Zawzięła się. Obiecała sobie przyłożyć się do treningów i przejść go jak najlepiej do końca. Kamyczek nie był najbardziej rozgadanym i najodważniejszym stróżem, jakiego przyszło jej poznać, ale z pewnością miał wystarczające pokłady wiedzy, aby mogła jak najwięcej się od niego nauczyć.
Grupowe patrole traktowała jako wyzwania i test dla jej cierpliwości. Lubiła towarzystwo innych, uważała się za ekstrawertyczkę, co jednak nie wykluczało, że gdy ktoś zachowywał się głupio bądź nierozważnie, musiała odsunąć się i zaczerpnąć głębszego oddechu, aby nie palnąć czegoś równie nieinteligentnego. Powinna się dobrze sprawować, skoro na barkach czuła odpowiedzialność za godne reprezentowanie swojej rodziny, tym bardziej, gdy jej ojcem był sam lider.Często sobie to powtarzała. Z jednej strony był to kot jak każdy, a tej roli w przyszłości również mógł dostąpić ktokolwiek. Nie było więc to coś niesamowitego, ale sama w swojej głowie nadawała tej sprawie większej wagi, nakładając przy tym sobie presje na pilnowanie własnego zachowania. Nie czuła się co prawda, by każdy ją obserwował i komentował jej ruch. Nie była do tego stopnia przewrażliwiona. Robiła to przede wszystkim dla siebie. Ona chciała być dumna z własnych czynów i by jej rodzina patrzyła na nią z zadowoleniem.
Znalazła czarnego kocura w towarzystwie dwóch innych kotów. Sadzawkę już znała, bywały czasem na patrolach, kiedy trzeba im było zabrać wojownika do towarzystwa. Natomiast o jej uczniu, Skrzypie, wiedziała tylko tyle, że był już dosyć stary jak na tę rolę. Trzydzieści księżyców na karku nie brzmiało za dobrze.
— Hej Skrzyp, miło mi, że będziemy sobie dzisiaj towarzyszyć na treningu — oświadczyła, uśmiechając się przyjaźnie. Wypadałoby nabrać dobrych relacji z "rówieśnikami". — Chyba nigdy nie mieliśmy okazji rozmawiać, jestem Gracja — przedstawiła się na wszelki wypadek.
Odpowiedział jej ciszą. Zaszczycił ją w końcu wyniosłym spojrzeniem, ale z jego pyska nie padło ani jedno słowo.
Trochę zmieszana przekrzywiła łeb, niepewna, jak zareagować na ową ignorancję. Upomnieć, że brzydko się zachowuje? Powtórzyć głośniej, wolniej i wyraźniej?
— Wiesz, to trochę nie...
— Nie odpowie ci — przerwała jej Sadzawka, patrząc z niechęcią na kocura. — On nie mówi.
Szylkretka zawahała się. Zrobiło jej się z lekka głupio. Miał tak od urodzenia?
— Przepraszam, nie chciałam cię urazić — rzekła, kryjąc zażenowanie własną osobą. — Musi być ci ciężko tak całe życie bez głosu...
— Nie całe — poprawiła ją ponownie dorosła wojowniczka. — Gdyby nie unikał medyka, pewnie dalej by gadał — stwierdziła.
Gracja przełknęła ślinę. Już nigdy nie oleje żadnego bólu gardła, bądź jakiekolwiek innej części ciała, jeśli konsekwencję bywają tak okropne. Nie wyobrażała sobie żyć bez mowy.
<Skrzyp?>
[420 słów]
[420 słów]
[Przyznano 8%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz