- Igiełko... - zaczęła Gąska, wpatrując się w kocura ze zdeterminowanym wyrazem mordki - Nie chciałbyś dzieci? - miauknęła szeptem i gdyby koty mogły się rumienić, to Gąsia już dawno spaliłaby soczystego buraka.
- A-ale już mamy dzieci - lider nie rozumiał słów swej partnerki, która widząc jego reakcję tylko prychnęła zdenerwowana, uderzając ogonem o ziemię i marszcząc mordkę w niezadowolonym grymasie.
- Chodzi mi o kolejny miot, baranie. Klan jest słaby a ja... Chciałaby, znowu móc zająć się tymi mały szkrabami. Zmierzch i Gasnąca są już dorośli, nie potrzebują nas ta, jak kiedyś - zamruczała, stykając się ze swoim partnerem nosami - Więc, jak będzie? - uśmiechnęła się kokieteryjnie, popychając pointa na grzbiet, ocierając się o jego policzek.
- Skoro nalegasz... Protestować nie będę - zaśmiał się, kładąc łapę na brzuchu czekoladowej kotki - To co, mam do ciebie mówić już mamo? - zamruczał wesoło, by chwilę później raz dwa przewrócić calico na grzbiet.
- Głupek - pacnęła go łapką po mordce, a potem... jakoś tak... zajęli się sobą, tak długo, że do obozu wrócili dopiero późnym wieczorem, aczkolwiek nic nie potrafiło zepsuć im humorów...
Iglasty krzew nareszcie miał poczucie, że wszystko zaczyna się układać, znowu odżył, mając najlepszego zastępcę na świecie oraz swoją ukochaną przy sobie no i kto wie... może niedługo na świecie pojawią się kolejne małe IgiełoweGąski?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz