Dryfujący Obłok zmierzył ją takim spojrzeniem, że aż się zatrzęsła. Zupełnie tak, jakby przetrząsał ją z góry na dół, mierząc jej zdolności. Nie podobało jej się to w ogóle. W końcu niebieski kocur nachylił się do swojej uczennicy.
— Umiesz? — zapytał, a jego głos zabrzęczał nieprzyjemnie w jej uszach.
Oczywiście, że nie. Niczego jej przecież nigdy nie nauczył! Ba, nawet nie próbował. Zawsze tylko pretensje, fukanie i pomrukiwania. Czasem miała wrażenie, że przeszkadza mu, że owa kotka w ogóle przychodzi do jego leża!
Spojrzała niepewnie na pyszczek braciszka, który uśmiechnął się do niej pokrzepiająco. Zawsze tak się dla niej starał i chciał jej pomóc. Nie mogła go zawieść.
— Oczywiście, że tak — mruknęła dumnie, odsuwając się od kocura. Nie była już przy nim taka mała. Przeciwnie. Teraz, w wieku jedenastu księżyców, prezentowała już sobą piękną, urokliwą kotkę o ponętnych kształtach, chociaż możliwie było, że jeszcze urośnie. Może gdyby nie jej przyszła profesja, miałaby kilku adoratorów?
Podeszła do ziółek, których całym swoim sercem nienawidziła. Widziała je codziennie, a mimo to nie znała nawet dobrze ich nazw. Tylko je układała. Zawsze tylko je układała. Od pięciu księżyców nie robiła nic cielawszego od tego.
Musiała szybko coś wymyślić!
Może chwyci coś ładnego? Ładne może pomóc! Chwyciła więc w pyszczek parasolkowaty, biały zbiór płatków kwiatów i ruszyła w stronę brata.
— Co ty robisz?! — warknął poirytowany Dryf — zabijesz go tym!
Łzawa Łapa gwałtownie wypuściła pęk z pyszczka, patrząc zszokowana na kocura.
Zabić?
— Mówiłaś, że wiesz, co robić! — syknął. Buraska napuszyła się.
— Bo tego ode mnie oczekiwałeś! — zirytowała się kotka — zawsze tylko powinnaś, zrób, nie ruszaj, nigdy nie powiedziałeś zobacz, popraw, posłuchaj! — wykrzyknęła, naśladując głos kocura — uczysz mnie już pięć księżyców, a nawet nie wiem, co ja właściwie układam!
W oczach rozmówcy zatańczyły rozzłoszczone ogniki. Łezkę jednak nic to nie obchodziło. W tym momencie uczucia Dryfującego Obłoku nie miały dla niej żadnego znaczenia.
— Może dlatego nic nie umiesz, bo się nie nadajesz? — fuknął.
Może. Może faktycznie się nie nadawała. Jednak nawet jeśli... Nie dostała chociażby szansy.
— A może to Ty jesteś okropnym mentorem? — wyrzuciła z siebie, kierując się do wyjścia. Spojrzała jeszcze wdzięcznie na swojego brata. — Wybacz Deszczyku. Lepiej, aby on się tobą zajął — powiedziała cicho, aby następnie opuścić legowisko medyka. Idąc nie zwróciła uwagi na kogokolwiek, kto się do niej odezwał. Po prostu ruszyła rozeźlona przed siebie, mając w głowie słowa Dryfującego Obłoku.
Może faktycznie się nie nadaje?
Wiele osób mówiło jej, że powinna robić to, co sprawia jej przyjemność. Jednak... Bycie uczennicą medyka jedynie ją frustrowało. Nie potrafiła zrozumieć, ani zaakceptować uczuć swojego mentora. Nie znała tej poprzedniej, nie mogła więc za nią tęsknić.
Właściwie, na tę chwilę Łzawa Łapa szczerze nie znosiła Miodowego Serca. Wlaśnie dlatego, że wiedziała, że tamta kotka była o niebo lepsza od niej. Pod każdym względem.
< Deszczyk? Drama time XD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz