Burzowa Łapa szedł smutny po obozie. Zastanawiał się o sprawach klanów. O sprawach jej przyjaciółki i o jego pochodzeniu. Nie poznał większości jego rodzeństwa. Jego brat nie ma z nim za dobrych kontaktów i mało ze sobą rozmawiają. Z oddali usłyszał śmiechy wojowników i ich pogadanki o tym jaka Pora Nowych Liści jest piękna. Może i jest ale od paru dni kocur tego nie czuł. Poszedł do legowiska Gradowej Mordki. Jego mentora akurat nie było.
- Może szuka jakiś roślin? – Pomyślał Burza patrząc na zioła. Usiadł na mchu po czym zaczął się lizać po łapce brudnej od błota. – Nie dobre błoto. – Powiedział ze lekką złością. Chwile jeszcze siedział w legowisku jego mentora po czym wyszedł na dwór. Na dworze było jasno a w legowisku ciemno przez co słońce raziło go w oczy. Był dziś ciepły dzień.. Idealny na trening uczniów. Burzowa Łapa szedł powoli po obozie. Jego uwagę przyciągnął patyk, pamiętał jak jako mały kociak się nim bawił. Teraz średnio ma na to ochotę. Od paru księżyców Burza się trochę zmienił. Chociaż udawał szczęśliwego to był zestresowany jakby coś się niedługo miało stać. Tylko sam nie wie co, może to kolejny zły alarm? Od zawsze Burzowa Łapa stresował się rzeczami, które czasem nie powstały. Stał się bardziej dojrzały.. Lecz nadal czasem zachowuje się jak mały kociak. Lubi gadać z innymi kotami nie zależnie od ich wieku i rangi w klanie. Kocur dotknął łapką patyka po czym poszedł w stronę wyjścia. Widział z daleka patrol oraz polujące koty. Co się im dziwić, jest coraz więcej zwierzyny. Można powiedzieć, że nawet Burzowa Łapa trochę schudł przez Porę Nagich Drzew. Burza miał lekki uśmiech na twarzy, można było zauważyć, że jest sztuczny no ale i tak szedł dalej. Miał nadzieję, że taki cudny dzień go chociaż trochę uszczęśliwi. Uczeń medyka poszedł do strumyka trochę się napić. W wodzie widział odbicie samego siebie siedzącego i pijącego wodę.- Ajaj.. Burzowa Łapo, co się z tobą dzieje? – Kocur sam zadał sobie pytanie. Po napiciu się wody uczeń zaczął iść w stronę Czterech Sióstr, które rosły blisko Klanu Wilka. Popatrzył się na nie z uśmiechem na twarzy, takim prawdziwym. Sam nie wie czemu zawsze te piękne drzewa go uszczęśliwiają. Idąc dalej kocur znalazł fioletowe kwiaty zwane fiołkami. - Później po nie wrócę, pamiętam, że gdzieś w pobliżu rośnie również czosnek niedźwiedzi. – Pomyślał i sobie poszedł. Z oddali blisko drogi Grzmotu widział Dwunożnych bawiących się z psami. Czuł dym oraz mięso. Ludzie robili grilla, Burzowa Łapa usiadł niuchając pyszny zapach mięsa. – Ale jestem głodny, chyba wrócę do obozu coś zjeść. Dziś jeszcze nic nie jadłem. – Ostatnio uczeń przychodzi często na Północne Zbocze i obserwuje ludzi. Nie miał zamiaru do nich iść, lecz po prostu ciekawiło go co te istoty robią. Gdy Burza wrócił do obozu widział uśmiechniętych uczniów, nawet sporo zwierzyny i gadających wojowników. – Dzień jak co dzień. – Powiedział do siebie i poszedł coś zjeść. W oddali zobaczył Ciernistą Łodygę. – Dawno z nią nie rozmawiałem.. – Pomyślał Burza po czym wziął mysz do buzi i zaniósł przyjaciółce. – Witaj Ciernista Łodygo, jak tam? – Zapytał się mrucząc. Udawał szczęśliwego aby przyjaciółka nie myślała, że coś się może dziać. Burzowa Łapa nie raz rozumiał Ciernistą bez słów, no nie zawsze ale jednak. Kocurek usiadł i wpatrywał się w wojowniczkę wielkimi i zaciekawionymi ślepiami.
< Ciernista Łodygo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz