— Nijak — mruknęła najpierw, zanim spoważniała nieco i odchrząknęła — To znaczy, nie wiem jak powinna się zachowywać, ale... Jest przygnębiona. Zdecydowanie bardziej niż Blask, kiedy zakazali mu wyjść na zewnątrz. Leży i... Nic nie robi. Nie, żeby miała co tutaj konkretnego robić — rzuciła kątem oka na śpiącą karmicielkę — Staram się z nią rozmawiać, bo w końcu sama nie mogę się zanudzić. Blask dotrzymuje jej towarzystwa i zadaje głupie pytania.
Medyczka zmarszczyła brwi, nieco zmartwiona.
— Coś się stało? — dodała.
— Nie nie, upewniam się, że wszystko u niej dobrze — miauknęła, jednak bez krzty wiary, że wszystko rzeczywiście dobrze jest — Myślisz, że dużo je? Wychodzi stąd czasem?
Strzepnęła uszami i wyprostowała grzbiet.
— Je, gdy przyniesie jej coś któryś z uczniów — uznała w końcu — Czasem wychodzi, głównie, gdy Blask się gdzieś zaszyje i nie wraca. Mam wrażenie, że nie chce chodzić, bo coś ją boli. Strasznie się krzywi.
***
Pomimo bycia uczennicą, nadal była częstym gościem w żłobku. Nie dla młodych kociąt, oczywiście, których nawet jeszcze tam nie było. Tylko właśnie dla pani Świstak.
Straszą wyglądała jeszcze gorzej. Od momentu, w którym wraz z bratem opuściła legowisko, prawie przestała się ruszać. Łuna przynosiła jej jedzenie, jak nie codziennie, to na zmianę z Blaskiem. Tak było i też tym razem. Położyła przed wieczną karmicielką świeżo upolowanego kosa. Kocica łypnęła na nią niebieskim okiem. Po jej grzbiecie przeszedł dreszcz, mruknęła coś pod nosem.
— Niech zje pani, proszę — miauknęła, gdy miała już wolne szczęki — Jak dzień mija?
— A jak może mijać? — westchnęła starsza — Tak jak zwykle. Chociaż, twój brat znowu przyszedł do mnie wcześniej. Chwalił mi się czymś... Już nie pamiętam.
Kącik jej pyszczka uniosły się lekko. Skinęła głową w stronę piszczki; na pysku Świstak prędko pojawiła się nutką zdegustowania.
— Nie jestem głodna, kochana. Coś od rana mnie w żołądku skręca, zjem później...
Spojrzała na nią, nieprzekonana. Odpowiedziała jej podniesiona brew i mrugnięcie zdrowego oka.
— No dobrze — mruknęła w końcu — Wrócę do ciebie później. Na pewno będzie Ci się nudzić.
***
Po opuszczeniu legowiska, swe kroki pokierowała od razu do siedziby medyków. Coś było na rzeczy. Nie zapoznała się dobrze z całą armią medyczek, ale jedną poznała, Liściaste Futro. Na pewno będzie chciała wiedzieć o samopoczuciu starszej, tymbardziej, że sama pytała o nie parę księżyców wcześniej.
— Liściaste Futro? — zajrzała głową za skalną ścianę — Nie przeszkadzam, tak?
— Coś nie tak? — starsza, niebieska kotka podeszła o kroczek bliżej.
— Ze mną wszystko dobrze, ale pani Świstak chyba gorzej się czuje — skrzywiła się, ale w jej oczach można było zauważyć nutkę troski — Straciła apetyt, i wogole, jest jakaś taka... Smutna. Smutniejsza, niż wcześniej. Staram się codziennie spędzać z nią czas, ale nie wiem, czy to pomaga.
<Listek?>
[439 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz