Właśnie kierował kroki ku legowisku, gdy usłyszał przedziwne słowa padające z pyska kocięcia. Jego wzrok spoczął na białej, która właśnie obraziła jego pysk. Nie spodziewał się takich słów od tak młodej osoby, rzuconych jeszcze bez pomyślunku do kogoś starszego. Przyzwyczajony był jednak do ignorowania takich zaczepek, więc gdy karmicielka zaczęła wyjaśniać swoją pociechę, machnął na to ogonem.
— Kocięta słyną z mówienia prawdy, bowiem nie przywykły jeszcze do szerzenia kłamstw — odparł, a Liściasty Wir zbladła na te słowa. — Nie martw się jednak. Nie chowam urazy. To w końcu jeszcze dziecko.
— Bardzo dziękuję. — Kotce wręcz ulżyło.
Pamiętał jak on leżał na jej miejscu, wychowując swoje córki. Teraz wyrosły i nie potrzebowały jego stałej opieki. Ten czas naprawdę pędził. Już powoli zapominał jak to było walczyć o przetrwanie, ponieważ opływał w dobrobyt.
— Nie oznacza to jednak, że powinnaś pozwalać na takie zachowanie — wtrącił widząc, że Bożodrzewusia wciąż nie przeprosiła go za swoje zachowanie.
Wbił oczekujące spojrzenie w białą, która nie wydawała się zadowolona z kontynuowania rozmowy na ten temat. Kiedy zniknęła za matczyną kitą, jedynie westchnął i życzył miłego dnia, wracając do swoich spraw. Nie będzie przecież wychowywał nie swoje kocię. Wierzył, że Liściasty Wir się nią zajmie. Była w końcu jej matką.
***
Wciąż przeżywał obalenie Aksamitki. Ukochana była umieszczona w jaskini, która służyła do przetrzymywania więźniów. Zaglądał do niej, ostatnio dając jej muszelkę, którą przyniósł jej ze zgromadzenia. To co tam ujrzał sprawiło, że zabolało go serce. Dlatego też siedząc w kącie obozu, nie potrafił przywyknąć do nowej rzeczywistości. Nikt już mu nie trajkotał nad uchem, nie kazał wykonywać głupich zadań, a także bawić się w berka. Tyle księżyców spędził u boku Aksamitki, że teraz nie potrafił przywyknąć do samotności.
Nagle dojrzał jak Bożodrzewna Łapa mija go ze znudzoną miną. Rzuciła przy tym to swoje chłodne spojrzenie, jak gdyby coś jej zrobił. Nie szedł jej trening? Kogo miała w zasadzie za mentora? No i czemu miałby się tym interesować?
— Coś się stało? — rzucił w jej stronę, chcąc dowiedzieć się, co tak właściwie gryzło uczennice.
<Bożo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz