Obserwował otoczenie, w razie gdyby Rubinowy Kamyk postanowiła go jednak szukać. Zastanowił się chwilę, po czym uznał, że marne na to szanse.
Po chwili jednak Barwinek zatrzymał się wpół kroku, jakby coś usłyszał.
- Ej Sokół, przecież ty musisz przejść przez tereny Klanu Nocy. - Powiadomił go, a srebrny kocur wywrócił oczami. - Mogą cię tam złapać.
Po chwili zatrzymał się i spojrzał na niego. Spojrzenie mówiło coś w stylu "jakoś do ciebie przyszedłem". Barwinek z kolei pomyślał sobie, że fajnie będzie wejść na czyjeś tereny, od tak sobie.
- Dobra, pójdę z tobą! Będę ubezpieczać twój przerośnięty tyłek.
Usłyszał warczenie w odpowiedzi i dostał z ogona w pysk, ale to nie ostudziło jego entuzjazmu!
Skierowali się do Płaczącego Strażnika, pod który Barwinkowa Łapa wskoczył pierwszy, by sprawdzić czy jakaś zakochana para tam nie siedzi. Wystraszył jednak tylko stado gołębi, które wpadły na niego, uderzając skrzydłami. Wyleciały, a czarny uczeń otrząsnął się z piór. No nie! Głupie ptaszyska. Sokół minął czarnego ucznia, by po chwili przejść pod długimi gałęziami wierzby.
Położył na ziemi piszczki i zaczął myśleć, a przynajmniej na to wyglądało uczniowi. Na pysku Sokoła pojawił się grymas.
Barwinkowa Łapa zrozumiał, iż srebrny nie chciał ryzykować przeprawę przez tereny Klanu Nocy. Chciał pływać? Może powinni, Barwinek nie był najlepszym pływakiem, ale złośliwość Księżycowego Pyłu nie znała granic, więc po tych razach wrzucania go do rzeki w końcu się nauczył.
Popchnął w bok Sokoła swoim futrzastym tyłkiem. Czubkiem ogona przejechał bo jego pysku, dając mu do zrozumienia, że ma na nim skupić swoją uwagę.
Po chwili wszedł jedną łapą do lodowatej wręcz wody. Strumień płynął spokojnym nurtem, nie mogli więc utonąć. Znaczy, mogli ale nie z winy strumienia. Jego futro momentalnie nasiąkło wodą, ale nie czuł zimna przez jego grubą warstwę. Stanął na płytkim gruncie, z łapami w wodzie, po czym obejrzał się na towarzysza.
- Kąpiel czeka, mój kochany towarzyszu - oznajmił Sokołowi Barwinkowa Łapa.
Nie doczekał się przez pierwsze bicia serca odpowiedzi, ani chociażby żadnej reakcji. Skrzywił mordkę, wyszedł z wody i stanął przed Sokołem, który wyglądał, jakby zobaczył latające zające.
- Nie chcesz tędy? - Zapytał czarny. - Więc jednak idziemy przez tereny Klanu Nocy?
- Ja... - Sokół uciekł wzrokiem w bok. - Um...
Barwinkowa Łapa mierzył go błękitnymi oczami. Westchnął, poruszając oklapniętymi uszami. Po chwili przysunął się niezręcznie blisko Sokoła, by powiedzieć mu poważnym, stwierdzającym coś tonem:
- Nie umiesz pływać.
Odsunął się, a gdy srebrny kocur pokiwał głową, uśmiechnął się nieco.
- Przynajmniej wiem, że bliżej ci do kota niż ryby - zaśmiał się dźwięcznie, ale nie tak, by obrazić Sokoła. - Nauczyć cię?
<Sokole? Lecisz na lekcję z Barwinkiem?^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz