Liliowy myślał, że zejdzie, gdy dowiedział się, że kociaki Zachodzącego Promyka są Lisiej Gwiazdy. Dopiero co się uwolnił od Wiewiórczej Łapy, a Klan Gwiazd skazywał go na kolejne cztery jej kopie. Przez chwilę nawet rozmyślał ucieczkę do innego klanu, byle uwolnić się od tego ciągu nieszczęść, lecz myśl o zostawieniu im na pożarcie Berberys i Jarzębinki trzymała go w tym klanie. Musiał ich bronić przed tymi miniaturowymi potworami! W końcu biedne nawet nie wiedziały o morderczym potencjale tych malutkich kuleczek.
— Żywiczna Mordko, widziałeś już kociaki Zachodzącego Promyka? — zapytała Berberys, podchodząc do niego. Liliowy pokręcił szybko łbem na "nie" z przerażeniem w ślipiach.
— W-wolałbym n-nie — dodał, jakby kotka nie zrozumiała jego przekazu.
Trójkolorowa wojowniczka spojrzała na niego z rozbawieniem.
— Chyba się nie boisz takich małych kociaków? — zapytała, przyglądając się uważnie mu.
Przed oczami Żywicy przeleciały wszystkie wspomnienia z kociakami. Pomiatającej nim na prawo i lewo Wiewiórki, nic nie mówiącego Skały, prychającej na niego Dzika oraz płatających mu figle Kasztana i Żołędzia. Żadne z nich nie było ani trochę pozytywne. Kociaki w oczach liliowego były uprzywilejowanymi istotami siejącymi chaos i zniszczenie wszędzie gdzie się dało. Na dodatek te, podobnie jak Wiewiórka, spokrewnione były z Lisią Gwiazdą, co czyniło je jeszcze bardziej przerażające.
— J-jakie k-kociaki? T-to są m-małe p-potwory — mruknął cicho do kotki, by przypadkiem ich wspaniały lider go nie usłyszał i nie stracił na oczach całego klanu.
Berberys widząc poważną minę wojownika, zmarszczyła zdziwiona brwi.
— Ty chyba nie tak na serio? — spytała kotka podejrzliwie. — Oj, no chodź, zobaczysz są serio słodkie, szczególnie Cyprys — wymruczała, łapiąc go za futro i zaciągając do żłobka.
Liliowy zaczął cicho się modlić do Klanu Gwiazd o siłę i odwagę, aby dał radę się zmierzyć z tymi miniaturowymi kopiami przywódcy Klanu Klifu. Z każdym krokiem, gdy zbliżali się coraz bardziej do kociarni, miał wrażenie, że zaraz serce mu wysiądzie z tego stresu. Czując coraz lepiej woń Zachodzącego Promyka, zamknął oczy, przygotowując się na najgorsze.
— No spójrz chociaż na nie — mruknęła Berberysowa Bryza. — Obiecuję, że jak coś to cię obronię — dodała po chwili lekko rozbawiona zachowaniem wojownika.
Żywica niechętnie i powoli otworzył ślipia. Żłobek wyglądał inaczej niż go pamiętał. Wydawał się mu chłodniejszy i bardziej pusty niż kiedyś. Ale pewnie się zmieni, gdy kociaki Zachodzącego Płomyka dorosną. Po chwili w końcu odważył się spojrzeć w dół. Czwórka puszystych kulek przyglądała im się z zaciekawieniem. O mało nie pisnął, widząc jak blisko te są niego.
<Ktoś coś?>
Klep Cyprys!
OdpowiedzUsuńBursztyn