- Jesteś głodny? - zagadnął Skoczna Łapa.
- No... tak trochę. - miauknął kociak.
- Dobrze, pójdę po coś dla ciebie. - kocur wstał i ruszył do wyjścia. Na stercie zwierząt leżał ładny, tłusty wróbelek. Z pewnością dobry. Kocur uniósł go w pysku i udał się ponownie do lecznicy. Dymek przypatrywał się zaciekawiony medyczce, lecz gdy tylko do jego nozdrzy dotarł przyjemny zapach zdobyczy, odwrócił się w tamtą stronę.
- Smacznego! - miauknął uczeń i położył przed kocięciem kąsek. Z początku powoli zaczął podgryzać skrzydełko, by już po jednym uderzeniu serca z wielkim zapałem rozkoszować się smakiem ptaka. Musiał być nie lada zmęczony wszystkim wydarzeniami, bo jak na malucha bardzo szybko zjadł stworzenie.
- Dzięmki! - powiedział, przeżuwając ostatni kęs.
- Czujesz się już lepiej? - zapytał członek klanu Klifu.
- Zdecydowanie, nie wiem, co by się stało, gdybyście się nie pojawili.
- Skończyłbyś w brzuchu swojego potencjalnego obiadu. - skomentował kocur.
- Najprawdopodobniej... - odpowiedział nieco ciszej.
- Mam nadzieję, że przy odprowadzaniu cię do obozu Klanu Wilka nie oskarżą nas o atak na ciebie... - burknął.
- Też bym tego nie chciał, słabo by było, jednak myślę, że wszystko powinno być dobrze.
<Dymku?AAAA JAKI GNIOT>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz