W progu legowiska medyczki stała Iskra, trzymając coś w pyszczku. Kremowa kotka podeszła bliżej, próbując zidentyfikować roślinę. Nagle zjeżyła sierść i krzyknęła jak oparzona:
- Rzuć to, natychmiast!
Zaskoczona uczennica posłuchała i szalej wypadł z jej pyszczka. Medyczka w jednym susie była przy niej, otwierając jej pysk i zaglądając w ślepia. Z sykiem odkopnęła roślinę w kąt legowiska. Przez następne kilkanaście uderzeń serca, śmiertelnie bojąc się o życie koteczki, na przemian szukała u niej oznak zatrucia, łajała z lekkomyślność i uspokajała, że wszystko będzie dobrze. Obserwując jej wysiłki, czekoladowa stwierdziła w końcu:
- Mama przestrzegała mnie żebym nie gryzła roślin, których nie znam. Nauczyła mnie, jak je zrywać bez nałykania się soku i żebym zawsze chwytała je przez jakiś listek. O taki na przykład. - Wskazała końcem ogona duży liść dębu leżący obok szaleju.
Kremowa spojrzała na nią, jakby widziała ją pierwszy raz w życiu.
- Czyli… czyli go nie dotykałaś?
Iskra pokręciła głową przecząco.
Medyczka odetchnęła z ulgą i zaczęła się śmiać.
- Iskro, proszę. Jeszcze raz zrobisz coś takiego i to ja będę potrzebować medyka! - Spojrzała czekoladowej prosto w oczy. - Nie rób tego więcej, dobrze?
- Okej - odpowiedziała koteczka, jak gdyby nigdy nic.
Pszczółka jeszcze raz odetchnęła głęboko. I pomyśleć jak blisko śmierci była ta mała…
- Pszczółkooo? - zaczęła niewinnie uczennica.
- Tak?
- A nauczysz mnie nazw różnych roślin? Żebym znowu cię nie wystraszyła, jak mnie coś zaciekawi - dodała, usprawiedliwiając się. Nigdy nie przeszło jej przez myśl, żeby zostać medykiem (szczerze mówiąc, koteczka jakoś nie zakodowała, że tego też można się nauczyć. Od kiedy usłyszała o treningach, zawsze myślała o sobie jako o przyszłej wojowniczce).
<Pszczółko? Zaspokoisz ciekawość tej cholery? ;)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz