzić. - Mógłbyś być delikatniejszy. - Nagle wpadła na świetny pomysł. - I tak na początek mógłbyś chyba mnie uprzedzać, że mnie ugryziesz albo kopniesz, dobrze?
Tygrysiemu opadły łapy. Westchnął, jakby co najmniej kazała mu tłumaczyć sobie jeszcze raz kodeks wojownika (a zrobiła to tylko parę… no dobrze, paręnaście razy. Co mogła poradzić, że wałkowanie kodeksu było takie nudne? Zresztą, i tak nie miała zamiaru go przestrzegać…), ale zrobił to, o co prosiła.
I w tym momencie czekoladowa stwierdziła, że walka wcale nie jest taka niefajna, jak myślała. Było w niej coś naturalnego i bardzo jej bliskiego. Była takim śmiesznym rodzajem zabawy w berka, świetną okazją żeby troszkę podokuczać mentorowi i dać upust nadmiarowi energii. Koteczka bardzo szybko odzyskała humor, a z nim błysk w oku. Całą uwagę skupiła na obserwowaniu mentora. W pewnym momencie jej ciało, jeszcze niezgrabnie i sztywno, zaczęło poruszać się w jakimś nieznanym jej dotąd rytmie. Dlatego gdy Sokół skoczył na nią bez ostrzeżenia, udało jej się zrobić unik. Dopiero jego zaskoczona mina uświadomiła jej, że nie zapowiedział tego ataku.
- No co? - popatrzyła na niego, jakby walka była czymś, co robiła od małego. - Zanim skoczysz, zginasz końcówkę ogona. Przed ugryzieniem drgają ci wąsy - wyliczała dalej, obserwując coraz bardziej głupią minę na pyszczku Sokoła - ...a jak chcesz mnie uderzyć, tak śmiesznie błyszczą ci oczy.
Dumna z siebie, skończyła wywód, czekając na reakcję osłupiałego mentora.
<Sokole? xD Swoją drogą, myślę, że możnaby niedługo kończyć jej trening :D>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz