Świst przeciągnął się i ziewnął głęboko, jeszcze przed otworzeniem oczu. Przez kilka bić serca czuł jedynie swoje własne tętno i krew tłoczącą się w żyłach, lecz już po chwili dotarły do niego odgłosy ze świata zewnętrznego. Uniósł jedno oko, jednak przez swoją niedogodną pozycję zauważył jedynie strof żłóbka. Burknął i niepewnie, lecz szybko obrócił się na brzuch. Musiał to zrobić pewnym ruchem, a następnie ponownie zastygnąć, aby jego rodzeństwo nie zauważyło, że się obudził. Szybko jednak odkrył, że było to kompletnie niepotrzebnie, powiem podczas jego zadumy głosy zdążyły ucichnąć i na dobre wynieść się z jego otoczenia... a co za tym idzie z głosami również jego rodzina. Zmarszczył brwi, wpatrując się martwo w wyjście ze żłobka i czując jakiś wewnętrzny głos mówiący mu, że to nie było szczególnie miłe ze strony jego sióstr oraz matki, aby tak po prostu zostawić go samego, podczas gdy one udały się na zwiedzanie obozu. Wykluczyły go z grona, co? Nie był co prawda pewny jak to odebrać, ale zdając sobie sprawę, że nie jest już zmęczony wykluczył możliwość powrotu do snu. Poprzedzając to parokrotnie zniesmaczonym mlaśnięciem, w końcu podniósł się i przejechał szorstkim językiem po nastroszonym futerku na ramieniu, chociaż nie przyniosło to żadnego efektu. Nie zwrócił jednak na to większej uwagi, bowiem nie dbał szczególnie o to jak wygląda, w przeciwieństwie do jego matki. Zamiast tego postawił parę szybszych kroków, potykając się co chwila o swoje łapy - nie robiło mu to jednak wielkiej różnicy, dopóki szedł szybciej.
Po chwili stanął dumnie w świetle porannych promieni, pomiędzy żłobkiem, a resztą obozu. Obejrzał się jeszcze za siebie, nie chcąc zbytnio zostać zauważonym przez jakąś królową i wpaść w tarapaty. Jedyne co jednak dostrzegł w ciemności to Wschodzącą Falę, która spokojnie drzemała w kącie i zdawała się zapomnieć o tym, że Świst - którego najwyraźniej matka zostawiła pod jej opieką - również potrafi robić coś innego oprócz spania i ewentualnego parskania na siostrę, kiedy ta zacznie drzeć się wniebogłosy przez jakiś szmer. No dobrze, ruszył więc przed siebie w stronę nieznanego. Nie kierowały nim żadne motywy, tylko ot co, po prostu stwierdził, że wyjdzie wreszcie do Nowego Świata, który krył w sobie wiele tajemnic. Chciał po prostu zobaczyć coś, co najwyraźniej teraz widziały jego siostry, a czego on jeszcze nie zobaczył. Szedł wzdłuż ściany, przyglądając się uważnie wszystkim ruchom kotów z oddali obozu, aż nagle...
Jego łapy utknęły w błocie, które najwyraźniej powstało wskutek nagłego ocieplenia. Wokół niego było widać jeszcze pagórki śniegu, ale były nieco rzadsze, zwiastując ocieplenie. On jednak niezbyt się orientował, dlatego czując, że nie może się ruszyć wydał z siebie gardłowy odgłos (dla innych będący o wiele bardziej piskliwy, niż mu się wydawało) i zaczął się szarpać. Dla innych kotów skrawek błota w obozie wydawał się czymś codziennym, a może nawet i ulgą po ostatnich dniach mrozu, ale Świstowi wydawało się za to, jakby świat go zaatakował. Unosząc wysoko łapy, nie zdał sobie nawet sprawy z tego, że nagle jego ciało przykrył cień. Dopiero w momencie, w którym poczuł czyiś oddech przy swoim pyszczku, odskoczył w tył... a przynajmniej próbował, bowiem błoto w dalszym ciągu uniemożliwiało mu ruch. Zanim zdążył jednak rozeznać się w sytuacji, poczuł czyjeś zęby na swoim karku. Zachodzący Pro--? Nie. Uchwyt był o wiele mocniejszy, bolesny. Wywołał nieprzyjemne dreszcze przechodzące przez cały kręgosłup szarego, podczas gdy powoli został wzniesiony ponad grunt, a następnie położony na ziemi obok. Napuszony, położył uszy po sobie, a następnie spojrzał z chłodnym błyskiem w oku na wielkiego kota, stojącego przed nim. Najeżył się. Widząc jednak jego ostre spojrzenie od razu pożałował swojej wrogiej pozycji.
- ...Lisza Gwiażda? - Wymamrotał cicho, praktycznie do siebie, przypatrując się kocurowi. Górował nad nim parokrotnie, ba!, był wyższy, niż jakikolwiek kot, którego kiedykolwiek widział. Co prawda czasami lider pojawiał się w żłobku, ale w tamtych momentach Świst zazwyczaj przyglądał mu się z daleka. Teraz jednak stał tak blisko niego, że wystarczyłby jeden mały krok kociaka, a ten znalazłby się na łapach Lisiej Gwiazdy. Nie miał się zamiaru na ten moment się ruszać, zastygając i nawiązując niepewnie kontakt wzrokowy. Dawno nie czuł się takim słabym, będąc największym kociakiem w miocie... mimo to jednak nie chciał uciekać. Uraziłoby to jego honor! Zdawał sobie w dodatku sprawę, że szybko doszłoby to do uszu Nocy, a nie miał ochoty się z nim użerać.
<Lisia Gwiazdo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz