Buraska uniosła łeb, zdziwiona pytaniem młodszej siostryczki. Co? Przeszkadzać jej? Wręcz przeciwnie. Bura cieszyła się, że siedzi koło niej. Kiedy ktoś był w pobliżu, koteczka nie zastanawiała się. Nie topiła się we własnym natłoku myśli. Nie miała zwyczajnie czasu, aby to zrobić, zajęta drugą osobą. Lekko uniosła się na przednie łapy, aby delikatnie pochylić się nad niebieską koteczką i liznąć ją od nosa do czółka, krótkim, miarowym ruchem. Błękit zachichotała cicho.
— Oczywiście, że mi nie przeszkadzasz, głuptasie — powiedziała kocica, na powrót siadając w miejscu i wracając do swojej myszki. To aż niezwykłe, że tak drobne zwierzątko była w stanie jeść przez tyle czasu. — Wręcz przeciwnie, podoba mi się, że tutaj jesteś. A co do Pręgi, to dobrze, że się u was pojawiła. Przydadzą jej się pociechy.
Naprawdę tak uważała. Jeśli coś mogło zagoić zbolałe serce kocicy, to właśnie kociaki. Nigdy nie zapomni o swoich poprzednich dzieciach, to pewne. Nie znaczy to jednak, że nie pokocha równie mocno, jeśli nie bardziej, nowych. Cóż, troszku tym nienarodzonym kuleczkom współczuła. W końcu, Pręga już kiedy Przepiórka i Błądzący byli mali, była bardzo opiekuńcza.
Znowu się cofam...
— Będziemy mieć nowych kolegów! — zawołała radośnie koteczka. Ciernista Łodyga zaśmiała się.
— Oj, tak. W kociarni zrobi się niezły tłok — uznała. Spędziła jeszcze trochę czasu, rozmawiając z siostrzyczką, nim z patrolu wrócili Ćmi Trzepot i Ziołowa Łapa. Uczeń wojowniczki podszedł do niej z wolna.
— Dzień dobry, Ciernista Łodygo — przywitał się, spoglądając niepewnie na swoją mentorkę. Zupełnie tak, jakby zastanawiał się, co ta wykombinowała tym razem. Kocica uśmiechnęła się pod nosem.
— Cześć — ucięła, aby spojrzeć jeszcze raz na niebieskooką — no nic. Ja się będę zbierać. Pozdrów mamę.
Z tymi słowami potrąciła ją lekko noskiem, aby następnie ruszyć do swojego ucznia. Oboje wybyli z terenu obozu.
~*~
Lubiła tę formę treningu, gdy po prostu rozdzielała się ze swoim uczniem na niewielki dystans, obserwując go, kiedy sam próbuje coś wytropić. Co prawda, Ziołowa Łapa mógł tylko się domyślać, co też planuje jego mentorka. Cierń bowiem na pewno nie zamierzała tylko patrzeć. O nie, nie. Opcji takiej nie ma. Już zaraz zaingeruje. Jeszcze moment.
Wiatr wiał w jej kierunku, więc kocur nie był w stanie wyczuć jej zapachu. Buraska ruszała się tak, jakby polowała na ofiarę. Tors położony był nisko, lecz mie dotykał ziemi, a oddech na tyle spokijny i miarowy, aby łatwo pomylić go z jednym z wiosennych powiewów. Nowa pora roku w jakiś sposób ułatwiała im treningi, to pewne.
W końcu zrobiła to. Skoczyła wprost na kocura, który pisnął zdziwiony, kiedy wylądował pod chudym ciałem niewielkiem wojowniczki.
— Trup — szepnęła ozięble — no chyba, że masz coś w zanadrzu, na takie sytuacje?
< Ziółko? Odpisz hurr durr 👀 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz