Kroczyli dość wolnym tempem poprzez tereny Klanu Burzy. Lew to w końcu nie przeszkadzało, a nawet pasowało. Idąc tak powoli mogła być pewna tego jak się prezentuje. Elegancko i równo szła u boku starszego, wysłuchując jego nauk, w trakcie gdy kierowali się w stronę Kamiennych Strażników. Tam też poprosił wnuczkę o zaprezentowanie swoich umiejętności, co Lew nie do końca z radością to uczyniła. Zdawała sobie sprawę z tego jak jej trening przebiega, nauki szynszylowej pozostawiały wiele do życzenia.
— Gdybym dostała kogoś innego niż Gepardzi Mróz, na pewno byłabym lepsza... — prychnęła kładąc się plecami na trawie obsianej kwiatami — Nie rozumiem czemu Tygrysia Gwiazda pokarała mnie taką pokraką. Chociaż wątpię, że sama na to wpadła, aby uczył mnie taki mysi móżdżek. To na pewno sprawka tej wstrętnej Róży. — wymówiła z niesmakiem imię zastępczyni — Boi się nas, dlatego dała nam wstrętnych nierudych na mentorów, chcąc byśmy byli słabi.
— Przez panowanie Kamiennej Gwiazdy niektórzy rudzi, aby się jej popodlizywać, stali się zdrajcami krwi. Różana Przełęcz miała nierudą matkę. I to o dość słabym umyśle. Nic dziwnego, że też siadło jej tak na łeb. — Przysiadł obok wnuczki. — Ale niech cię to nie złamie. Przerośniesz ich wszystkich, jak zaczniesz sama doprowadzać do perfekcji swoje ruchy. Wtedy nawet najgorszy mentor nie podetnie ci skrzydeł.
Z pyszczka uczennicy wydobył się pomruk radości na słowa dziadka. To była prawda, nie potrzebowała Gepardziego Mrozu. Wystarczyło, że będzie sama zdobywać wiedzę przekazaną jej przez rodzinę, a potem sama będzie szlifować swoje własne umiejętności.
— Fuj! Będąc na jej miejscu, wiedząc, że mam nie rudą matkę, zakopałabym się w norze i z niej nie wychodziła. To wstyd, wielki wstyd! — Po jej sierści przeszedł dreszcz. — Och, dziadku! Gdyby wszystkie koty w Klanie Burzy były jak ty, świat byłby lepszy. — posłała uśmiech rudemu — Nie mogę już się doczekać dnia, w którym Piasek jako lider przepędzi z klanu każdego nierudego i zdrajcę. Może i teraz co do tego ma małe obawy, ale myślę że w końcu zmądrzeje i nas nie zawiedzie. Już ja tego dopilnuję. — W jej oczach tańczyły iskry radości. — Będziesz mógł mi powiedzieć czy tak samo wyglądało za czasów panowania babci
— Mam taką nadzieję. Nie wiem jednak czy tych czasów doczekam. Jestem stary, z każdym dniem opuszczają mnie siły. Niedługo odejdę do swojej babci i pozostawię cię. Ale nie zadręczaj się. Zawsze będę nad tobą czuwać. Byłem świadkiem jak Piaskowa Gwiazda kontaktowała się ze mną we snach. W nich odpowiem ci na to pytanie, gdy nadejdzie wasz czas — powiedział z nieco smutnym tonem głosu, bowiem zdawał sobie sprawę z kończącego się czasu.
— Doczekasz dziadku, na pewno! — mówiąc to podniosła się z trawy i w mocnym uścisku przylgnęła do starszego
Nie powinien odejść nie widząc na własne oczy tego co dokonają jego wnuczęta.
***
Siedziała ze spuszczonym łebkiem przy nieruchomym ciele babci. Wyglądała tak jakby po prostu spała, a nie zasnęła snem wiecznym. Nie sądziła, że z kimś z jej rodziny przyjdzie aż tak szybko się pożegnać. Nawet jeśli Szczypiorkowa Łodyga nie była czystą rudą kotką, to była starszej wdzięczna za przekazane nauki. Szczere łzy spłynęły po jej policzkach, żałując, że z kotką nie spędziła więcej czasu.
Zdawała sobie sprawę, że śmierć czekała każdego. Prędzej czy później, każdy odchodził z tego świata, jednak wolała, żeby to nierudzi jako pierwsi zasilili szeregi zmarłych. Zdawała sobie również sprawę, że i dziadek z każdym kolejnym księżycem był coraz starszy, a przede wszystkim słabszy. Wizja jego śmierci w bliskim czasie przerażała uczennicę. A ona chciała by dziadkowie trwali przy niej, pilnując by nigdy nie zbłądziła z obranej ścieżki. Chciała by oboje zobaczyli jak Klan Burzy wraca do swoich lepszych dni. Miała nadzieję, że chociaż dziadek ich doświadczy.
Poczuła czyjąś łapkę na swym barku, a gdy zerknęła na nią, dostrzegła kremowy odcień futra. Posłała bratu smutny uśmiech. Nawet jeśli nieraz wykazał się głupotą, to zawsze przy niej był i potrafił okazać jej wsparcie. Tak samo Iskierka, która siedziała po drugiej stronie Lew i również płakała. Byli w gronie rodziny, tak też Zięba nie komentowała nic na temat okazywania ich emocji. Pozwoliła im na chwilę słabości, a Lew zdawała sobie sprawę, że tak jak z chwilą ciało babki spocznie pod ziemią, następnego dnia będzie musiała wrócić do rzeczywistości wyzbywając się smutku i słabości. Potrafiła to zrobić, w końcu tego matka od niej oczekiwała. A na razie póki mogła, łkała oddając hołd starszej członkini Klanu Burzy.
***
Wywiązywała się z obietnicy, którą złożyła dziadkowi, gdy była małym kociakiem. Zaglądała do niego i doglądała, aby na starość kocurowi niczego nie brakowało. Odstawiła na bok zwierzynę, która przyniosła specjalnie dla Rozżarzonego Płomienia, uśmiechając się serdecznie do niego. Gdy on pałaszował posiłek, ona zajęła się wymianą mchu. Wolała osobiście dopilnować, aby posłanie dziadka świeciło czystością, niż by brudne łapy Szepta bądź Srebrnego dotknęły legowiska kocura. Była niemal pewna, że gdyby im przyszło się tym zajmować to na bank wrzuciliby do legowiska jakieś szyszki czy inne przedmioty uniemożliwiające wygodne wypoczęcie starszemu. Rozżarzony Płomień coraz rzadziej opuszczał już starszyznę, skarżąc się na problemy z poruszaniem. Tak też jedynymi momentami, w których się z nim widywała były te, gdy sama przychodziła do dziadka w odwiedziny. Brakowało jej wspólnych przechadzek po terenach u boku starszego.
— Dostałam nowego mentora, Mżyste Futro. — miauknęła, po skończonej pracy usadowiła się bliżej kocura — Dodaję mi otuchy fakt, że jego bratem jest Drozdowy Szept. Na dzisiejszym treningu powiedział, że porozmawia z Różana Przełęczą o moim mianowaniu na wojownika. No w końcu! Może i nie jest rudy, ale posiada mózg, nie to co Gepard, która celowo opóźniała moje mianowanie. Iskierka i Piasek pewnie też zaraz będą mianowani.
<DZIADKU ŻARZE?>
[909 słów]
[Przyznano 18%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz