Myślała, że się przesłyszała, gdy Echo zapytał się jej czy on się jej podoba i stąd jej odklejone zachowanie w ostatnim czasie. Co prawda w obecności swojej babci i jego matki. To właśnie wynikało z rozmowy, jednak teraz w odpowiedzi zrobiła jedynie skwaszoną minę. Chciała mu tylko podokuczać, uznając, że babcia złaja go i powie Króliczej Gwieździe, że jego syn jest łobuzem i powinien za karę mieć wydłużony trening. Może wtedy by wrócił pokorny Zawodząca Łapa za czasów żłobkowych, kiedy nie starał się nikomu przypodobać. W sumie tęskniła za tą ich kocięcą ekipą, która po mianowaniu na uczniów rozpadła się i utworzyła nowe grupki. Kiedyś była bardziej zgrana z rodzeństwem, a teraz? Każdy znalazł sobie własnych kompanów zabawy.
– Nie.
Z pyska szylkretki padła krótka odpowiedź. Mimika pyska czarnego w tej chwili była zagadką dla uczennicy. Była ciekawa co się w tej chwili dzieje w jego umyśle. Był zawiedziony, że Szanta nie uznała go za przystojnego kocura? A może poczuł ulgę?
Uznała, że to koniec rozmowy i wróciła do wykonywania powierzonego zadania.
– Ej, Szanta... – Uniosła pysk w stronę ucznia i dostała starym mchem w pysk. Potok wyzwisk zaadresowanych do Zawodzącej Łapy wypłynął z pysia Szantowej Łapy. Kotka starała się pozbyć resztek zużytego mchu, który wczepił się w jej futerko. – Nawet nie wiesz, jak mi ulżyło.
– Nie trzeba było kłamać na temat miejsca spotkania... – fuknęła, wyciągając resztki mchu.
– Nie trzeba było gadać bzdur Pierwomrówce...
Udało jej się samej upolować zająca i to w krótkim czasie w porównaniu do ostatnich prób pochwycenia zwierzyny. Z dumą położyła zdobycz przed mentorką, która przez cały dzisiejszy trening ją obserwowała. Czy to znaczyło, że jej mianowanie na wojownika zbliżało się szybciej, niż sądziła? Tyle, że nie czuła się w pełni gotowa do objęcia nowej funkcji. Zdawała sobie sprawę, że pozostawała w tyle, chociażby za swym rodzeństwem, znajdkami czy synami lidera.
– Dobra robota.
Pochwałę przyjęła z szerokim uśmiechem i niemalże natychmiast ogłosiła, że postara się upolować jeszcze jednego królika. Niewiele myśląc oddaliła się od mentorki w poszukiwaniu kolejnej ofiary. Komentarze rówieśników mówiące, że jest głupia, leniwa, dziwna i różne inne epitety niezbyt ją ruszały, ale chciała w oczach Przepiórczego Puchu być dobrze odbierana. Bo może i wojowniczka marna z niej była, czego nie dało się ukryć, ale szylkretka na pewno dostrzegała jej starania.
Drugi zając okazał się szybszy od wcześniejszego. Zwinniej umykał przed Szantą, która już od dłuższego czasu ganiała po zielonych terenach. Nawet fakt, że w pewnym momencie zajęczak przekroczył granicę klanu z terenami niczyimi, nie zniechęcił jej do odpuszczenia. "Zaraz wrócę" pomyślała w momencie przeskoczenia nad niewidzialną granicą i pomknęła w gęstsze zarośla. Jeden, jedyny skok dzielił ją od pochwycenia zająca, jednak nieznajomość ukształtowania nieznanych terenów okazała się zgubna dla koteczki. Próba przeskoczenia nad niedużą skarpą skończyła się ześlizgnięciem na sam jej dół. Szantowa Łapa przeturlała się i zaryła nosem o podłoże, a zwierzyna w podskokach oddalała się coraz bardziej od burzaczki.
– Ugh... – fuknęła podnosząc się, w pierwszej kolejności doprowadzając swoje futerko do porządku. Starała znaleźć jakąś półkę, po której by z powrotem mogła się wdrapać na górę i powrócić na znajome tereny.
Przeszła dłuższy kawałek leśnym mini wąwozem i już miała wdrapać się na leśną ścieżkę, gdy do jej uszu dotarło ciche popiskiwanie. Ledwo słyszalne, brzmiało jakby wydobywało się z pyszczka myszy czy innego gryzonia. Rozejrzała się. Na widok leżącej przy ścianie wąwozu kotki, opuściła po sobie uszy. Nie żyła. Brak tylnej łapy sugerował, że musiała stoczyć walkę z jakimś kotem, innym drapieżnikiem, bądź wpaść w pułapkę zastawionych przed dwunożnych. Miała pecha. Ten widok nie poruszyłby jej aż na tyle, gdyby nie fakt, że u boku kotki znajdowała się piątka małych kociąt, pogrążonych w wiecznym śnie, jak ich matka. Od razu na myśl przyszła jej ona sama i jej rodzeństwo. Ich też kiedyś było pięcioro, a pozostała czwórka. Nie bardzo widziała co ma zrobić. W Klanie Burzy koty zapewniały pochówek swym bliskim, a kotka i jej kocięta byli dla uczennicy całkowicie obcy. Nie była jednak bez serca. Kamieniste podłoże uniemożliwiało jej wykopanie dołu. Zerwała spory płat mchu ze ściany i zdecydowała się go użyć jako pierzyny, tak, aby skryć rodzinę przed leśną zwierzyną. W czynności przerwało jej lekkie uderzanie w łapę. Gdy się odwróciła, dostrzegła skrajnie wychudzonego kociaka o skołtunionej i poklejonej sierści. Była niemalże pewna, że widziała skaczące nad futrem kocurka pchły.
– Dziękuję, że ich przykryłaś... – Z trudem była w stanie zrozumieć co malec do niej mówi. Przez wadę zgryzu seplenił i pluł na wszystkie strony. – Ja nie miałem tyle siły, a wczorajsza noc była zimna... Zmarzłem.
Stojące koło niej chucherko jedną łapką będące w grobie, jak gdyby nic zbliżyło się do swojej matki i ułożyło się u jej boku. Cichutko zaczął mruczeć jakąś piosenkę, kołysankę.
– H-hej...!
Uczennica pochwyciła kociaka i razem z nim pospiesznie zaczęła się oddalać od zbiorowej mogiły. Smród burej sierści piekł ją w nos, a ziemisty posmak w pysku powodował odruchy wymiotne. "Przez ciebie będę musiała wyszorować język " przeszło jej przez myśl. Była wściekła, że właśnie w tej chwili, w tym momencie musiała wpaść na buraska. A jednak z jej oczu spływały łzy.
Wraz z mentorką pośpiesznie wróciły do obozu. Gdy Przepiórczy Puch udała się poinformować Króliczą Gwiazdę o znalezisku, Szantowa Łapa zaniosła kociaka do medyków. Zatrzymała się dopiero przed Pajęczą Lilią i niechętnie przekazała jej malca, w obawie, że doświadczona medyczka jakimś cudem mogłaby go upuścić.
– Przeżyje, prawda? – spytała w trakcie badania.
Ruda kocica zwlekała z odpowiedzią. Co prawda kocię kontaktowało, ale był w opłakanym stanie. Nie tylko pchły, ale i kleszcze zdążyły obsiąść kocurka. Podobno ostatnio co jadł, to były korzonki, które oskubywał z nudów.
– Zrobimy wszystko, co w naszej mocy.
Przeżył. Dziwaczek przeżył i został członkiem Klanu Burzy. Szantowa Łapa miała dług wdzięczności wobec medyków.
Z daleka obserwowała jak dwie kotki zajmują się malcem, który z uśmiechem na pysku ganiał za swym ogonkiem. Nie raczyła jednak wejść do kociarni. Uratowała mu życie razem z medykami, jednak na tym jej rola się kończyła.
Królicza Gwiazda zorganizował zebranie w Grocie Pamięci. Wiedziała czego będzie ono dotyczyło. Miała dostąpić zaszczytu odciśnięcia swej łapy na ścianie i zyskać miano wojownika. Ceremonia najpewniej została przyspieszona przez jej jakże heroiczne zachowanie. Nie wykłócała się jednak. Skoro zarówno mentorka, jak i lider uznali, że jest gotowa, być może nawet i sam Klan Gwiazdy, to czemu miała im odmówić?
Nie tylko ona miała rozpocząć kolejny etap w swoim życiu. Poza nią jeszcze jeden uczeń stał przed ścianą z odciskami łap, słuchając przemowy lidera. Zawodząca Łapa otrzymał miano Zawodzącego Echo, chociaż zdaniem szylkretki jeszcze przez długi czas powinien piastować rolę ucznia. A Szanta stała się Rozkwitającą Szantą. Nowe imię przypadło jej do gustu. No i lider miał rację, Szanta przez ten czas odkąd trafiła do Klanu Burzy faktycznie rozkwitła.
– Nie.
Z pyska szylkretki padła krótka odpowiedź. Mimika pyska czarnego w tej chwili była zagadką dla uczennicy. Była ciekawa co się w tej chwili dzieje w jego umyśle. Był zawiedziony, że Szanta nie uznała go za przystojnego kocura? A może poczuł ulgę?
Uznała, że to koniec rozmowy i wróciła do wykonywania powierzonego zadania.
– Ej, Szanta... – Uniosła pysk w stronę ucznia i dostała starym mchem w pysk. Potok wyzwisk zaadresowanych do Zawodzącej Łapy wypłynął z pysia Szantowej Łapy. Kotka starała się pozbyć resztek zużytego mchu, który wczepił się w jej futerko. – Nawet nie wiesz, jak mi ulżyło.
– Nie trzeba było kłamać na temat miejsca spotkania... – fuknęła, wyciągając resztki mchu.
– Nie trzeba było gadać bzdur Pierwomrówce...
~~~
Udało jej się samej upolować zająca i to w krótkim czasie w porównaniu do ostatnich prób pochwycenia zwierzyny. Z dumą położyła zdobycz przed mentorką, która przez cały dzisiejszy trening ją obserwowała. Czy to znaczyło, że jej mianowanie na wojownika zbliżało się szybciej, niż sądziła? Tyle, że nie czuła się w pełni gotowa do objęcia nowej funkcji. Zdawała sobie sprawę, że pozostawała w tyle, chociażby za swym rodzeństwem, znajdkami czy synami lidera.
– Dobra robota.
Pochwałę przyjęła z szerokim uśmiechem i niemalże natychmiast ogłosiła, że postara się upolować jeszcze jednego królika. Niewiele myśląc oddaliła się od mentorki w poszukiwaniu kolejnej ofiary. Komentarze rówieśników mówiące, że jest głupia, leniwa, dziwna i różne inne epitety niezbyt ją ruszały, ale chciała w oczach Przepiórczego Puchu być dobrze odbierana. Bo może i wojowniczka marna z niej była, czego nie dało się ukryć, ale szylkretka na pewno dostrzegała jej starania.
Drugi zając okazał się szybszy od wcześniejszego. Zwinniej umykał przed Szantą, która już od dłuższego czasu ganiała po zielonych terenach. Nawet fakt, że w pewnym momencie zajęczak przekroczył granicę klanu z terenami niczyimi, nie zniechęcił jej do odpuszczenia. "Zaraz wrócę" pomyślała w momencie przeskoczenia nad niewidzialną granicą i pomknęła w gęstsze zarośla. Jeden, jedyny skok dzielił ją od pochwycenia zająca, jednak nieznajomość ukształtowania nieznanych terenów okazała się zgubna dla koteczki. Próba przeskoczenia nad niedużą skarpą skończyła się ześlizgnięciem na sam jej dół. Szantowa Łapa przeturlała się i zaryła nosem o podłoże, a zwierzyna w podskokach oddalała się coraz bardziej od burzaczki.
– Ugh... – fuknęła podnosząc się, w pierwszej kolejności doprowadzając swoje futerko do porządku. Starała znaleźć jakąś półkę, po której by z powrotem mogła się wdrapać na górę i powrócić na znajome tereny.
Przeszła dłuższy kawałek leśnym mini wąwozem i już miała wdrapać się na leśną ścieżkę, gdy do jej uszu dotarło ciche popiskiwanie. Ledwo słyszalne, brzmiało jakby wydobywało się z pyszczka myszy czy innego gryzonia. Rozejrzała się. Na widok leżącej przy ścianie wąwozu kotki, opuściła po sobie uszy. Nie żyła. Brak tylnej łapy sugerował, że musiała stoczyć walkę z jakimś kotem, innym drapieżnikiem, bądź wpaść w pułapkę zastawionych przed dwunożnych. Miała pecha. Ten widok nie poruszyłby jej aż na tyle, gdyby nie fakt, że u boku kotki znajdowała się piątka małych kociąt, pogrążonych w wiecznym śnie, jak ich matka. Od razu na myśl przyszła jej ona sama i jej rodzeństwo. Ich też kiedyś było pięcioro, a pozostała czwórka. Nie bardzo widziała co ma zrobić. W Klanie Burzy koty zapewniały pochówek swym bliskim, a kotka i jej kocięta byli dla uczennicy całkowicie obcy. Nie była jednak bez serca. Kamieniste podłoże uniemożliwiało jej wykopanie dołu. Zerwała spory płat mchu ze ściany i zdecydowała się go użyć jako pierzyny, tak, aby skryć rodzinę przed leśną zwierzyną. W czynności przerwało jej lekkie uderzanie w łapę. Gdy się odwróciła, dostrzegła skrajnie wychudzonego kociaka o skołtunionej i poklejonej sierści. Była niemalże pewna, że widziała skaczące nad futrem kocurka pchły.
– Dziękuję, że ich przykryłaś... – Z trudem była w stanie zrozumieć co malec do niej mówi. Przez wadę zgryzu seplenił i pluł na wszystkie strony. – Ja nie miałem tyle siły, a wczorajsza noc była zimna... Zmarzłem.
Stojące koło niej chucherko jedną łapką będące w grobie, jak gdyby nic zbliżyło się do swojej matki i ułożyło się u jej boku. Cichutko zaczął mruczeć jakąś piosenkę, kołysankę.
– H-hej...!
Uczennica pochwyciła kociaka i razem z nim pospiesznie zaczęła się oddalać od zbiorowej mogiły. Smród burej sierści piekł ją w nos, a ziemisty posmak w pysku powodował odruchy wymiotne. "Przez ciebie będę musiała wyszorować język " przeszło jej przez myśl. Była wściekła, że właśnie w tej chwili, w tym momencie musiała wpaść na buraska. A jednak z jej oczu spływały łzy.
~~~
Wraz z mentorką pośpiesznie wróciły do obozu. Gdy Przepiórczy Puch udała się poinformować Króliczą Gwiazdę o znalezisku, Szantowa Łapa zaniosła kociaka do medyków. Zatrzymała się dopiero przed Pajęczą Lilią i niechętnie przekazała jej malca, w obawie, że doświadczona medyczka jakimś cudem mogłaby go upuścić.
– Przeżyje, prawda? – spytała w trakcie badania.
Ruda kocica zwlekała z odpowiedzią. Co prawda kocię kontaktowało, ale był w opłakanym stanie. Nie tylko pchły, ale i kleszcze zdążyły obsiąść kocurka. Podobno ostatnio co jadł, to były korzonki, które oskubywał z nudów.
– Zrobimy wszystko, co w naszej mocy.
~~~
Przeżył. Dziwaczek przeżył i został członkiem Klanu Burzy. Szantowa Łapa miała dług wdzięczności wobec medyków.
Z daleka obserwowała jak dwie kotki zajmują się malcem, który z uśmiechem na pysku ganiał za swym ogonkiem. Nie raczyła jednak wejść do kociarni. Uratowała mu życie razem z medykami, jednak na tym jej rola się kończyła.
Królicza Gwiazda zorganizował zebranie w Grocie Pamięci. Wiedziała czego będzie ono dotyczyło. Miała dostąpić zaszczytu odciśnięcia swej łapy na ścianie i zyskać miano wojownika. Ceremonia najpewniej została przyspieszona przez jej jakże heroiczne zachowanie. Nie wykłócała się jednak. Skoro zarówno mentorka, jak i lider uznali, że jest gotowa, być może nawet i sam Klan Gwiazdy, to czemu miała im odmówić?
Nie tylko ona miała rozpocząć kolejny etap w swoim życiu. Poza nią jeszcze jeden uczeń stał przed ścianą z odciskami łap, słuchając przemowy lidera. Zawodząca Łapa otrzymał miano Zawodzącego Echo, chociaż zdaniem szylkretki jeszcze przez długi czas powinien piastować rolę ucznia. A Szanta stała się Rozkwitającą Szantą. Nowe imię przypadło jej do gustu. No i lider miał rację, Szanta przez ten czas odkąd trafiła do Klanu Burzy faktycznie rozkwitła.
[test + mianowanie, 1119 słów trening woj]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz