Zadowolona wspinałam się po drzewie. Tata był zajęty sprawami lidera, mama rozmawiała sobie w spokoju z naszą starszą siostrą, Popiół zachęcała do zabawy Dymka, a Wąsik wypytywał medyka o trujące zioła. Miałam więc zapewnioną chwilę dla siebie. Sprawnie i ostrożnie pięłam się w górę unikając oblodzonych gałęzi i szybko manewrując ogonem. W tym miejscu gałęzie robiły się coraz bardziej giętkie i wąskie, a mocniejsze podmuchy wiatru powodował, że cały czubek zataczał koła. Wspięłam się jeszcze trochę wyżej i się zatrzymałam. Lepiej nie ryzykować zwiania z drzewa, choć na tej wysokości też czułam jak wiatr kołysze na boki, ale nie na tyle bym spadła. Spokojnie operowałam ogonem by zachować równowagę równocześnie rozglądając się dokoła. Rześki zimny wiatr otulał mnie bez przeszkód. Śnieg powoli wirował dookoła, a wszystko dookoła jasno świeciło odbijając promienie słońca. Czułam się szczęśliwa.
Z wielkim uśmiechem na pyszczku patrzyłam na innych w dole. Uczniowie wracali z treningów kilku z nich nosiło nawet jakieś zdobycze w pyszczku. Pora Nagich Drzew nie była tą najłatwiejszą, ale nie była aż tak okrutna jak opowiadała starszyzna. Z zamyślenia wyrwała mnie mała ruda sylwetka kota, która właśnie odchodziła od legowiska medyka. Wąsik już skończył wypytywanie i pewnie za chwile się zorientuje, że mnie nie ma. Szybko zaczęłam schodzić. Ostatnio jak Wąsik widział mnie na drzewie to myślał, że coś mi grozi. Tak się mną przejął, że zapomniał o swoim lęku wysokości. Ciągle nie mogłam się pozbyć poczucia winy, że go wtedy zachęciłam do przyjścia tam. Czasami zachowywałam się tak bezmyślnie.
Wykonałam ostatni duży skok i wylądowałam na ziemi. Spojrzałam jeszcze raz na drzewo i skierowałam swoje kroki w stronę żłobka. W wejściu tak jak myślałam już czekał na mnie Wąsik.
- Gdzie byłaś?
- Nie przejmuj się mną tak. Umiem przeżyć bez ciebie w obozie kilka uderzeń serca – uśmiechnęłam się i liznęłam go, żeby wiedział że nie chcę go urazić - Miło, że się tak mną martwić, ale naprawdę nie trzeba.
- To ty byłaś tak wysoko na drzewie? – nagle podbiegła do nas jakaś mała dymna kulka i ucięła naszą rozmowę.
- Wiesz… Dużo kotów łazi po drzewach – próbowałam jakoś ratować sytuację, choć Wąsik zaczynał coś chyba podejrzewać. Szczęście w nieszczęściu mama nie usłyszała wypowiedzi puchatej kulki.
< Tęcza? Dymek? Las? Wąsik? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz