- Witajcie - przywitała ich bura, a pointka pokiwała łbem.
- Witajcie - odparła, pochylając głowę, a brat powtórzył po niej.
- Dziś chcemy zrobić wam test, dlatego też pójdziemy na trening razem - kontynuowała. - Sprawdzimy wasze umiejętności walki i wyślemy na polowanie.
- Dobrze! - miauknęła ochoczo córka Rdzawego Ogona.
- W porządku! - Uśmiechnął się kocur.
Ćmi Trzepot również się uśmiechnęła, zwłaszcza do swojej uczennicy i dała znać ogonem, żeby ruszali.
Uczniom nie było trzeba dwa razy powtarzać. Szybko oblizali pyszczki z resztek jedzenia i nagląco podążyli za starszymi kotkami. Szli przed siebie, w międzyczasie Migotka ciągle węszyła, mając nadzieję, że trafi na jakieś zwierzę i pochwali się przed mentorką. Test oznaczał właściwie tylko jedno - wojowniczki chciały upewnić się zdolności swoich podopiecznych i sprawdzić, czy... sami nadają się na wojowników? Czyżby niedługo lider miał w planach ją mianować?... Nie, to raczej niemożliwe. Szkoliła się dopiero od czterech księżyców! Pokręciła łbem. Wkrótce się zatrzymali. Północne zbocza. Otwarła pyszczek, by chłonąć zapachy.
- Dobrze - odezwała się Ćmi Trzepot. - Teraz zaczynamy walkę.
Szylkretka udawała, że tego nie słyszy, by tylko móc ją zaskoczyć. Siedziała tyłem, lecz z nastawionymi uszami. Gdy tylko usłyszała ciche skradanie, odwróciła się niespodziewanie i skoczyła, przewracając zdezorientowaną wojowniczkę. Przydusiła ją do ziemi z triumfem na pyszczku, lecz wiedząc, że to tylko ćwiczeniu po chwili z niej zeszła.
- Nieźle - stwierdziła. - Idzie Ci naprawdę dobrze, zaskoczyłaś mnie!
- Dzięki - zamruczała, spoglądając na pointkę z wdzięcznością.
Ta tylko się uśmiechnęła i nagle rzuciła się, lekko drapiąc zupełnie nieprzygotowaną kotkę.
- Ale musisz bardziej myśleć - zachihotała.
Terminatorka przybrała niezadowoloną minę, po czym zaśmiała się i skoczyła, niemal obejmując ją swymi długimi łapami. Niestety, mimo swoich prób została odepchnięta.
- A teraz... zaatakuje brata - szepnęła.
Spojrzała na nią z zaskoczeniem, lecz szybko posłusznie zaczęła się skradać do kocura, który został przygnieciony przez burą. Kiedy ta jednak ujrzała Migoczącą Łapę, uśmiechnęła się do niej i puściła ucznia. Ten, nie rozumiejąc, o co chodzi, wstał, lecz po chwili znowu padł na ziemię od uderzenia rudo-niebieskich łap. Syknął, gdy ujrzał znajomy pyszczek śmiejący mu się prosto w twarz. Spróbował się podnieść, lecz kotka szybko przygniotła go łapą, na co ten wręcz zapiszczał z bólu. Rozumiejąc, że to już zaszło za daleko, szybko zeszła z brata, posyłając mu przepraszający uśmiech. Ziołowa Łapa wstał, otrzepał się i prychnął.
- Dobranoc robota, Migocząca Łapo! - pochwaliła ją przyjaciółka. - Znakomicie go zaskoczyłaś!
- Och... dzięki - mruknęła, czując, że się lekko rumieni.
Zaczęli trenować dalej. Po jakimś czasie, gdy uczniowie byli już zmęczeni, niebieskooka wojowniczka oznajmiła:
- Dobrze wam idzie. Zwłaszcza tobie. - Puściła oczko do swojej uczennicy. - Wystarczy walki na dziś. Teraz czas na polowanie.
Czwórka kotów natychmiast poszła dalej. Doszli do pewnego momentu i przysiedli. Szylkretowa złapała oddech, dysząc. Mimo wszystko walki ją wykończyły i bała się, że polowanie jej się nie uda. 'Myśl pozytywnie. Uda ci się' szeptała pod nosem, tak, by nikt jej nie usłyszał. Po chwili odpoczynku siostry wymieniły porozumiewawcze spojrzenia.
- Teraz wyruszycie na polowanie. Ziołowa Łapo, wrócisz się w stronę Północnego Zbocza, a ty, Migocząca Łapo, pójdziesz polować koło Czterech Sióstr. Ja pójdę za swoim uczniem, a Ćmi Trzepot za swoim.
Terminatorzy pokiwali łebkami i powoli ruszyli w swoje strony. Gdy tylko niebieskooka się oddaliła, zaczęła uważnie węszyć. Musiała upolować jak najwięcej. Po chwili wyczuła delikatną woń nornicy. Natychmiastowo zaczęła iść w stronę zapachu, a gdy była wystarczająco blisko, przywarła do ziemi i zaczęła się skradać. Była wystarczająco blisko... rzuciła się i z całej siły pacnęła ofiarę łapą z wysuniętymi pazurami, a po chwili ta leżała pół żywa. Kotka ją dobiła i zakopała, a następnie ruszyła dalej. Po jakimś czasie dotarła do Czterech Sióstr. Po drodze sporo upolowała, potem kręciła się uważnie wokół swojego 'punktu' i złapała jeszcze królika. Wtedy zza wysokiej trawy wyszła pointka.
- Świetnie. Upolowałaś naprawdę dużo. Teraz możemy się wrócić po twoje i iść do obozu, tam zapewne spotkamy się z Ziołową Łapą i Ciernistą Łodygą - miauknęła.
- Dobrze - odpowiedziała z nutką dumy w głosie.
W końcu wróciły do obozu. Już się ściemniało. Migocząca Łapa nie czuła łap, lecz była zadowolona. W legowisku był już Ziołowa Łapa, a także Skrząca Łapa i Świetlista Łapa. Przywitała się z siostrą o tych samych oczach, gdyż dzisiaj się jeszcze nie widziały. Była naprawdę wykończona. Ziewnęła szeroko i zwinęła się w kłębek. Już miała zasypiać, gdy usłyszała szelest. Uchyliła powieki. Skrząca Łapa wstała i nim jej siostra zdążyła cokolwiek powiedzieć, już wyszła z legowiska. Niebieskooka zignororowała to i ponownie się położyła, by w końcu zasnąć.
***
- C-Coś się s-stało, m-mamo? - wyjąkała.
Nie dostała odpowiedzi, lecz zasmucona kotka wskazała końcówką swego ogona migoczące drzewa. Powoli, niepewnie stawiając łapy, wyłoniła się stamtąd szylkretowa kotka o rudo-niebieskim futerku, w które były wplątane gwiazdy, a zielone oczy bez źrenic lustrowały okolice. Jej pysk był obojętny jak zwykle.
- S-skrząca Ł-łapa? C-co ci się s-stało? - szepnęła, gapiąc się w siostrę z niedowierzaniem.
- Na mnie przyszedł czas, Migocząca Łapo - odparła tylko.
Podeszła do matki, patrząc niepewnie na małego kocurka. Spuściła z niego wzrok i wgapiła się swoim kamiennym spojrzeniem w matkę. Niebieskooka nie wiedziała, co się dzieje, miała ochotę wrzasnąć, podbiec i wtulić się w matkę jak mały kociak. Stała jednak jak sparaliżowana, nie mogąc wykonać żadnego ruchu. Trójka kotów spojrzała na nią. Matka posłała kotce ostatni uśmiech, a Skrząca Łapa poważnie kiwnęła głową. Odwrócili się i ruszyli w stronę drzew.
- Nie! Co się dzieje! Proszę, powiedzcie! Nie zostawiajcie mnie! - wrzasnęła pod wpływem emocji.
Nikt się jednak już nie odwrócił, zdawali się jej nie słyszeć. Kotka miała wrażenie, że ziemia się pod nią zapada i zaczęła spadać w niekończącą się przepaść...
***
Zaczęła oddychać ciężko. Spokojnie, to był tylko sen... przecież Skra dawno wróciła i śpi obok ciebie...' pomyślała. Bała się spojrzeć na jej legowisko, lecz w końcu to zrobiła. Ku przerażeniu uczennicy było ono puste. Natychmiastowo wstała i nie myśląc o tym, że jej też mogłoby się coś stać, wyszła z obozu, a łapy niosły ją przed siebie. Wkrótce wyczuła zapach siostry, lecz towarzyszył jej... odór krwi. Przed oczami miała najgorszy scenariusz, cały czas jednak wierzyła, że to był tylko sen. TYLKO. Pędziła jak szalona, by dotrzeć do zielonookiej jak najszybciej. Woń doprowadziła ją do polany przy Powalonym Drzewie, gdzie na początku swojego treningu była na zgromadzeniu. Nie to było jednak teraz ważne. Niepewnie spojrzała i zamurowało ją. Na środku leżało rozszarpane, poturbowane i zakrwawione ciało. Odwróciła się, trzęsąc się, a po pysku spływały łzy. Nie, nie nie! Usiadła, ukrywając pysk w łapach i zaczęła żałośnie zawodzić. To nie może być prawda! Nie obchodziło ją teraz, że nigdy nie miały jakiś dobrych relacji. Dopiero teraz zrozumiała, jak bardzo jej potrzebowała... przez tragedię, która spotkała jej matkę, Migocząca Łapa nie mogła pogodzić się z żadną śmiercią kogoś, kto był jej choć trochę bliski, a co dopiero własnej siostry. Wiedziała jednak, że nie może tak beczeć na uboczu. Musi godnie pożegnać Skrzącą Łapę, a nad rano zanieść ją do obozu. To jedyne, co mogła teraz dla niej zrobić. Załamana, podeszła do rozszarpanego, zimnego już ciała. Wzdrygnęła się lekko, widząc wychodzące flaki. Mimo to wtuliła się w futro naznaczone czerwoną mazią, a jej łzy powoli moczyły zmarłą. Nawet się nie spostrzegła, a nastał ranek. Wyczerpana psychicznie uczennica ostrożnie wzięła ciało i podążyła do obozu. Nie miała matki, może i ojca, jeśli miałaby wierzyć tej kotce... do tego brata, teraz straciła siostrę. A była tylko młodą, niewinną uczennicą! Za co Klan Gwiazd tak bardzo ukarał ją i jej rodzinę? Za co?! Ponownie zapłakała.
Dusząc się własnym płaczem, dotarła do obozu i w milczeniu położyła ją na środku. Słyszała szepty i przerażone spojrzenia kierowane w stronę poszkodowanej. Pierwsza przez tłum przedarła się Pręgowane Piórko, krzycząc z płaczem:
- Moje dziecko!!!
Po chwili podeszli wystraszeni Ziołowa Łapa i Świetlista Łapa.
- Migocząca Łapo, nie! Skrząca Łapo, jak to się stało? - wyszeptała karmicielka, myląc swe przyszywane córki, gdyż pysk niebieskookiej był ciągle wtulony w martwą i nie ujrzała jej oczu.
- Nie, mamo... to Skierka nie żyje - odparła smutno, pokazując pyszczek.
- Och, przepraszam Migocząca Łapo, ja... - Nie dokończyła, tylko szlochając, zaczęła coś szeptać do zmarłej.
Wtedy ze swojego legowiska wyszedł Nocna Gwiazda. Spojrzał lekceważąco na zebranych, lecz gdy zawęszył i prawdopodobnie wyczuł zapach krwi i z przerażeniem podszedł bliżej i gapił się z niedowierzaniem w swoją uczennicę. Migocząca Łapa wstała, robiąc mu miejsce.
- Ja czuwałam przy niej prawie całą noc... - szepnęła tylko i pospiesznie odeszła, nie mogąc już na to dłużej patrzeć. Kątem oka ujrzała Ćmi Trzepot i Ciernistą Łodygę siedzące w milczeniu i patrzące na nią smutno. Odwróciła się i weszła pod kolcolist. Wtuliła pyszczek w mech ciągle przesiąknięty zapachem terminatorki, płacząc przy tym.
***
Siedziała. Gapiła się w dwa groby położone obok siebie. Jeszcze dwa dni temu tylko matka. Teraz jeszcze siostra. Niewiele myśląc, szylkretowa zerwała dwa piękne, żółte kwiaty i położyła je na kupkach ziemi. Usłyszała czyjeś kroki, lecz nie przejęła się tym raczej.
- Migocząca Łapo... - Niechętnie się odwróciła, lecz na pyszczku pojawił się lekki i mimowolny uśmiech, gdy ujrzała burą wojowniczkę.
- Hej - mruknęła.
- Rozumiem, co czujesz. To była twoja siostra. Czułam to samo, gdy Księżycowa Łapa odszedł... - szepnęła, jakby na pocieszenie.
- A do tego Rdzawy Ogon - westchnęła uczennica.
- Też bardzo mi jej brakuje... - przytaknęła.
Niebieskooka wlepiła w nią swoje spojrzenie i nic nie mówiąc, wtuliła się, w pręgowane futro. Ciernista Łodyga nic nie powiedziała, tylko delikatnie ją liznęła. Młodsza siedziała tak przez chwilę, po czym jeszcze raz spojrzała na groby.
- Tam będzie jej lepiej. Z mamą i Trzepotkiem - odetchnęła ciężko. - A ja muszę wiedzieć, że jest szczęśliwa, przestać się mazać i zadbać o siebie.
Muszę napisać do Migacza, jak wrócę. Brakuje mi ich relacji, sztosik to był ;;
OdpowiedzUsuń