Natychmiast wyjęła pyszczek stamtąd, niezadowolona marszcząc nosek. To nie było to, czego oczekiwała. Czemu dwunożni pyli takie ohydztwa?
Szybko zmieniła obiekt zainteresowania. Wskoczyła na kanapę, po czym wbiła w nią swe małe pazurki i ostrożnie zsunęła się na podłogę, pozostawiając po tej czynności dwie pociągłe linie, ukazujące co znajduję się pod obiciem. W końcu była kotem, a koty lubiły drapać rzeczy, więc i Miedź się w tym lubowała, ku rozpaczy wyprostowanych.
— Hej, Miedź! — do jej uszu doszło wołanie brata, tuż zanim stanęła stabilnie na podłożu. — Chcesz poćwiczyć walkę? — zaproponował jej brat.
Co prawda nie lubiła leżeć tak często jak reszta pieszczochów, ale także w tym momencie nie miała ochoty na walkę. Nie patrząc nawet na brata ruszyła w stronę dywanu, którego frędzli aż szkoda by było nie pomemlać.
— Nie! Mógłbyś przestać zachowywać się jak dzikus, Kosie! Gdy byliśmy u tego całego weterynarza, to krzyczałeś, jakbyś był panienką, a nie kocurem. Chociaż kto wie, może nią jesteś! — rzuciła dumnie kotka przyglądając się swojemu przyrodniemu bratu. Naprawdę, zachowywał się jakby go z futra obdzierali! To było takie komiczne… ale teraz chciał z niej uczynić kogoś swojego pokroju, a wiedziała, że dwunogów czasem irytowało jego zachowanie. A ona już i tak ich denerwowała ciągłymi eskapadami i badaniem wszystkiego, co wiązało się z zepsuciem części gospodarstwa domowego.
— Wolę krzyczeć, niż pozwolić się dotykać przez brudne łapy dwunogów. Kto wie kiedy się ostatnio myli... — odparł czarny na zaczepkę siostry, która w trakcie wymiany zdań pomiędzy nimi, skupiła swą uwagę, tak jak już wcześniej zmierzała, na sznurkach od dywanu, rozpoczynając ciągnięcie ich we wszystkie możliwe strony. Może uda jej się jeden oderwać i będzie miała swoją własną, niekonwencjonalną zabawkę?
— Nie potrafisz mnie zrozumieć, bo jesteś za głupia. Dlatego pasuje ci bycie pieszczochem. Na ulicy nie dałabyś rady ani jednego dnia przeżyć, potwór by cię od razu zjadł! Twoje umiejętności można porównać do twojego móżdżku, obu tych rzeczy nie masz!
Na słowa brata od razu zaprzestała zabawy. Koteczka zapowietrzyła się niczym rozdymka, pusząc do tego futerko niczym samiec gołębia w okresie godowym, co dodawało komiczności jej wyglądowi. Jednak ona czuła się poważnie. Była wściekła na brata, za te słowa i zamierzała mu udowodnić, że nie jest tak głupia i słaba, za jaką ją ma. A nawet tysiąc razy mądrzejsza i silniejsza niż on!
Z bojowym, zaznaczmy, kocięcym, wrzaskiem, rzuciła się na kocurka, co zaskutkowało przeturlaniem się zlanej biało-cynamonowo-czarno-rudej masy po posadzce. Mała zaczęła zażarcie okładać brata łapkami i gryźć gdzie popadnie swymi nierozwiniętymi jeszcze ząbkami.
<Kosie? Udało ci się, teraz zwiewaj, bo Miedziany Demon się uaktywnił>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz