Odkąd zimne, brudne zaspy skutecznie utrudniały klanowym kotom codzienne życie, każdy chodził przybity, pokazując to mniej lub bardziej. Berberys starała się brnąć dalej, chociaż brak zwierzyny i głodujący pobratymcy wcale nie poprawiali samopoczucia kotki; robiła wszystko, co mogła, sama odmawiała sobie posiłków, byleby reszta miała co włożyć do pyska. Szczególnie szylkretka obawiała się o Zachodzący Promyk, królową, która opiekowała się kociakami samego lidera. Wizja roześmianych, młodziutkich twarzyczek sprawiała, że calico od razu promieniała, gdyż oznaczało to zadatki na nowych i silnych wojowników jej klanu! Dodatkowo, były to dzieci mentora kocicy, więc była pewna, że w ich żyłach będzie płynęła dobra krew. Być może nawet dostanie któregoś z tych szkrabów jako ucznia? Byłoby cudownie! Na pewno dałaby z siebie wszystko, byleby wytrenować tego pociesznego szkraba na wspaniałego wojownika lub wojowniczkę. Z uśmiechem wymalowanym na pysku zwróciła wzrok w stronę kociarni i chwytając w zęby chudą mysz, podreptała w tamtą stronę wesołym krokiem. Gdy tylko znalazła się u wejścia do żłobka, zalała ją fala wspomnień z dzieciństwa. Nagle przypomniała sobie te wszystkie księżyce spędzone na zabawie z Orzechem i Miodkiem, pełne kocięcej niecierpliwości wschody słońca spędzone na marzeniu o zostaniu uczennicą. Gdy złotawe ślipia kocicy wyłapały siedzącą w kącie Zachodzący Promyk i już miała do niej podejść, coś uderzyło w chude łapy calico. Zdziwiona kotka spojrzała w dół i zaparło jej dech w piersiach. To było chyba najbardziej urocze kocię na całym świecie! Swoim umaszczeniem lekko przypominała córkę Gronostajowego Kroku, jednak wyjątkowości bez cienia wątpliwości nadawały jej sterczące kiełki i różowiasty języczek, który swobodnie opadał na bródkę koteczki. Rozczulona Berberys schyliła głowę, a następnie spokojnie miauknęła.
— Hej, malutka — powiedziała, posyłając zdezorientowanemu kociakowi ciepły uśmiech. — Nic ci nie jest?
— Nie — odparła pewnie młodsza, spoglądając prosto w ślipia kotki. — A ty kim jesteś?
— Nazywam się Berberysowa Bryza i jestem wojowniczką — odpowiedziała delikatnie, po czym się podniosła. Zauważając, że córka Zachodzącego Promyka w dalszym ciągu uważnie jej się przygląda, zapytała. — A ty jak masz na imię?
< Żmijko? Wybacz, że tak długo i taki gniot>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz