To było ostatnie, czego spodziewał się kiedykolwiek usłyszeć od kogokolwiek. Kochać? Jego? Lavik nie był nikim szczególnym. Właściwie, był nikim. Był brzydki, chudy i niezgrabny. Nie potrafił w całości wypowiedzieć zdania. Dlaczego niby on miał by stać się obiektem uczuć Czereśni? Właśnie on, kiedy w klanie ma na pewno i wiele więcej przystojniejszych, charyzmatyczniejszych i ciekawskich kocurów. Tak wspaniała kotka, jak Czereśnia, na pewno nie mogła odpędzić się od adoratorów. Miała tyle lepszych opcji. Dlaczego więc proponuje związek nieudacznikowi?
Nie rozumiał. Nie rozumiał, jak można kochać kogoś takiego, jak on. Kogoś, kto był chyba najbardziej poronionym pomysłem całego wszechświata. Czy to w ogóle możliwie?
Po plecach kocura przebiegł dreszcz. A może się zgrywa? Żartuje sobie z jego i jego uczuć? Nie. Czereśnia nigdy by tego nie zrobiła. To wspaniała, miła i tolerancyjna kotka. Czasem miał wrażenie, że rylko ona jedna na tym świecie go rozumie. Że tylko ona akceptuje jego pokraczną, okropną osobę. Może i lubiła sobie żartować, ale nie zażartowałaby, aby go skrzywdzić.
Mimo to, cała jego ciało się trzęsło, a on sam nie mógł nad tym zapanować. Miał tyle pytań, ale kiedy otwierał usta, znikały. Jego usta chciały powiedzieć tylko trzy słowa, nic więcej. Ile by się Lavik nie starał, nie był w stanie wydusić z siebie żadnych dodatkowych linijek tekstu. Żadnych kolejnych dźwięków. Tylko to. Czuł, że może powiedzieć tylko to.
Ale czy naprawdę chce? A co ważniejsze, czy ona tego chce? Czy nie będzie żałować, jeśli wejdzie w związek z nim? On jej się na nic nie przyda. Jest bezużyteczny i powinien umrzeć. Jest zbyt czadowa dla niego.
Powoli uniósł wzrok, patrząc w jej zielone oczy. Dostrzegał w nich napięcie. Oczekiwanie. Ciepło. Bardzo dużo ciepła. Jego brązowe tęczówki zabłysły, szkląc się. Chciała tego.
Był pewny, że tego chciała.
Tak samo bardzo, jak on.
— J-ja... — Jego pysk powoli się otworzył, bąkając niepewne słowo, aby zaraz się zamknąć. Kocur głośno przełknął ślinę. — Ja c-c-cieb-b-b-b-bie t-te-te-te-też — powiedział.
Koteczka przez moment zdawała się zastanawiać, czy usłyszała to, co usłyszała. Faktycznie słowa Lavika nie były łatwe do odczytania. Zaraz jednak skoczyła na niego, przygważdżając zaskoczonego kocura do podłoża, aby po chwili zachichotać mu do ucha.
— Tak się cieszę, Laviku — westchnęła.
Cieszyć się. Tak. On chyba też to czuł. Oprócz paru łez przerażenia, wędrujących leniwie po futerku pod jego oczami czuł coś, czego nie znał? Czy to właśnie była ta słynna radość? W jego serduszku buzowało od mieszaniny ciepełkani ekscytacji. Czuł je całym sobą.
Poczuł także szorstki, różowy języczek, który zlizał łzę z jego policzka.
I wtedy to się stało.
Zachichotał.
Lavik zachichotał.
< Czereśnio? Lareśnia confired :3 >
Awwwww
OdpowiedzUsuńWreszcie ❤