― A nie znasz jakiejś okrężnej drogi? ― wyrzucił w jego stronę Sokół ― Zresztą pierwsze słyszę, żeby koty z Klifu pływały.
― A owszem, znam ― Barwinkowa Łapa zmrużył oczy i pacnął przejrzystą taflę wody, ochlapując dymnego kocura ― Jakieś… Trzy dni drogi, przez tereny wrogo nastawionych klanów Wilka i Burzy. Wpadniemy do nich w gości? Ty jesteś z Klanu Lisa, a ja z Klifu. Zacznij myśleć, Sokole.
Westchnął. Wszedł do wody po kolana. Wyczuł, że jest zimna. Natychmiast wyszedł.
― Może jednak Klan Wilka i Burzy przyjmują gości? ― wyjąkał, otrzepując sierść z przejrzystych kropelek wody.
― Właź ― Barwinkowa Łapa był nieustępliwy.
Zacisnął oczy i wszedł. Był pewien, że zaraz pochłonie go pierwsza większa fala. Żegnaj, okrutny świecie. Jego zaskoczenie było duże, gdy otworzył pomarańczowe ślepia i zdał sobie sprawę, że jest zanurzony ledwo po kostki.
Lekcja pływania z Barwinkową Łapą dłużyła się niemiłosiernie i miał pewność, że w Klanie Lisa już dawno zauważyli jego nieobecność. Pewnie Nostalgia z szerokim uśmiechem na gębie ogłasza, że będzie jej go bardzo brakowało.
Kilkaset uderzeń serca później mógł poszczycić się tym, że przepłynął kilka długości lisa i nie zapił się na śmierć brudną wodą. Zdaniem Barwinkowej Łapy tyle wystarczyło, więc mogli płynąć.
― B-Barwinkowa Łapo ― wydusił ― A gdzie jest ta zdobycz, którą upolowaliśmy?
― Ty jej nie brałeś?
Zszokowany obrócił się i dostrzegł płaski kamień, na którym wcześniej zostawił chude ptaki. Aktualnie był on obmyty przez wodę i wszystko stało się jasne. Pokarm dla jego klanu poszedł z nurtem wody, a on pobierał korepetycje z pływania na terenach wrogiego klanu. Wyśmienicie.
― Dobra, płyniemy ― mruknął znudzony Barwinkowa Łapa. Sokół musiał przystać na jego rozkaz. Sam nie dałby rady trafić z powrotem.
Łapa za łapą. To wcale nie było takie trudne. W duszy modlił się o to, by nie zostać zauważonym przez Klan Nocy. Trzymali się naprawdę blisko brzegu i to był najdłuższy kwadrans w jego życiu. W dodatku nurt spychał ich uporczywie w kierunku linii brzegu. Miał wrażenie, że zaraz wychyli się piątka wojowników gotowych rozszarpać ich na strzępy.
Gdy wreszcie jego łapy dotknęły terenów Klanu Lisa, miał wrażenie, że zaraz ją pocałuje. Witaj w domu, Sokole. Uśmiechnął się pod nosem. Kątem oka dostrzegł, że Barwinkowa Łapa wygładza zmierzwione od wody futerko szybkimi pociągnięciami języka.
― Boimy się bycia mokrym? ― zadrwił, nie chcąc jednak głęboko urazić wiecznego ucznia.
― Boimy się wody? ― odpalił Barwinkowa Łapa.
<Barwinku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz