*Jeszcze przed atakiem lisa*
Zgromadzenie może i nie przebiegło po jego myśli, jednak mógł zaliczyć to do jego udanych rzeczy. Mimo spędzenia większości spotkania klanów w ciszy udało mu się przeprowadzić dość ciekawą rozmowę z pewnym uczniem. Słowa Piórka zapadły mu w pamięć, bardziej niż chciałby się przyznać. Musi się z nim ponownie spotkać, jednak zanim to zrobi, to musi porozmawiać z Różaną Przełęczą. Nie może mu odmówić, prawda? Nie mogła. Właśnie siedział na skraju obozu, gdy obok niego nagle pojawił się liliowy kocur. Szepcząca Łapa zadał pytanie, które bardzo go zdziwiło.
- To, że ty masz wielkie zainteresowanie w kotkach, to nie znaczy, że ja je dzielę z tobą. - Odpowiedział Rumiankowa Łapa. - Jeśli już musisz wiedzieć, co tak robiłam, gdy ty zarywałeś do każdej kotki, którą spotkałeś, to rozmawiałam. Z naprawdę ciekawym kotem o naprawdę ciekawych sprawach. Wiem, że Cię to nie interesuje i nie musisz udawać, że jest inaczej, więc mów o sobie. Kogo ciekawego poznałeś na zgromadzeniu?
- A kto powiedział, że tylko kotkach? - Uczeń uniósł brwi ze dwa razy. - Tak, tak, ale to zaraz, nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. O kim mowa? Znam osobnika? Może się zapoznam…
Szylkret uśmiechnął się pod nosem, po czym szturchnął go lekko łapą.
- O nie! Złapałeś mnie! - Zaśmiał się cicho. Czy chciał mówić Szeptowi o swoich problemach? Jeszcze nie. - Raczej go nie znasz, bo pochodzi z Klanu Wilka. Imienia Ci nie powiem, bo muszę mieć jakieś tajemnice przed tobą, aby być ciekawa. - Tu przerwał na chwilę. - Nie wiedziałam, że ktoś się interesuje nie tylko kotkami. Z każdym zdaniem dowiaduje się czegoś nowego odnośnie Ciebie.
- Widzisz, jaki jestem tajemniczy~ - Mruknął. - No i nie sądzę, żebyś potrzebowała wzmocnienia swojej tajemniczej aury czy coś. Kto wie, co ci tam siedzi w głowie, za niedługo jeszcze wkroczysz na ciemne ścieżki panteonu. - Zniżył głos do teatralnego, złowieszczego pomruku. - No, ale skoro chcesz mieć go tylko dla siebie, postaram się nie podrywać. - Dodał żartem.
- Nie w takim sensie Szepcie! Nie szukam nikogo do związku. Mama by mnie zabiła, gdyby się dowiedziała, że nie zajmuję się treningiem, bo kręcę z wilczakiem. Poza tym mam kogoś innego na oku, chyba. - Przy jednym kocie czuł dziwne, przyjemne uczucie, a gdyby Różana Przełęcz dowiedziała się, kim jest ten kot, to by go zabiła. Dlatego właśnie trzymał to w sekrecie. Teraz musiał skupić się na treningu na wojownika, a nie rumieńcach.
- No, jak chcesz dać się złapać. - Wzruszył barkami, po czym uniósł brwi z szerokim uśmiechem. - Oho! Siostrzyczka dojrzewa! No, zdradź mi sekrety, kogo tam masz na oku. Kolejny nielegalny romans z jakąś piękną osóbką od Wilczaków?
- Tym razem muszę Cię zawieść, ten ktoś żyje w tym samym klanie co my. - Po tym, jak to powiedział, to ruda kocica pojawiła się w jego polu widzenia. Momentalnie wbił w nią swój wzrok. Nie rozumiał czemu jego mama i bracia jej tak nie lubili. Była miła i zawsze była u jego boku. - Muszę Ci powiedzieć, że osobiście nie chcę, aby mama chciała mi zerwać futro z grzbietu, a tak by zrobiła, gdyby ktoś pisnął słówko. Szept powędrował za wzrokiem Rumianka, po czym na jego pysku pojawiło się czyste obrzydzenie wymieszane z jakimś zaskoczeniem i strachem.
- Jedno ci muszę powiedzieć. - Burknął, pozwalając, by pysk mu się pomarszczył. - Masz okropny gust.
*****
Z każdym dniem, który mijał, ten bardziej godził się ze swym losem. Podjął już wybór i chociaż nie wiedział, czy był on dobry, nie było już odwrotu. Nikt nie wprost nie powiedział mu, że źle wybrał, chociaż mógł zobaczyć smutek w oczach Sójczego Szczytu. Było mu żal tego, że musiał odstąpić od treningów z zastępczynią na rzecz bycia medykiem. Od czasu, gdy rozpoczął swe szkolenie, miał przyjemność powitać w legowisku medyka Rumiankowy Wschód oraz Owczą Pierś, którzy przybyli ze swoimi dolegliwościami. Na chwilę obecną mógł tylko być pomocą Wiśniowej Iskry lub Słonecznej Łapy, które umiały zdecydowanie więcej od niego. Jednak nie oznaczało to, że był on bezużyteczny. Obserwował jakich ziół używają kotki, w jaki sposób to robią oraz słuchał ich tłumaczeń z uwagą. Może i nie wyglądało to, jak szkolenie na wojownika, jednak robił jakieś postępy.
Nagle w progu legowiska pojawił się Szepcząca Łapa, a wzrok Rumianka padł na niego. Zdziwił się lekko, widząc go tutaj. Czyżby coś mu się stało?
- Szepcząca Łapo, co ty tu robisz? - Zapytał, po czym obszedł kocura dookoła. - Stało się coś? Coś Cię boli?
Gdy tylko wszedł, niemal natychmiast przypadł do brata.
- Au, Rumianku, co za ból, co za ból! - Padł jak długi gdzieś obok, przeciągnął się na grzbiet i ułożył dramatycznie łapę na czole. - Boli mnie... tak bardzo boli, uhhh! - Niemal prawdziwie zwinął się w kłębek, niby to przez jakieś skurcza. Rumiankowa Łapa, za to patrzył na brata z przerażeniem. Coś mu dolegało, jednak nie widział jak pomóc.
- Co Cię boli Szepcie? Może mogę pomóc, ale muszę wiedzieć w czym.
- Ah, Rumianku... boli mnie....boli... - Tu przerwał jakby w środku zdania, wyciągnął do niego łapę, po czym dokończył. - Boli mnie dusza, że siostra rodzona mi nie powiedziała, że chce się w ziołach zabawiać. AH! OU! - Niemal wyzionął ducha, zamykając ślepia aktorsko. Szylkret spojrzał na niego i przymknął swoje brązowe oczy. Przejął się, gdy jego brat robił swe aktorskie popisy.
- Niestety na rozczarowanie nie ma ziół. - Powiedział, po czym westchnął cicho. - A myślisz, że ja wiedziałam, że tak się stanie? Gdyby tak było, to nie podjęłabym treningu z Sójczym Szczytem, a od razu poszła w medycynę. Chociaż nie jesteś pewnie ostatni, bo Srebrzysta Łapa jeszcze mnie nie odwiedził, chociaż po części mu się nie dziwie.
- Rozczarowanie? - Powtórzył, wreszcie wstając z podłoża po wykładzie Rumianku. - Stara, ty chyba żartujesz. Możesz teraz zacząć truć koty! Albo, nie wiem, grzebać im we wnętrznościach. Praktycznie będziesz znać choroby każdego kota i wymyślać co mogło się stać, jeśli by nie chciał powiedzieć, albo kurde nie wiem, masz cały zielnik w łapach. - W oczach liliowego błysnęło coś w rodzaju jakiejś mało ciekawego zainteresowania, szczególnie kiedy wspomniał o domysłach i wnętrznościach.
- Bo moim głównym celem w życiu jest sprawienie, że Różana Przełęcz będzie jeszcze bardziej mną zawiedziona. Ty wraz ze Srebrzystą Łapą zostaniecie wojownikami i osiągnięcie coś w życiu, gdy ja będę gnić pośród ziół. Możecie zostać przywódcą, dzielnym wojownikiem i zapisać się w historii klanu, gdy ja zniknę pośród gwiazd po mojej śmierci.
Szept zrobił jakąś krzywą mordę.
- Z tego, co wiem, to mama nie ma obiekcji do medyków. - Rzucił, podchodząc do jakiegoś listka na luzie i oglądając go z zaciekawieniem, unosząc w łapie. - A bycie wojownikiem nie gwarantuje ci wielkich czynów. Dajmy na to taka Kura. Oddychanie żaden wyczyn. - Tu przerwał, pokazując w stronę szylkreta kolejny liść. - Te, mogę to zjeść?
- A słyszałeś kiedyś o jakimś medyku, który coś większego osiągnął? Bo ja nie. - Powiedział kocur i podszedł do brata. - Z głowy mogę Ci wymienić dzielnych wojowników, przywódców, którzy byli wcześniej wojownikami, jednak nie jakiegoś medyka. To samo za siebie nie mówi. - Tu przerwał i spojrzał na liść, na który wskazał brat. - Dla własnego zdrowia, lepiej tego nie spożywaj.
- Aaaaaa, masz kompleks niższości? - Rzucił "wesoło", na wzmiankę o liściu wzruszając ramionami i odkładając niechlujnie listek na miejsce, zaraz przeszukując dalszą część, po krótkim rzuceniu: ,,Pmh, maruda".
- Lwia Łapa uważa, że bycie wojownikiem to jest coś i jestem podobnego zdania. Nikt nie mówi o tym, jacy medycy są świetni, więc nie mogą tacy być, prawda? - Uderzył brata lekko ogonem w bark. - Nie rób takiej miny Szepcie. Nie wygląda ładnie na twym pysku. - Zaśmiał się cicho. - Jak mi nie było pisane podążać ścieżką mamy, to jestem przekonana, że któregoś dnia wyruszę z tobą, abyś mógł odebrać swe 9 żywotów.
- Lepiej by było dla ciebie, żebyś tej… -Tu przerwał na chwilę.- … nie słuchała. Dziwię się, że jeszcze nie upadła i sobie tej głupiej mordy nie rozwaliła. - Na niezwykle poważnym pyszczku Szepta na moment pojawił się grymas wrednego uśmiechu, który zaraz zniknął, kiedy ten odrzucił kolejny liść. - Swoją drogą, nic ci nie nagadała? Jak Ci zaczęła mówić, jaka to jesteś brzydka, to nawet nie próbuj jej słuchać. Dasz wiarę, że zwyzywała naszą siostrę jeszcze kilka księżyców temu? Więc cokolwiek mówi, nawet nie próbuj tego słuchać. - Wskazał na Rumiana na chwilę palcem z jakąś pewnością i powoli znikającą irytacją w oczach zaczekał na moment zapewnienia, po czym parsknął. - Ta, jasne. Wolisz Rumianku klan zalany czy podpalony? - Wymamlał słodko. - Już widzę, jak mnie dopuszczają do roli zastępcy, a potem jeszcze takimi kierować? Nie zrozum mnie źle, uwielbiam Burzaki, ale to idioci. - Zaśmiał się krótko, chwytając nagle w łapę jakiś korzeń. - A to wygląda jak nasi starsi. No pa, identyczne.
- Nagadała? Szepcie, chyba mówimy o dwóch innych kotkach. Lew mili się do mnie jak do swojego rodzeństwa i nazywa mnie czułymi słówkami, co jest po prostu słodkie. Nigdy mi nic złego nie powiedziała. - Mówiąc to, spojrzał na brata zdziwiony. Oboje znali dwie inne strony kocicy, co było przedziwne. Wiedział, że ruda kotka nie lubi jego rodzeństwa, ale żeby aż tak bardzo. Będzie musiał poruszyć ten temat, kiedy ponownie zobaczy się ze swoją przyjaciółką. - Niby ma tendencje do przekrzywiania rzeczywistości, ale nie uważam, aby była tak zła, jak ją opisujesz. Przynajmniej nie odcina się ode mnie, gdy potrzebuje najbardziej jej pomocy, jak ktoś inny.
Szepcząca Łapa, słysząc to, niemal się zakrztusił.
- To chyba spotkaliśmy nie tego kota. Może pomyliłaś ją z Piaskiem? - Liliowy wyglądał, jakby niezwykle obrzydliwy szlam utknął mu w gardle. Zaraz potem znowu spoważniał. Zmarszczył czoło, patrząc na Rumianka czujnie. - Co masz na myśli? - Zapytał, zaraz potem kręcąc przecząco głową. - Przekrzywiania rzeczywistości? Nagadała takich farmazonów, że mnie aż skręciło, z taką pewnością, że z łatwością można by ją było nazwać mitomanką na zaawansowanym poziomie. I serio, nie wiem czemu, się ciebie trzyma, ale radziłbym ci uważać.
- Słyszałeś może od mamy o Piaskowej Gwieździe? - Zapytał uczeń, a łapą zgarnął zioła na bok, aby nie rozpraszały jego brata. - Nawet jeśli, to na pewno nie przeżyłeś tego w taki sposób co ja. Powiedziała mi o niej jeszcze Lew, gdy byliśmy w żłobku. To jest ich ileś tam pra babka, w którą ona jest wpatrzona jak w obrazek. Jak powiedziałam o tym mamie, to ta się wściekła i prawie wykrzyczała mi same najgorsze rzeczy o tej kotce. To właśnie nazywam przekrzywianiem rzeczywistości.
- Ta, przecież po dramie z tobą wszystkim opowiedziała. - Wzruszył ramionami. - Poza tym cały obóz o niej wie. Spytaj losowego kota, to Ci powie, mają czasem śmieszne reakcje. Szczególnie te starsze. - Odparł zaraz, protestując, gdy zabrano od niego roślinki. Po chwili pysk liliowego wykrzywił się w dziwnym wyrazie. - To wiadomo po kim Lew, ma taki ból dupy. - Prychnął. - Poza tym, dziwisz jej się? Słyszałaś, ile nam naopowiadała. Poza tym mówiłem to już chyba komuś, ale nasza matka jest stara i dość dziwna. Chociaż nadal nie rozumiem, co masz na myśli. I mi na pytanie nie odpowiedziałaś.
Rumiankowa Łapa zasłonił pysk kocura swym ogonem, po czym pokazał mu swój język.
- Odpowiadam Ci na pytania, ale Pan nie raczy mnie słuchać. - Skwitował to szylkretowy kocur, wbijając wzrok w brata. - Dramie? Nie nazwałabym tego w taki sposób, jednak jak wolisz. No już, nie burz się tak. Jestem przekonana, że z pewnością nie chciałbyś zjeść liści ogórecznika, a nawet jeśli, to znam coś, co mogłoby Cię bardziej zainteresować. - Powiedział ostatnie zdanie zdecydowanie ciszej od całej reszty. Przednią łapą liliowy kocur odciągnął od siebie ogon Rumianku.
- Jestem wybornym słuchaczem. - Rzekł, po czym postawił uszy na sztorc. - Prowadź! - Szepnął głośniej.
- Ale nie teraz głupku. Nie chcę wylądować na dywaniku u przywódczyni wraz z tobą i jestem zdania, że również tego nie chcesz. - Spojrzał na Słoneczną Łapę i Wiśniową Iskrę kątem oka. Nie chciał zepsuć tego, co zaczął, bo szło mu to nawet dobrze, chociaż chęć spróbowania maku lub kocimiętki, przybierała na sile. - Spotkajmy się później, gdy ostatni patrol opuści obóz. Znajdę Cię.
Na pysk Szepta wszedł jakiś wyraz poważności i niepokoju, jakby się domyślił. Chwilę później już się wyprostował z rozluźnioną twarzą.
- Ah, ten zapach nielegalności. MMM, słodki raj dla nosa. - Rzucił, kierując się do wyjścia. - To do potem!
- To do potem! - Odkrzyknął Rumianek, odprowadzając Szepczącą Łapę wzrokiem do wyjścia. To będzie dla niego długi dzień.
[1976 słów]
Wyleczeni: Rumiankowy Wschód, Owcza Pierś
<Szept?>
[Przyznano 40%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz