Trójkolorowa kotka przemknęła pod rozłożystą sosną, chcąc jak najszybciej sprawdzić granicę z Klanem Nocy. Co mogła poradzić na to, że wprost nienawidziła tych mysich straw? Nie uważała tego za żaden problem; Lisia Gwiazda nauczył ją, że nie należy zadawać się z tymi futrzastymi pokrakami i kocica wzięła to głęboko do serca. Chociaż starała się być stanowcza i nigdy nie robić żadnych wyjątków, nadal chowała w pamięci Dzik, która pewnego dnia zawitała do Klanu Klifu za sprawą rzekomego "porwania" przez syna Czaplego Potoku. Czy żółtooka w to wierzyła? Szczerze mówiąc, to nie za bardzo. Dla niej jej były mentor był całkowicie idealny i bez skaz, a jego czyny pozostawały równie czyste jak woda w strumyku. Na pewno chciał uchronić ją i Skałę przed tymi potworami, których liderem obecnie był Deszczowa Gwiazda! Z tą myślą zanurkowała pod gęste krzewy, by następnie znaleźć się nieopodal Płaczącego Strażnika. Poruszyła nerwowo końcówką ogona, gdy do jej uszu dotarł cichy szloch dobiegający z wcale nie tak daleka. Niebieskie futro na karku kocicy znacznie się podniosło, kiedy z wysuniętymi pazurami posuwała się ostrożnie w stronę odgłosu. Zauważając kruchą, kocią sylwetkę, przygotowała się do skoku. Napięła wszystkie mięśnie w całym ciele, wstrzymała na chwilę oddech, po czym mocno odbiła się od twardego podłoża, lądując na obcym osobniku. Jednakże, gdy już miała zadać mu cios prosto w pysk, pytanie samo wyrwało jej się z pyska wraz ze zdziwionym westchnieniem.
— Dzik? — wyszeptała, pospiesznie schodząc z dawnej przyjaciółki. Zlustrowała ją od dołu do góry, uważnie przyglądając się szylkretowemu futerku kocicy i błękitnym ślipiom, obecnie zaszklonych słonymi łzami, rytmicznie skapującymi na ziemię. Coś w niej drgnęło, jednak nie miała odwagi wykonać tego pierwszego ruchu, więc jedynie czekała w ciszy na odpowiedź córki Oszronionego Płatka.
— Be-Berberys? — wydobyło się z gardełka dymnej, która z niedowierzaniem zerkała na calico. Moment później na jej pyszczek wkradł się niepewny uśmiech, a następnie dodała. — N-nie wierzę, ż-że to na-naprawdę ty.
— A ja nie mogę uwierzyć, że cię spotkałam! — miauknęła radośnie kocica, wręcz rzucając się na starą znajomą. Na chwilę pozwoliła sobie zapomnieć o przestrogach Lisiej Gwiazdy i szczerząc białe kły, zalała Dziczą Łapę masą pytań. — Jakim cudem wróciłaś do domu? Wszystko w porządku? Co słychać u Skały?
< Dzik? Przepraszam, że tak długo ;-;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz